Rigor Mortiss właśnie wydali nowy materiał w Zoharum. Dla FYH płocka formacja opowiada o płycie Wbrewny, rozkładając ją na czynniki pierwsze.
„Dream Catcher”
wersja light:
Początkowo utwór nosił roboczy tytuł „Nitownica” – od głównego arpegiatora. Ogromna stocznia, wielkie blaszane statki i wbijanie nitów. Ciężkie brzmienie syntezatora miesza się z psychodeliczną gitarą. Piekło. Gdy w to wszystko włącza się bas z bębnem, robi się senny koszmar. Z otchłani sennych łomotów ratuje nas melodia akordeonu, wyłaniająca się z odmętów strachu, lęku, bólu, bo przecież i w piekle są marzenia.
wersja hard lub dopełnienie: krótka opowieść
– Na początku widać szpital psychiatryczny, gdzieś w głębokim lesie. Budynek odosobniony. Długie korytarze wyłożone chłodnymi białymi i lekko niebieskawymi kafelkami.
– Dość młody człowiek trafia tu chyba przez przypadek, bo nie jest chory. Jest trochę obserwatorem, ale jednocześnie lekarze, a może bardziej pielęgniarze „polują” na niego.
– Ten młody schodzi do podziemi, a tam w kolejnych pomieszczeniach widzi jak pensjonariusze tego „szpitala” są krojeni na kawałki.
– Słyszy zgrzyt kości, taki przenikliwy chrobot piły. Ale ta piła nie jest taka zwykła – ma szklaną tarczę, przez co ten dźwięk jest jeszcze bardziej nieznośny.
– Oczywiście próbuje się stąd wydostać, ale nie może… ucieka, ale znów jest w podziemnych korytarzach. To działa w takim zapętleniu – jest w matni…
– W końcu dopadają go i przywiązują do stołu, na którym przygotowują go do pokrojenia… ale … w momencie gdy zaczyna grać akordeon, pojawia się jedyna pielęgniarka – oczywiście młoda i dość atrakcyjna…
– Między nimi, wydaje się, że rodzi się nić porozumienia, może nawet kiełkuje jakieś uczucie
– On widzi, że ona też nie jest tu z własnej woli. Ale wszystko zmierza do tego, żeby go pokroili. Pielęgniarze – ludzie bez twarzy – przygotowują narzędzia: różne piły i szklane tarcze
– …ale ona znów się pojawia i ciepłe uczucie wzmaga. Patrzą na siebie w taki klasyczny, „kiczowaty” sposób. Rozwiązuje go, ale znów się wszystko zapętla i znowu chłopak jest przywiązany… Ona znowu go uwalnia…
– I znowu pętla w nieskończoność…On znowu jest przywiązany. Zaczynają go kroić…A ona patrzy na niego i na jego wnętrzności i krew przepełnionym miłością spojrzeniem…
„Cyborgernas Bön”
Utwór powstał w oparciu o sample pochodzące z Miniatur Eugeniusza Rudnika „Modlitwa cyborgów” i „Dyszysmok”. W pierwotnej, dwuminutowej wersji ukazał się na płycie z interpretacjami Miniatur. Była to jedna z płyt składających się na Kostkę Rudnika wydaną przez Requiem Records w 2015 r. Od tego czasu na koncertach utwór zaczął się rozrastać i ewoluować do obecnej formy. Od tego też utworu zaczęła się nasza fascynacja brzmieniem języka szwedzkiego. I tu po raz pierwszy pojawił się w nagraniu głos naszego szwedzkiego kumpla Hansa. Improwizowana, hałaśliwa i industrialna końcowa część utworu jest bardzo charakterystyczna dla nowego brzmienia RM. Kroczące Cyborgi atakują z każdej strony i nie możesz się opędzić od narastającego poczucia zagrożenia i rozedrgania… To lubimy najbardziej.
Słuchając „Cyborgernas Bön” mam zawsze skojarzenia z książkami Philipa K. Dicka, którego jestem wyznawczynią (śmiech)
„Incantations”
W naszych pieśniach wykorzystujemy także oryginalne brzmienia RM z lat dziewięćdziesiątych. Wyjęte ze starego samplera Rolanda W30 nadal działają. Stare dyskietki mają moc! Tak powstał zarys tej piosenki. Rozwijał się pewnie ze trzy lata i ewoluował. W końcu powstała wersja instrumentalna z wokalizą, z której Gosia oczywiście nie była zadowolona (śmiech)
Tekst powstał w styczniu 2018 r., w trakcie prac nad miksem. W tym czasie trwała heroiczna walka Tomka Mackiewicza pod szczytem Nanga Parbat. Potrzepało to nami. Wielki szacunek dla człowieka i próba ogarnięcia nieogarniętego. Co pcha człowieka do takich wyzwań? Jaką moc ma ta góra? Jak kusi? Czym kusi? Jakie daje spełnienie? Tekst powstał w godzinę i Gośka od razu go zaśpiewała. To pierwsze emocjonalne wykonanie zostało na płycie.
