Starzy znajomi w akcji. Dwudzieste szóste rozimprowizowane iberyjskie wydawnictwo w Multikulti jest już faktem (numer 25 za… tydzień?), a że jest to płyta po prostu oszałamiająca, trzeba o niej napisać.


AUTOR: Gonçalo Almeida / Yedo Gibson / Pedro Melo Alves / Vasco Trilla / Luís Vicente
TYTUŁ: Dog Star
WYTWÓRNIA: Multikulti / Spontaneous Tribune Series
WYDANE: 26.11.2021


Wszyscy się tutaj znają. Poza Yedo Gibsonem, który jest Brazylijczykiem, skład Dog Star, lub też imiennego kwintetu, stanowią Portugalczycy. Jeśli wspomnę, że w obu krajach mówi się po portugalsku, wszystko będzie się zgadzać. Nawet jeśli Vasco Trilla od lat mieszka w Katalonii, nadal łączą go więzy portugalskiej krwi. Portugalskiej, czyli wybuchowej, czyli żywej, czyli żwawej.

Rozimprowizowanej.

Kwintet Gonçalo Almeidy, Yedo Gibsona, Pedro Melo Alvesa, Vasco Trilli i Luísa Vicente materiał nagrał rok temu, w styczniu 2021 roku w Póvoa de Além w Lizbonie. Dwa zestawy perkusyjne, kontrabas, saksofony, trąbka. Na Dog Star jest wszystko, co być powinno do osiągnięcia muzycznej jazzowej nirwany. I tak rzeczywiście jest.

Brazylijsko-portugalski skład skrupulatnie buduje napięcie. Robią to zresztą na utartym, standardowym motywie free improv, do którego można zacytować Kicię Kocię: najpierw powoli, potem trochę szybciej, wreszcie się rozpędził i teraz sunie po torach jak rakieta. Koła wesoło stukają o szyny. No i tak jest. Jest delikatnie na początku, niemal ambientowo, spokojnie, coś jakby cisza przed burzą. „I” to niemal gra na granicy ciszy. Tajemnicze dźwięki opierające się na perkusyjnym pogłosie i sporadycznych, przyczajonych piskach trąbki, przedłużonym dronie saksofonu. Tutaj kwintet mógł sobie pozwolić na laboratoryjne wręcz badanie dźwięku – utwór trwa niespełna dwadzieścia siedem minut, szmat czasu, dlatego i sporo się dzieje.

Muzycy skaczą między tematami, zresztą ciężko tu o temacie mówić, „I” wydaje się być kontrolowanym zlepkiem dźwięków, pokazem siły improwizacji muzyków, tej solowej, jak i w poszczególnych układach. Ciekawie wypadają dwa sety perkusyjne (ale motyw od 11:18 jest rewelacyjny. Skromny, minimalistyczny, ale jak stanowczo przecinający atmosferę kawałka), Gonçalo Almeida przepływa po strunach kontrabasu, muskając powietrze mocnymi akcentami. Ale to dęciaki rządzą. I w „I” i na każdym z pozostałych kawałków. Jadowita trąbka Luísa Vicente, silne saksofony Yedo Gibsona.

Napięcie, zelektryzowane, zagęszczone przestrzenie nagrań, bijąca z nich dzikość, szaleństwo, które, niczym letnie lizbońskie wieczory, rozwija się stopniowo, powoli, by w końcu uderzyć z nienamacalną, bezkresną siłą luzu i radości, może i muzycznej furii (druga część „III”) budują klimat Dog Star.

Wszyscy, z wyjątkiem Pedra Melo Alvesa, byli już obecni w płytach Spontaneous Tribune Series, dlatego dobrze znamy ich warsztat, wiemy, na co można liczyć, odpalając płyty Luísa Vicente, jak bębni i bawi się możliwościami perkusjonaliów, przeróżnych obiektów Vasco Trilla. Czy Dog Star zaskakuje? W żadnym wypadku. Wiedziałem, czego się spodziewać. A spodziewałem się czystej iberyjskiej improwizacji. Nie pomyliłem się.

NASZA SKALA OCEN

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: