WYTWÓRNIA: Bocian Records
WYDANE: 22 czerwca 2015
WIĘCEJ O: Fred Lonberg-Holm, Ken Vandermark
INFORMACJE O ALBUMIE
Wspólny album Freda Lonberg-Holma i Kena Vandermarka, czyli dwóch amerykańskich free-jazzmanów, dostarcza grom radości dla miłośników improwizacji. Saksofon i klarnet Vandermarka oraz wiolonczela i szczypta elektroniki Lonberg-Holma sprawiają, że Resistance płynie przez cały czas trwania. Raptem pięć kompozycji zarejestrowanych we wrześniu 2013 roku w Heaven Gallery w Chicago, więc muzyczna siła tego miasta w pełni. Dwóch wirtuozów, którzy współpracują ze sobą od lat (żeby wymienić tylko Frame Quartet, Peter Brötzmann’s Chicago Tentet czy Vandermark 5), którzy grają i nagrywają z takimi artystami jak Paal Nilssen-Love, Mats Gustafsson, Joe Bishop, Kevin Drumm, Lasse Marhaug, Mikołaj Trzaska, bracia Oles, Joe McPhee czy Peter Brötzmann, tym razem w tym wydaniu tworzą album niesamowicie zwrotny i nieprzewidywalny. Wydawać się może, że Lonberg-Holm dorzucił na Resistance za dużo elektroniki, że Vandermark wychodzi tu na pierwszego naczelnego solistę albumu, że instrumenty idą obok siebie. I tak momentami jest, jednak to tylko w gruncie złudzenie. Bo w duecie Fred i Ken spełniają się, jak w żadnym większym projekcie.
Tutaj w otwierającym album „Z = Sl” czająca się pod saksofonem wiolonczela tworzy dobre tło pod rwany dęciak Vandermarka. Wibrujące smyki napełniają atmosferę muzycznego wkurwu, a solówki Lonberg-Holma w „E = Pj” wybrzmiewają skocznie i zwiewnie. Ken Vandermark za sprawą „I + V / R” i swojej głębokiej gry nawiązuje do lat i płyt nagranych z Brötzmannem i wpływu, jaki na Amerykaninie wywarł legendarny saksofonista.
Co warto zaznaczyć, obaj grają na Resistance bardzo zróżnicowanie i (często) jakby obok siebie. Gdy Lonberg-Holm stawia na lamentujące partie wiolonczeli, Vandermark niemiłosiernie rwie swój saksofon, gdy Ken ciągnie hipnotyzujące dźwięki na swoim dęciaku, Fred nerwowo drze struny. Ale nie jest tak wszędzie. „J = Oe”, na przykład, to pełna i dzika improwizacja, muzyczny chaos ku pokrzepieniu emocji. A cała płyta? Jednym zdaniem: dźwiękowa rzeź obu artystów. Fajnie, że zdecydowali się wydać Resistance. A sam gig w Chicago musiał być pierwsza klasa.