„Vires Spatii”
Utwór powstał pierwotnie dla ambientowego projektu Gosi pod tą samą nazwą. Jednak tak się spodobał zespołowi, że nastąpiło wrogie przejęcie (śmiech)
„Grając go, miałam przed oczami Afrykę. Wybrzeże Kości słoniowej. Piękno przechodzące w koszmar porzuconych wraków niekochanych już statków, kontenerowców zaśmiecających białe piaski niebiańskiej plaży. Żal, korozja i wołanie na puszczy samotnej syreny okrętowej”.
Poza rigormortissowe VS spotkało się tu z pozarigormotissowym gongiem Maćka i pięknie się skleiło w spójną opowieść o przemijaniu.
„Sorgens Stigar”
Jest to drugi mroczny ambient na tej płycie, który pierwotnie był instrumentalny.
W miarę jak coraz mocniej zanurzaliśmy się w głębinie tych dźwięków, „płynęliśmy” w stronę skandynawskich sag. Zależało nam na oddaniu klimatu opowieści z chłodnych terenów koła podbiegunowego. Tu był juz tylko krok do śpiewu Hansa, w którego żyłach płynie wikińska krew. Jego tubalny głos przenosi nas do początków XIX wieku, kiedy żył Carl Jonas Love Almqvist – szwedzki poeta, radykalny kapłan, a może również kryminalista… Człowiek, którego poezja zainspirowała Hansa do napisania krótkiej historii o pyle przemijania. Tytułowe „Ścieżki żalu” to nic innego, jak rozliczenie odchodzącego człowieka z doczesną wędrówką, jego kruchością, smutkiem związanym z pożegnaniem, nietrwałością… Wszechogarniający chłód!
„Last Sirens”
To utwór, który powstał na bazie improwizacji na próbach i mimo nieokiełznanego, hałaśliwo-industrialnego brzmienia, zawsze kojarzy nam się z morskimi falami, które odtwarzamy, podążając za wspólną modulacją syntezatorów i gitar. Historia opowiada o niezwykłej sile i wytrzymałości koreańskich kobiet Haenyeo, które na wyspie Czedżu zajmują się poławianiem owoców morza, nurkując na głębokość dwudziestu – trzydziestu metrów w zimnych odmętach Morza Żółtego. Haenyeo nurkują bez użycia akwalungów, tylko na bezdechu – jedno nurkowanie trwa od dwóch do trzech minut. Kobiety na skutek nieustannych zmian ciśnień podczas tych nurkowań tracą stopniowo słuch i w związku z tym zaczynają coraz głośniej mówić. W wieku ok. sześćdziesięciu lat zaczynają już krzyczeć, głównie na swoich mężów, co dodatkowo utwierdza postronnych w przekonaniu o panowaniu matriarchatu w społeczności Haenyeo.
„Escape From The Flashback”
Powstał pierwotnie jako część ścieżki dźwiękowej filmu Klechdy (Folk Tales). Inaczej niż w innych numerach, jego brzmienie opiera się głównie na wielu warstwach nagranych gitar. Jego mrok i tytuł pochodzi ze sceny z filmu, w której przenikamy do głowy bohaterki i cofamy się do źródła jej przemiany w demona.
Numer grało nam się tak dobrze i tak znakomicie nas kopał, że to pociągnęliśmy. Na płycie znalazło się nowe, dłuższe wykonanie z tekstem i wokalem Maćka. W takiej też formie gramy go na koncertach.
Dziś jest to opowieść o podłym, mściwym człowieku, który jest frajerem, przegranym. W swoim mniemaniu jest królem mroku, a tak naprawdę boi się ludzi i jest bardzo mały. Lęk wypełnia jego marne życie…może uchronić go tylko… (posłuchajcie, a usłyszycie).
„Cormorant Island”
Na jednej z wielu wypraw łodzią po Wiśle, której jesteśmy fanami, trafiliśmy na wyspę skolonizowaną przez kormorany. Życie toczyło się tam swoim rytmem, nie zważając na pędzący świat. Kormorany właśnie zlatywały się na nocleg. Gadając ze sobą i przekomarzając się po kormoraniemu, mościły na gałęziach. Zafascynowani ich odgłosami, nie zastanawiając się zbytnio „po co?”, wyciągnęliśmy rekorder i ukradliśmy trochę ich świata dla siebie. Odtworzyliśmy atmosferę tego miejsca, dodając instrumenty i przenosząc w nagrodę słuchacza, który dotrwa do końca płyty, na wiślaną wyspę.
AUTOR: Rigor Mortiss
TYTUŁ: Wbrewny
WYTWÓRNIA: Zoharum
WYDANE: 4 marca 2019
Tekst powstał przy współpracy z wytwórnią Zoharum