Hati i Mazzoll przygotowali płytę pełną melodii i dźwięków wciągających, uwodzących, momentami zniewalających i – co tu dużo gadać – zabierających dech w piersiach. Tak, to bardzo dobry materiał.


AUTOR: Hati, Jerzy Mazzoll
TYTUŁ: Teruah
WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 27 października 2017
KUP ALBUM: sklep Requiem Records


Kujawsko-Pomorskie, it’s nice to be here – mawiał z dumą Keanu Reeves kilka lat temu w spotach promujących województwo. Rafałowie Kołacki i Iwański od lat robią to samo, na innej płaszczyźnie, bo muzycznej, ale to samo. Promują sztukę w okolicach Torunia, Bydgoszczy i Grudziądza.

Robią to, prowadząc festiwal CoCArt w Centrum Sztuki Współczesnej, eksplorują z kolei etniczne brzmienia, grając jako X-Navi:et (Iwański) i Rafał Kołacki (Kołacki). Jest jeszcze, a może przede wszystkim, Hati – ich sztandarowy projekt, który właśnie wydał nową płytę. Kolejny raz z gościem, trzeba na wstępie zaznaczyć. Tak, to żadna nowość dla obu Rafałów, w końcu już im się to zdarzało, żeby wspomnieć tylko o kilku albumach nagranych z Z’EV-em (Stefan Joel Weisser), amerykańskim perkusistą i artystą dźwiękowym. Tym razem padło jednak na Jerzego Mazzolla, jazzową i yassową legendę z Gdańska, brata Wojciecha Mazolewskiego, też znanego muzyka jazzowego. Klarnecista tchnął w utwory Hati nowego ducha, dodał kompozycjom, oniryczny z jednej strony, klaustrofobiczny z drugiej, charakter. Brzmi dziwnie? Tak powinno, wystarczy posłuchać Teruah, żeby przyklasnąć do tej tezy.


>>Rafał Iwański: „Różne oblicza Hati” (WYWIAD)


Album powstawał długo. Nawet bardzo długo, a gdyby ktoś chciał być precyzyjny, to wyszłoby ponad półtora roku. Szmat czasu, wiele może się w tym okresie wydarzyć. Ale triu nie przeszkodziło to zarejestrować materiału chwytliwego z jednej strony, z drugiej zaś niesamowicie pokręconego i… nie do końca uchwytnego. Hati oraz Jerzy Mazzoll spotykali się dwukrotnie – raz w sali prób Rybaki we wrześniu 2014 roku, drugi raz – w toruńskiej Elanie.

I ta Elana stanowi bardzo ważny punkt odniesienia dla Teruah. Legendarna Elana, fabryka zatrudniająca setki/tysiące mieszkańców Torunia. Sponsor żużlowego klubu, obecny sponsor piłkarski zespołu z Piernikowa. Hale idealne do nagrywania muzyki. W końcu – miejsce festiwalu Transgresje, któremu Rafał Iwański kuratorował. Dużo powiązań, tak samo jak sporo instrumentów wykorzystano do nagrywania tego szamańskiego wręcz albumu.

Nie da się ukryć, to jedno z mocniejszych tegorocznych (i dotychczas) wydawnictw Requiem Records, a kilka ich jednak było. Omińmy serię Opus, będącą czymś zupełnie wyjątkowym, skupmy się na tych albumach, które Łukasz Pawlak wydawał nie w konkretnych seriach. W ostatnim czasie? Na pewno Msza święta w Altonie, Kopyta Zła, Remigiusz Mazur-Hanaj, Dobie / Madry Project, kwartet Jachny, płyty Krojca (Fotogram i Know-How) czy Pawła Bartnika solo. Koło tych wydawnictw Teruah spokojnie odnajdzie swoje miejsce – a nie uwzględnialiśmy jeszcze ostatnich albumów wydanych od wakacji do teraz (to wkrótce). Tak, Hati i Mazzoll przygotowali płytę pełną melodii i dźwięków wciągających, uwodzących, momentami zniewalających i – co tu dużo gadać – zabierających dech w piersiach. Tak, to bardzo dobry materiał.

Dziesięć indeksów podzielonych na dwa źródła rejestracji. Wspomniana sala prób i fabryka Elany znajdują swoje miejsce w części „Inspiration” i „Expiration”. Pierwsze utwory to nacisk na klarnet Mazzolla, jego wesołe, dzikie i frywolne granie przy jednoczesnym – momentami – podłożu Hati w postaci drone’owego, ciężkiego tła. Dzikość tego materiału przejawia się właśnie w orientalnych zapędach yassmana Mazzolla czy gongach i cymbałach Rafałów Kołackiego i Iwańskiego. Jerozolima jeszcze nigdy nie była tak blisko, jak w „Inspiration V” czy drugiej odsłonie „Inspiration I”. Dla kontrastu „III” to pełna improwizacja tria, nawiązująca do wesołego free-improv.

Druga strona medalu, część zwana „Expiration”, aż kipi od pogłosu, industrialnego chłodu i spartańskich warunków. Może to tylko takie odczucie, ale wybrzmiewające w tle, rozciągnięte dźwięki klarnetu, szeleszczące perkusjonalia, popiskujące hulusi czy misy lub kawałki drewna i metalu idealnie współpracują z fabryczną przestrzenią. Rozdygotane od drone’owego brzmienia powietrze Elany, poprzez ciężkie i mroczne bębny i gongi, zyskuje masywny wręcz charakter. Mocne, zapętlane do granic percepcji melodie i motywy, piskliwe tony. Wobec tych elementów nie da się przejść obojętnie.

NASZA SKALA OCEN (K L I K!)

 

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: