Kilka dni temu pojawił się debiutancki album projektu Inner Rival zatytułowany… Inner Rival. Dziś Filip Zieliński opowiada FYH o tym, jak powstawały utwory składające się na pierwszą płytę Inner Rival oraz o czym tak naprawdę są.
„A Lot!”
Utwór, którego główny motyw powstał jako jeden z pierwszych w mojej głowie. Nieudolnie grany przeze mnie szybo w rękach Janka (Jan Niedzielski – Gitary i Bas) stał się świetną bazą do bardzo energetycznego numeru. Dodając do tego etniczne bębny Patrycji Napierały (Same Suki), uzyskaliśmy utwór, który świetnie nadawał się na otwarcie albumu. Na końcu utworu pojawia się motyw zagrany na gitarze elektrycznej, nieliczny na płycie…wszak płycie akustycznej.
„Idle Hands”
„Idle Hands” był także utworem, który powstał jako jeden z pierwszych. Widzieliśmy w nim na początku największy potencjał komercyjny. Bardzo konsekwentny utwór, bardzo mocno oparty na „sitarowym” leitmotivie, który powstał jako baza kompozycji. Drugi numer po „A Lot!” utrzymujący motorykę, głównie za sprawą partii bębnów Adama (Adam Łukaszek – Perkusja). Piosenka została skomponowana bardzo szybko i nie było już w niej więcej poprawek. Tekst także przyszedł bardzo naturalnie…ot…jeden z tych utworów, z którego jesteś dumny nawet po wielu miesiącach.
„Once More”
Można powiedzieć, że całościowo utwór Janka. On skomponował muzykę w 95% ja dołożyłem tekst, który był napisany dla niego. Janek nie czuł się na siłach sam pisać, ale wiem z pewnego źródła, że trafiłem w dziesiątkę (śmiech) Kompozycja zdecydowanie w kontrapunkcie do dwóch pierwszych pod względem charakteru, ale nie nazwałbym utworu balladą. „Once More” niesie spore pokłady energii. Ciekawe użycie banjo zaraz po świetnej solówce Janka.
„Gold Town”
Powrót do mocniejszego uderzenia. Na początku powstał stonerowy riff, który świetnie zabrzmiał z masywnym basem. Solówki całościowo w tym numerze zagrane są na gitarze elektrycznej. Chodziło o utrzymanie brzmienia kiedy Janek grał slidem. W „Gold Town” pobawiliśmy się mocno barwami głosu na zwrotkach, powstało też sporo drugich głosów, które nadały przestrzeni, zwłaszcza na refrenach i bridge’u. Tekst nie był łatwy do napisania, gdyż trzeba było uważać na frazowanie i ilość sylab. Z pomocą przybył jak zawsze nieoceniony Frazer Stanley, który zawsze pomaga mi w edycji moich tekstów. Efekt końcowy bardzo nas zadowolił. Po prostu koncertowy numer!
„Until I’m Done”
Jeden z najważniejszych dla mnie utworów na płycie. Mój swoisty bunt przeciwko temu, co się dzieje w obecnej muzyce…sztuce. To nie są wartości, które mnie kształtowały jako muzyka i człowieka. Nie walczę z tym, postaram sobie zmienić miejsce i czas, aby spokojnie robić swoje. Wszystko to w energetycznej mieszance rocka i country… Ale takiego minorowego country. Po krótkich badaniach okazało się, że piosenka ma największy potencjał komercyjny, dlatego powstał do niej teledysk.
„Inner Rival”
Pamiętam jak Janek poganiał mnie z tym utworem: „Dośpiewaj coś, cokolwiek, bo nie wiem, w którą stronę to wszystko ma iść”. Początkowo nie czułem tego numeru. Taki zlepek motywów, dobrych, ale motywów… Aż któregoś marcowego popołudnia wstałem i nagrałem wstępne linie wokalne. Po wysłaniu do Janka usłyszałem: „Nic K*#%A nie zmieniaj”. I już byliśmy w domu…to znaczy w robocie! Jeden z tych numerów, co się potrafi przytkać, ale jak się pchnie odpowiedni klocek, to domino leci. Tekst powstał w niecałą godzinę. Najdłuższy numer na płycie z dość psychodeliczną końcówką. Fani progrocka docenią.
„Will Remain”
Bardzo etniczny numer, a to głównie za sprawą metrum 6/8. Bardzo dużo rola drugich głosów i chórków, sporo poświęciliśmy czasu na dopieszczenie tych harmonii. Efekt końcowy jest świetny. Był czas, że ten utwór także utknął i nie wiedzieliśmy jak skleić wszystkie części, aż któregoś dnia Janek przesłał mi w wersji demo nagranie z solówką. Świetnie zagrana solówka na jeszcze lepszym podkładzie…harmonicznie się tam dzieje! Bardzo lubię śpiewać tę piosenkę na żywo…bardzo dobra energia.
„Beside Myself”
Chyba najmocniejszy utwór na płycie. Powstał także na początku komponowania. Pierwszy riff to strzał w pysk, oczywiście jak na akustyczne granie (śmiech) Jestem bardzo zadowolony z partii basu, który został potraktowany bardzo gitarowo. W środku bardzo psychodeliczny bridge, taki nasz szczególny ukłon dla dziewięćdziesiątych. Na koncertach będzie można sobie w nim na dużo pozwolić. Końcówka mocno wymagająca dla mnie…pomęczyli mnie w studiu (śmiech)
„Change My Name”
Obok „Until I’m Done” najważniejszy numer dla mnie na płycie. Bardzo liryczny na zwrotkach i tak samo dramatyczny na refrenach. Bardzo gitarowy utwór, ze świetną partią Adama. Początkowo solówka przewidziana była tylko na partię gitary, ale na płycie zagrał także partię wiolonczeli Karol Wachnik. Ponoć można się wzruszyć (śmiech)
„Bitter Sweet”
Truskawka na torcie, jak to mawiał klasyk! Potężnie brzmiący utwór na 6/8 (drugi na płycie), który rozpędza się aż do końca. Inspiracji było sporo. Słychać w nim chociażby naleciałości hiszpańskie w początkowej solówce. Mocno skontrastowany, z mocnym wokalem. Najlepszy utwór na zakończenie płyty.
Względem formy jeden z ciekawszych utworów na płycie. Końcówka może zaskoczyć. Najl płyty.
AUTOR: Inner Rival
TYTUŁ: Inner Rival
WYTWÓRNIA: Music & More
WYDANE: 15 lutego 2019
Tekst powstał przy współpracy z agencją Cantara Music.