Kilka(naście) dni temu Antena Krzyku wypuściła swoje, przynajmniej na tę chwilę, ostatnie wydawnictwo w wieloletniej historii. I to jakie! Debiutancki album Super Girl Romantic Boys. Specjalnie dla FYH! Kostek i Ewa postanowili rozłożyć Miłość z tamtych lat na czynniki pierwsze. Poczytajmy o czym jest ta płyta. Album dostępny jest również w wersji kasetowej, która ukazała się nakładem Oficyny Biedota.
„DWORZEC ZACHODNI” / „DWORZEC WSCHODNI”
Kostek: Utwory instrumentalne – jeden zaczyna, a drugi kończy pierwszy album Super Girl Romantic Boys. Dwa traszowe dworce i pociągi, którymi non stop jeździliśmy. W podziemiach Dworca Zachodniego było pełno bardzo dziwnych lokali o dziwnych wystrojach – w jednym z nich zespół miał kiedyś fotosesję. Drugi za to pełen był elektrycznych wodospadów, świecących kul i innych gadżetów wschodniego kiczu.
„ZIMNY DZIEŃ”
Kostek: Pierwsze nasze kawałki wymyślone podczas pierwszych prób jeszcze na squacie w Berlinie i w carskim forcie, na „Twierdzy” i na Powiślu. Pierwsza odsłona S.G.R.B. powstała z mariażu znalezionego syntezatora Casio, kredek do oczu, gitarowych solówek Dietera Bohlena, chórków z Papa Dance i wczesnopunkowego szaleństwa. Pierwsze Romantiki to była załoga składająca się z większej ilości osób – na koncerty jeździł z zespołem zawsze wierny Disco Front, siejąc panikę i konsternację.
„PODAJ MI RĘKĘ W ZOO”
Kostek: Jeden z większych hitów tych heroicznych czasów. Istotnym elementem był szoł robiony na scenie przez tancerzy. Pierwszy tancerz w swojej najostrzejszej fazie nosił fryzurę w stylu „mokra włoszka” oraz wąsik jak u Charliego Chaplina. Drugi tancerz był lokatorem osławionego mieszkania, które służyło przez pewien czas za bazę działalności zespołu. W nim prawie codziennie odbywały się spontaniczne dyskoteki, na które przychodziły czasem nawet przypadkowe osoby z ulicy. Tancerzom zdarzało się czasem odwiedzać pewne kluby dla gangsterów, w których natychmiast stawali się królami parkietu, siali ferment i w krytycznym momencie dematerializowali się.
„SPOKÓJ”
Kostek: Dość przypadkowo wynikło, że to właśnie ten kawałek stał się najbardziej znany.
Ewa: Napisaliśmy ten kawałek w pewien ciepły dzień na Powiślu i żadne z nas nie spodziewało się, że wszyscy wezmą go sobie tak do serca. Lubię go bardzo, ale nie bardziej niż inne. Słyszałam, że ktoś puścił go sobie na ślubie, co wydaje mi się trochę dziwacznym pomysłem. Jednak musi w nim coś być, bo kiedy gramy zagranicą, wszyscy najbardziej szaleją właśnie przy nim.
„NA PĘTLI ZNÓW”
Kostek: Historia wzięta z autopsji. Szalony nocny rajd, który ma zagłuszyć depresję i samotność, prowadzi prosto w objęcia osób, dla których jest się tylko królikiem doświadczalnym. Autobusy nocne w wielkim mieście jeżdżące od pętli do pętli. Kawałek ten kojarzy się też z dwoma teledyskami – na pierwszym z nich na parkowej ławeczce w strojach zimowych siedzi zespół kloszardów. Na drugim jacyś tajemniczy funkcjonariusze wyłapują nas po kolei na mieście i przerabiają nas na stole operacyjnym w „idealny zespół”, chociaż po lobotomii.
„SZKŁO”
Ewa: Prawie wszystkie moje smutki zawarte w jednej piosence, kiedy ja śpiewam, robi mi się zimno, nigdy nie słucham jej w domu.
„KLUB SS”
Kostek: Kawałek z najbardziej chyba „lubelskim” brzmieniem (wczesnoelektroniczny Romuald Lipko), do którego powstał spontanicznie fetyszowo–terrorystyczno–epileptyczny teledysk z różowym dymem, manekinami i karabinami. Klub SS oznacza po prostu „Klub samotnych serc”. Tekst pełen jednosylabowych męskich rymów, inspirowany Andrzejem Mogielnickim i Markiem Dutkiewiczem. Dedykowany wszystkim „super imprezom” w „super klubach”.
„AGD”
Kostek: W sumie nie ma o czym pisać, bo kawałek sam w sobie jest reklamą – antyreklamą szczęśliwych związków i artykułów gospodarstwa domowego.
„KOMA”
Kostek: I znowu autobusy i ludzie w autobusach. Koma rządzi umysłami milionów, jest jak wirus. „Przytul mnie – tu mówi koma i zrozum, że już mnie nie pokonasz, choćby tu spadł grad żelaznych bomb. Obraź się, gniewaj się na mnie. Masz złoty tron w swoim małym bagnie. Zamknął ktoś dzban pełny wściekłych os”. „Koma” razem z „Syrenami” otworzyły nowy, bardziej nowofalowy rozdział w historii S.G.R.B., z czego i tak „Koma” brzmi najbardziej dyskotekowo.
„SYRENY”
Kostek: Inspirowane wspomnieniami kombatantów stanu wojennego, wszechobecną modą na powstania i starym ORWO-skim fotosem przedstawiającym zespół bigbitowy w mundurach. O tym, jak romantyczna i atrakcyjna może być wojna dla kogoś, kto nie widział w życiu ani jednego trupa. Pokaz sztucznych ogni, koncert, karnawał. Rockowy song dla żołnierzy a la zespół Emigranci – „Na falochronie”, tylko z ciut innym przesłaniem, coraz bardziej aktualnym.
„CHMURA”
Ewa: Absolutnie podsumowanie tego, co się działo i dzieje się u nas w zespole, tego czym dal siebie jesteśmy i jak na siebie działamy, jak trudno się pozegnac po tylu latach, kiedy razem robiło się coś fajnego – wyszło przypadkiem.
„PŁYTY”
Kostek: Tekst mówi sam za siebie. Nekropolie, na których ludzie mają już za życie wykupione płyty. „Przygniecie nas ciężki głaz” to autentyczny epigram z Wólki Węglowej. „Twój horoskop narysuje ci twoją linię EKG”. „Cierpimy dla ciebie, żebyś ty mógł dla innych cierpieć też”. „mrówka nigdy się nie zmieni w mech”.
„MIASTO NIE ŻYJE”
Ewa: Ponad 30 lat życia w Warszawie, nie znoszę tego miasta. Niechęć mogę zamanifestować takim oto kawałkiem.
„MAM JESZCZE 3 ŻYCIA”
Kostek: Piosenka poświęcona ośmioletniemu synowi jednej naszej znajomej, z którym byliśmy razem na wakacjach nad Morzem Czarnym i który przez 2 tygodnie ani razu nie wszedł do wody popływać, bo wolał siedzieć na plaży grając w gameboya. Muzycznie raczej już z trochę innej epoki niż reszta numerów.
***
WYTWÓRNIA: Antena Krzyku, Oficyna Biedota
WYDANE: 6 czerwca 2013
AUTOR: Super Girl & Romantic Boys
INFORMACJE O ALBUMIE