W nowych Czynnikach pierwszych Mindheal opowiada o swoim trzecim albumie studyjnym, Heart and Mind.
To nie jest muzyka do relaksu. Nie koi, nie daje prostych odpowiedzi. To album, który igra z percepcją, bawi się kontrastami i zmusza do refleksji. Już sam tytuł prowokuje: serce kontra rozum – odwieczna rozgrywka, w której wszyscy tkwimy. To dźwiękowy katalizator i iskra dla myśli, które wolimy tłumić.
Muzyka? Sprzeczność na styku epok. Z jednej strony analogowe ciepło, soczyste, niemal organiczne. Z drugiej – zimna chirurgia cyfrowych syntezatorów, precyzja algorytmów, sterylność matematycznych struktur. Dźwięki ścierają się, współpracują, harmonizują. Elektronicznie i orkiestrowo. Drapiąco i kojąco.
Tytuły? Przemyślane prowokacje. Wyrafinowane zaczepki. Sugestywne i wieloznaczne. Skrojone tak, by uwierały. Kryją drugie dno, czasem ironię, aluzję lub subtelne szyderstwo. Drzwi do własnych interpretacji.
A przesłanie? Nie ma ucieczki od tej walki. Serce – umysł. Czysty impuls czy chłodna kalkulacja. I co wygrywa? Może nic. Może chodzi o samą równowagę.
„Heart And Mind” nie pozwala na obojętność. Wciąga, konfrontuje, prowokuje. A Ty? W którą stronę się przechylisz?
„LOVING IN THE MACHINE AGE”
Digitalizacja oraz sprowadzenie relacji do komunikatorów. „Emotki” zamiast spojrzenia w oczy? Wideorozmowy zamiast dotyku? W tym cyfrowym świecie miłość przypomina kolejną aplikację: pobierz, skorzystaj, wyłącz. Jakie związki jesteśmy w stanie stworzyć i utrzymać w takiej konwencji?
Otwiera się lekkimi padami, które flirtują z bezlitosnym, industrialnym basem. Ta dysharmonia to oczywista alegoria. A nadchodząca niebawem perkusja będzie lekka i czysta. Jakby mimo nieuniknionej mechanizacji wciąż istniała szansa na bliskość. „Loving In The Machine Age” stawia niewygodne pytanie – co potrafimy zaoferować będąc jedynie przyklejeni do ekranów? Dalej już wszystko układa się w spójną całość. Sidechaing sprawia, iż słuchając zaczynamy poruszać się w tym bujającym rytmie. A więc odpowiedź twierdząca: mimo wszystko są możliwe wartościowe relacje.
„WHISPERS OF SILICON SOUL”
Najpierw intymny szept, potem atak syntetycznego blichtru. Czy w tej „silikonowej” duszy jest miejsce na prawdziwą wrażliwość? Kontrast buduje się od pierwszych sekund. Niemal kinowy, prawie gamingowy wstęp przechodzi w naturalne solo wiolonczeli, by nagle elektronika wdarła się znów z impetem. Smyczki rytmizują w tandemie z drapieżnymi syntezatorami, a w tle filtrowane niecodzienne plamy dźwięku. Nagle pojawia się arpeggiowane piano, barwy balansujące na granicy lo-fi i falujący szum, niczym echo futurystycznego, neonowego miasta. Brzmi to spójnie, choć pełne jest zgrzytów i kontrastów. „Whispers Of Silicon Soul” pyta wprost – czy ludzki szept może jeszcze przebić się przez silikonową fasadę?
„MIND OF GLASS”
Szkło kusi krystalicznym blaskiem, lecz jest zimne. Tak brzmi ten utwór. Instrumenty dęte, ale w otoczeniu śnieżnobiałej elektroniki, głęboki bas w quasi-perkusyjnych jasnych wstrząsach. A wszystko to w barwach chłodnych, przestrzennych, mroźnych. Tak wygląda umysł ze szkła. Jest klarowny, idealny, bez skazy. Nie ma w nim miejsca na kompromisy. Nie ma ciepła, wrażliwości, uczuć. Nie chcesz takiego spotkać na swej drodze. Ten utwór to ostrzeżenie: słuchaj uważnie, by rozpoznać tę sterylną pustkę, zanim będzie za późno.
„AUTOMATED DESIRES”
Wstęp uwodzi transowym echem starej berlińskiej szkoły w stylu Tangerine Dream lub Klausa Schulze. Spokojnie wciąga w hipnotyczny rytm, by potem rozbić się o nową falę dźwięków: elektryczną gitarę, subtelną perkusję i w końcu intymną wręcz harfę. Ten kolaż z pozoru nie pasuje do technologicznego klimatu, to wręcz mezalians. Jest jednak metaforą pragnień w świecie zdominowanym przez algorytmy. Czy da się kontrolować naszą potrzebę bliskości? A może nawet zaprogramować? „Automated Desires” daje do zrozumienia, że w świecie automatyzacji nawet najbardziej ludzkie tęsknoty mogą ulec dehumanizacji.
