Jeremy Gara w Cafe Kulturalna? Perkusista Arcade Fire już w ten czwartek wystąpi solo w samym centrum Warszawy.

W dużych i znanych zespołach chyba najbardziej lubię, kiedy ich członkowie angażują się w inne, najczęściej solowe (chociaż niekoniecznie) projekty. Wtedy jestem o wiele bardziej spokojny, że główny projekt nie straci na świeżości i będzie stale się rozwijał. Bo muzyczne spotkania z innymi muzykami, nawet jeśli jesteś już uwielbiany przez tysiące ludzi na świecie, nadal bywają niezwykle rozwijające i stymulują do poszerzania horyzontów, przesuwania granic. Wydawać by się mogło, że najłatwiej mają perkusiści, bo przecież perkusja to perkusja – jeżeli tłuczesz z dokładnością metronomu, to nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś zagrał całą trasę z nieswoim zespołem. Ale to nie o to w tym wszystkim chodzi. A pałker Arcade Fire, Jeremy Gara, chyba wie o tym najlepiej. I już wkrótce udowodni także na żywo, że poza perkusją jest po prostu niezwykle utalentowanym muzykiem, ba! – w końcu multiinstrumentalistą.

kulturalna-12-2016-by-lukasz-rychlicki-min

Wydany w marcu tego roku album Limn jest solowym debiutem Kanadyjczyka. To zbiór dziesięciu kawałków utrzymanych w bardzo intymnej stylistyce ambientu. I od początku do końca, łącznie z zagadkową okładką, nieco zbliżoną do dzieł Marka Rothko, jest dziełem Gary. Otwierający płytę, singlowy kawałek „Divinity” to tylko mała próbka tego, co dzieje się w całym materiale. Bardzo mrocznie robi się już w następującym po nim utworze „Chicago”, który roztacza przez słuchaczem całe połacie wibrującego, przesterowanego nojzu i jest także zdecydowanym highlightem całego albumu. To całkiem miła odmiana, szczególnie dla tych, którzy spodziewali się po tym projekcie jakichkolwiek punktów stycznych z macierzystym Arcade Fire.

Gęsia skórka na rękach utrzymuje się aż do ostatnich sekund kończącego album „A New Age”. Jeremy Gara rzucił więc słuchaczom, ale też sobie, nie lada wyzwanie. To zdecydowanie nie jest materiał, który puszczony podczas miłej kolacji z rodziną będzie przyjemnie pobrzmiewał gdzieś w tle. To solidny, dobrze wysmarowany kawał muzyki, z którą trzeba zmierzyć się sam na sam.

Najbliższą okazją, by stanąć oko w oko z kanadyjskim mistrzem muzycznego suspensu będzie warszawski koncert Jeremy’ego, który odbędzie się w czwartek, 15 grudnia w Cafe Kulturalna. Mocno zastanawia forma, w jakiej artysta postanowi przedstawić swoją muzykę – czy poprzestanie na odegraniu kawałków (w co wątpię), czy postawi na otwartą formę występu i da upust swojej muzycznej wyobraźni, rozwijając partie zapoczątkowane na Limn, które będą jedynie punktem wyjścia do dalszych muzycznych przeżyć. Ja głęboko wierzę w ten drugi scenariusz i jestem absolutnie pewien, że to będzie wyjątkowy koncert.

15 grudnia 2016
Cafe Kulturalna (Plac Defilad 1, Warszawa)
Godzina: 21.30
Bilety: 20 zł (rezerwacja przez newsletter Kulturalnej, maksymalnie do godziny 18 w dniu gigu) / 25 zł (w dniu koncertu)
EVENT: K L I K!

%d bloggers like this: