Zeszłoroczni debiutanci ARRM i Lonker See szukają wspólnego języka. Sprawdźcie, jak wypadają ich kompozycje na wspólnym splicie wydanym przez Instant Classic.


AUTOR: ARRM / Lonker See
TYTUŁ: ARRM / Lonker See
WYTWÓRNIA: Instant Classic
WYDANE: 17 lutego 2017


Zainteresowanie twórczością kwartetu z Sosnowca i projektem Bartosza Borowskiego w roku ubiegłym osiągnęło spektakularnie wysoki poziom jak na możliwości naszej hermetycznej sceny. Instant Classic poczuło świeżą krew i postanowiło skorzystać z wyjątkowo dobrej passy, którą przyniosły debiutanckie albumy obu grup. Sam pomysł stworzenia splitu i zestawienia zbliżonych stylistycznie koncepcji obronił się. Pozostaje jednak niedosyt, wynikający z usilnych prób okopania się na swoich utorowanych debiutami pozycjach.

Zarówno ARRM, jak i Lonker See utrzymali swoje kompozycje w klimacie psychodelicznego transu, budującego napięcie i kumulującego się w kilku bardzo zgrabnych momentach. Kompozycja grupy Artura Rumińskiego – „Brightblack Journey” – oparta została na rozedrganym i zapętlonym riffie, który otoczony oszczędną sekcją rytmiczną utrwala się w świadomości słuchacza przez dziesięć minut. Po tym następuje wyciszenie i rozpoczyna się misterny proces odbudowywania struktury, ale w nieco bardziej drobiazgowy sposób. Moment przejścia wyróżniają się ambientowymi klawiszami Macieja Śmigrodzkiego, a największą pracę spinającą całość odgrywa perfekcyjna gitara basowa Rafała Micińskiego. Być może to utrzymywanie się na wznoszące fali po premierze pierwszego albumu zadecydowało o takim, a nie innym kierunku, w którym panowie podążyli na tym splicie. Biorąc pod uwagę, że nowy utwór jest dwa razy dłuższy od tych, które znalazły się na ARRM, można było pokusić się o nieco więcej różnorodności. Tak się jednak nie stało.

 Nieco lepiej wypada siedemnastominutowa kompozycja formacji z Gdyni. Przepełniona została dynamizmem, mieszanką łagodnego wokalu Joanny Kucharskiej i brutalnej siły jazzowej awangardy, przeradzającej się chwilami w bardzo hałaśliwy przekaz. Słuchacze oswojeni z zawartością Split Image nie poczują się szczególnie zaskoczeni, jednak saksofon Tomasza Gadeckiego wnosi tu tę pożądaną świeżość, mocno kontrastującą z ARRM. Czy wszystko rozbija się więc o jazz? Zdecydowanie tak, ale tylko dlatego, że perkusja nie popada tu w jazzowe koleiny, bas koresponduje z saksofonem, ale nie ulega. Wszystko to przekłada się na szerszą przestrzeń i ożywienie kompozycji.

Na duży plus zasługuje sama oprawa i forma wydawnictwa. Być może potwierdza się w tym momencie moja słabość do krakowskiej oficyny, ale wyjątkowo estetycznie prezentują się dwie płyty CD – choć materiał można było zmieścić na jednym krążku – umieszczone w replice podwójnego, winylowego gatefoldu.

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: