WYTWÓRNIA: wydanie własne
WYDANE: 18 marca 2016
WIĘCEJ O: GEORGE DORN SCREAMS
INFORMACJE O ALBUMIE
George Dorn Screams zmazują plamę sprzed niespełna dwóch lat, czyli poprawiają się po muzycznym potworze zatytułowanym Ostatni dzień. Na Spacji Kosmicznej bydgoski skład może i nie zachwyca bezgranicznie, ale GDS, po kilku latach, zrobili krok wprzód.
Już w „Liczę do stu” muzycy zacierają złe wspomnienia sprzed dwóch lat, komponując żywą melodię opartą na i ładnym śpiewie Magdaleny Powalisz, i delikatnych riffach. Do tego rozmarzona aura, trochę kojarzona ze starymi nagraniami GDS i fajną linią basu, przypominającą tę z twórczości Organizmu. Utwór tytułowy zahacza o dreampopowe pejzaże, shoegaze’owe rozmycia oparte na długich gitarach i wokalu jak zza mgiełki. „Miridiami” mogłoby hulać w Trójce, może zresztą i to robi, kto wie? Taka niewinna melodyka, postrockowe harmonie, trochę heyowy target prawie że. Energii dostarczy „Koci szlak”, w którym perkusja napędza resztę muzyków do działania. Fajnie rwane riffy, niezłe rozległe solówki. To chyba najmocniejsza pozycja na całej Spacji Kosmicznej. Dobrze prezentuje się refren w „W cieniu”, ale tylko jeśli weźmie się pod uwagę warstwę muzyczną i ten noise’owo-postpunkowy akcent, bo wokal jednak dołuje. No i w pewnym momencie utwór zaczyna się dłużyć, a co za tym idzie – nużyć słuchacza.
A co odpada? Nudą wieje w „Na końcu świata”, takiej skromnej balladce, która mogłaby wybrzmiewać i jako granie na czekanie, i jako kołysanka w studenckiej rozgłośni, kiedy żaden ze studentów polibudy już radia nie odpala, tylko śni o całkach i innych obróbkach skrawaniem. Także fałszowanie Powalisz na tle odpływowych akordów nie stanowi mocnego punktu. „Smutki” za późno się ożywiają, bo byłby to niezły kawał dobrego okołomathrockowego grania, a „Począstkami” George Dorn Screams przypominają o Ostatnim dniu, czyli bydgoszczanie zrobili, co mogli zrobić najgorszego – spieprzyli końcówkę płyty. A szkoda, bo ogólnie Spacja Kosmiczna to album stosunkowo równy i ciekawy.
A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA