AUTOR: Chelsea Wolfe
WYTWÓRNIA: Sargent House, Daymare Recordings
WYDANE: 7 sierpnia 2015
INFORMACJE O ALBUMIE
Od królowej nocy, przez księżniczkę akustycznych ballad i prawie-że-klona-Florence, aż do Abyss, Chelsea Wolfe szuka, szuka, szuka i kombinuje. Początki Wolfe miała wręcz wzorowe, na wielką piąteczkę w czerwonym kółeczku, dalej było troszkę gorzej, by w 2013 roku porazić niegospodarnością swojego talentu. Dla szerokich mas Pain is Beauty pewnie dobrą płytą było. Dla mnie nie, i mam nadzieję, że i dla wielu innych osób także. A Abyss? Jest o niebo piekło lepiej niż ostatnio, choć chomikowi ogona nie ucina. Pewnie, światło gaśnie, sowy wylatują ponad miasto, nietoperze planują zagładę Batmana, laska z Evanescence zaszyła sobie usta (kejs Pain is Beauty, pamiętamy?), Chelsea ogarnęła materiał, który zgrabnie łączy ze sobą wcześniejsze stylistyki, głównie znane z The Grime and the Glow oraz Unknown Rooms. Stąd początek niemal metalowy, industrialny, gotycko straszny, a ballady o łagodnym usposobieniu wyciszają skołatane we wstępie nerwy.
A że jest jednak wtórnie? Cóż, Wolfe prochu już raczej nie wymyśli, ale nie wadzi i nie przeszkadza w tej swojej darkwave’owej szacie, do której doszyła białe piórka. Gdyby porównać Abyss do filmu, wyszedłby horror dla nastolatków. Dwa momenty, że widz się skupia, reszta pozostaje w porządku, choć bez rewelacji.