23 marca w Cafe Kulturalna wystąpi żeński kwartet Lor. Koncert w ramach cyklu Distorted Club to dobra okazja, żeby sprawdzić, dlaczego ich klip do utworu „Windmill” ma dwieście tysięcy odtworzeń.
Koncert w Warszawie to także możliwość wysłuchania jednego z najciekawszych ostatnio zespołów, o którym jest głośno, choć… nie ma jeszcze płyty. Taka sytuacja wydarzyła się ostatnio w rodzimym indiefolkowym światku chyba tylko w przypadku Lilly Hates Roses, o których piosence „Youth” pisano w internetowym New Musical Express. To był dobry start w dorosłe muzyczne życie, a Lor, kwartet z Krakowa, wydaje się być na poprawnej drodze do sukcesu.
Od końca. „Keaton” to najnowsza kompozycja Lor, która ukazała się w lutym bieżącego roku. Ładny teledysk, delikatna melodia, spokojny wokal i urocze, chwytające za serca (i śledzionę też) smyki. Krakowski kwartet coraz szerzej rozpycha się łokciami na scenie (29 tysięcy odtworzeń teledysku), a ich obecny status ma już taki poziom, że wielu innych artystów mogłoby pozazdrościć. Głupich liczb ciąg dalszy – patrząc nawet na facebooka, pięć tysięcy fanów może robić wrażenie. Wspomniane dwieście tysięcy (DWIEŚCIE TYSIĘCY) odtworzeń „Windmill” też działa na wyobraźnię. Kolejne liczby?
2015 – w tym roku zrobiło się o Lor stosunkowo głośno. Co ważne, dziewczyny wówczas… chodziły do gimnazjum. Dziś, starsze już wiekowo i za sprawą doświadczeń życiowo-muzycznych, wywindowały swój styl kilka poziomów wyżej. Pierwszy utwór stanowił inspirację obrazem Friedensreich Hundertwasser. „The Garden of Happy Dead People” ukazywało dwugłos dziewczyn w ładnym świetle, pianino i skrzypce zgrabnie ze sobą współpracowały.
Inspirują się Agnes Obel, Sóley, blisko im do skandynawskiego folku. To ostatnie bywa bardzo ryzykowne, bo wielu, wielu, no bardzo duża ilość artystów w swoich muzycznych zainteresowaniach uwzględnia nordyckich wykonawców, znając tylko kilka nazw (najczęściej tych najpopularniejszych). Ja bym słyszała w nagraniach Lor także wpływy Andrew Birda, wczesnej Mariki Hackman, trochę też Cœur de pirate. To ładne inspiracje, nawet jeśli Lor nie słuchają tych muzyków na co dzień. Delikatność panny Hackman, gdzieś z czasów akustycznej wersji „Cinnamon”, można wyłapać we wczesnej fazie „Windmill”, kompozycji lirycznej, smutnej, pełnej melancholii. I z ładnym klipem, który przygotowali Motion Pikczer.
Jasne, za wcześnie jest wyrokować i wróżyć przyszłość Lor, to młode jeszcze dziewczyny, które dopiero się muzycznie kształtują, wciąż się uczą i… grają. Grają i śpiewają. Robią to ładnie, folkowo i popowo, czyli tak, jak jest obecnie popularnie. W Kulturalnej 23 marca przewidujemy tłumy. Bo miłe dla ucha melodie, damskie wokale i szlachetne instrumenty (do takich z całą pewnością można zaliczyć skrzypce) działają na słuchaczy jak niewiele innych rzeczy.
23 marca 2017
Cafe Kulturalna (Plac Defilad 1, Warszawa)
Godzina: 21.30
Bilety: 20 zł (przedsprzedaż) / 25 zł (w dniu koncertu)
EVENT: K L I K!