AUTOR: FOQL
WYTWÓRNIA: Enfant Terrible, Gooiland Elektro
WYDANE: 1 września 2015
INFORMACJE O ALBUMIE
W tym roku FOQL nie ma sobie równych. Jej album Black Market Goods prezentował się tak dobrze, że z miejsca wskoczył do Najładniejszych polskich płyt pierwszego półrocza u nas na stronie. Brudne techno, mroczna elektronika, bezkompromisowość oraz industrialne naleciałości przeplatane rave’em – tak brzmiała marcowa kaseta Justyny Banaszczyk. Hypatia przynosi nowe do muzycznego elementarza FOQL.
Banaszczyk, o czym wszyscy zdążyli się dowiedzieć ze wszystkich recenzji Black Market Goods i z naszych Czynników pierwszych, urodziła się w Łodzi i to to miasto ją ukierunkowało w muzycznym rozwoju. Jego niedociągnięcia i nierówności społeczne, jego pofabryczny chłód i jego punkowa scena także. Z każdą kolejną płytą FOQL zmieniała swoje stylistyczne tło. Było Marbug, było Black Market Goods przygotowane dla Pointless Geometry, było też Music for whales, wydane po BMG, a przed Hypatią. Każdy album to inna Justyna, inne spojrzenie na muzyczną rzeczywistość.
Hypatia to odcięcie od tego post-industrialnego techno, kwaśnego grania, grania mrocznego i chaotycznego, choć i tanecznego, z klubowym wydźwiękiem. Na Music for whales FOQL odwróciła się w kierunku bardziej eksperymentalnego podejścia do elektroniki; eksperymentalnego, jednak zabarwionego ambientem i ponownie noise’em z harshowymi elementami. Wrześniowe wydawnictwo, powtarzając pierwsze zdanie tego akapitu, odcina się grubą linią od epki wydanej przez NZLD, ale czasem brodzi w odmętach Black Market Goods.
Rave nadal jest obecny w nagraniach Justyny Banaszczyk. Cóż, to on, w akompaniamencie dzikiego, transowego techno, stanowi o sile Hypatii. Wściekła rytmika każe szukać inspiracji w najtisowej scenie z Detroit i równie elektronicznych Niemczech. Ambientowe podłoże sugeruje jednak, że FOQL próbuje rozbudować swoją melodykę, stawiając kompozycjom drugie dno. „Poggio” z mocnym akcentem rozpoczyna całą epkę. Wyciągnięte partie syntezatorów kojarzyć się mogą z biblijnymi trąbami jerychońskimi. W ogóle warto pochylić się nad tytułem minialbumu, bo sama Hypatia ma wiele wspólnego z chrześcijaństwem i świętym Cyrylem (odsyłam do internetów, gdyby ktoś był zainteresowany, natomiast w ramach spojlerowania: Cyryl nie lubił Hypatii i kazał jej wyłupać oczy oraz zabić – koniec zabawy). Ale wracając do „trąb”, to jest to główny motyw utworu otwierającego epkę. Do niego dołączają wokalne sample i żywa rytmika i pulsujące, laserowe wstawki, które rozbijają momentami klawiszowy porządek. Taką taneczną i nieco dziką stylistykę przerywa „Cyril”, bohater opowieści sprzed kilku zdań i jednocześnie ukłon w stronę ciemnych odmętów industrialu. To tutaj ambientowe struktury i zamiłowania FOQL dają o sobie znać, złowrogie trzaski przełamują chwytliwe werble, a metaliczne odgłosy pohukujące w tle kompozycji budują atmosferę niepokoju, podczas gdy pogłosy nadają „Cyrilowi” melancholijnego wydźwięku.
„Swerve”, czyli nawiązanie do książki Stephena Greenblatta o tym samym tytule (w Polsce pozycja dostępna pod tytułem Zwrot. Jak zaczął się renesans, wydane przez Albatrosa), wraca do klimatu „Poggio” i Black Market Goods w ogóle. Dynamizm miesza się z transowym i zmasowanym rytmem, na którym FOQL zbudowała rave’ową opowieść tysiąca i jednej nocy. Pofabryczną barwę podkreślają przeróżne pogłosy i echa, które akompaniują pozostałym. To bodaj najlepsza pozycja z całej Hypatii, ale czy można się temu dziwić? Natomiast „Theon” trochę psuje obraz wydawnictwa. To nie jest zły utwór, ba, jest wręcz niezły lub też dobry, jeśli popatrzymy na niego przez pryzmat samej budowy i wielowarstwowości. Jednak jeśli wcześniej otrzymujemy trzy wysokiej jakości kakofoniczno-metalurgiczne highlighty, to nagranie z tak długim wstępem, a na dodatek z tak spokojnym wstępem, jednak kapkę traci. I nawet jeśli „Theon” w swojej końcówce nieco ożywa, to na tle poprzedników (utworów) wypada dość blado i… sennie. A szkoda, bo Hypatia przedstawia FOQL w jeszcze innym świetle niż dotychczasowe wydawnictwa. Pewnie, to nadal są odwołania do Black Market Goods, ale z większymi naleciałościami ambientowych rozwiązań. Stąd struktura najnowszego dziecka Banaszczyk jawi się wyjątkowo i nad wyraz ciekawie. Oby Justyna dalej kombinowała, mieszała, bawiła się i grała w najlepsze.