„I THINK, THEREFORE I FEEL”
Festiwal niezwykłych barw analogowych. Organowy wstęp, miękkie jak puch pady, co wabią melancholią, intrygujące solo, które dla jednych jest leadem dla innych gitarą. No i ten bas. Bardziej go poczujesz niż usłyszysz. A propos – myślisz, więc czujesz. Kartezjusz się pomylił. Wspominał coś o myśleniu, ale zapomniał, że prawdziwa świadomość zaczyna się od czucia. A Ty jaki jesteś w relacjach – kalkulujesz czy odczuwasz? Bo z tym bywa różnie. Posłuchaj w nocy, gdy granica między myślą a uczuciem nie jest już oczywista.
„HEART-MIND HARMONY”
To nie kompromis. To nie wybór. To fuzja, która nie powinna zagrać – a jednak działa. Ciepło analogowych syntezatorów wchodzi w relację z chłodną, filtrowaną wokalizą. Delikatny rytm uwodzi, by w końcu oprzeć się o szorstką krawędź. Kontrast? Nie. Symbioza.
Pięć minut, by zrozumieć: harmonia serca i rozumu nie tylko jest możliwa. Jest jedynym sensownym rozwiązaniem. Wszystko inne to chaos albo cisza. Ten utwór nie pyta o zdanie. Po prostu udowadnia, że balans istnieje. I nie jest nudny. Jest nieunikniony.
Muzycznie – kwintesencja płyty. Jeden z najlepszych utworów.
„WIRED TOGETHER”
Skok w lata 80. XX wieku, potem rajd przez dekady. Style się mieszają, jakby ktoś wrzucił wszystko do wirówki i zapomniał o zasadach. Brzmienia, które nie powinny ze sobą przebywać, nagle się zazębiają. Piano? Jest. Saksofon z syntezatora? Aż chce się, aby trwał dłużej. Bas wwiercający się w czaszkę jak wiertło dentysty – niekomfortowo, ale hipnotycznie. Maszyny gadają. A nad wszystkim unosi się swobodny śmiech.
To muzyczny eksperyment, jaki nie miał prawa się udać. A jednak działa. Bo czasem chaos okazuje się magią. Jak relacje, którym nikt szans nie dawał, a one ku zdziwieniu wszystkich – trwają i błyszczą.
„YOUR HEART IS FASTER THAN MY MIND”
Dlaczego radiowcy zwykle wybierali ten utwór? Może przez magnetyzujący bas, który uzależnia. Rytm, co zniknie, zanim zdążysz go oswoić. Drapiący distortion perkusji, jakiego jeszcze nie słyszałeś. Przestrzeń i soczystość analogów. A może za całość i każdy z osobna detal. Miksowanie trwało przecież godzinami… I pewnie to sprawia, że chce się go słuchać w kółko.
Niektórzy pytali o tytuł. Choć niepotrzebnie, bo rozpoznali własne starcia. Serce pędzi, ale umysł ciągnie za smycz. Impuls ściera się z refleksją. Pragnienie z rozwagą. Ja kontra ty. Ja kontra ja. Spontaniczna eksplozja emocji czy przemyślana decyzyjność. Wybieraj. Tu nie ma spokoju, to zderzenie żywiołów. Emocjonalna przepychanka w 4 minuty. Alegoria? Oczywiście. Tytuły na tym albumie to przecież wgląd w zawiłości związków. Niewypowiedziane napięcia i ciche bitwy.
„KISS FROM A ROSE (THORN EDITION)”
Syntezator jak chór. Akordy jak słowa. W muzyce elektronicznej nie ma barier. Ani zasad, których nie można złamać. Pocałunek róży? Powinien być miękki i zapamiętany na długo. Ale to jest edycja cierniowa. Róża hipnotyzuje zapachem, oszałamia kolorem, wabi, czaruje… Róża jak dźwięki. A potem wbija kolce. Najpiękniejsze rzeczy ranią najgłębiej. Znałeś to wcześniej? W relacjach? W uczuciach? Ja na szczęście nie.
To kompozycja inna niż pozostałe. Utkana z miłości. Perła na płycie, która nie powstałaby bez Niej. Bo są róże, które nie ranią. I mają głos anioła. Jak Justine.
„INTELLECTUAL TENSION”
Oni? Nigdy nie powinni być razem. Niedopasowani, mentalnie oddaleni o lata świetlne. Każdy takich zna. A jednak coś ich skleiło. Coś, czego nikt nie rozumiał. Intelektualne spięcie – tak nazywali to życzliwi. Oni sami nie musieli. Bo to nie była logika, a przyciąganie na przekór rozsądkowi.
Tak brzmi ten utwór. Zaskakuje, wymyka się definicjom, balansuje niepewnie na granicy chaosu i porządku. Nie zanucisz go pod nosem. Nie zapamiętasz melodii. Bo to nie melodia, lecz atmosfera. Stan umysłu. Gra napięć i kontrastów. Jak u nich.
A teraz wróć na początek. Posłuchaj płyty od nowa. Z nową świadomością. Z nową perspektywą. Bo to, co wydawało się przypadkiem, wcale nim nie jest.
AUTOR: Mindheal
TYTUŁ: Heart and Mind
WYTWÓRNIA: Mindheal
WYDANE: 17.01.2025
w partnerstwie