Lada dzień startuje trasa koncertowa Innercity Ensemble. Supegrupa odwiedzi siedem miast. Polecamy te wydarzenia, bo jest co polecać.
Najpierw było wdzięcznie zatytułowane Innercity Ensemble w wersji EP, potem nadszedł czas debiutu – Katahdin. Po pełnoprawnym długograju pojawiła się dwójeczka z dwiema kreskami „II”, a teraz? A teraz Innercity Ensemble dalej idą tym torem, przygotowując III.
No, oni już tę płytę przygotowali, a Instant Classic wydało – 24 października – więc czas najwyższy ruszać w trasę koncertową promującą nowy album. Trasa to będzie naprawdę ciekawa, tak samo zresztą jak i muzyka Innercity Ensemble, bo zespół odwiedzi aż siedem miast: start w Toruniu, jednym z trzech kluczowych dla projektu miast. Następnie IE odwiedzą Poznań (drugie z trzech kluczowych miast), Łódź i Fabrykę Sztuki, by dzień później, 20 listopada wpaść do stolicy i wystąpić w Teatrze Syrena.
Po kilku dniach odpoczynku zespół znowu rozpocznie koncertowanie, tym razem w samym sercu Małopolski – Krakowie, by odbić na łowicki Tipes Topes Festiwal. Kropkę nad i postawi się w Bydgoszczy i w tamtejszym Mózgu, miejscu, gdzie wszystko się zaczęło.
Bo zaczęło się tak:
Zaczęło się ciekawie i niemniej robiło się z każdym kolejnym wydawnictwem. Duża w tym zasługa składu, bo personalnie Innercity ensemble to najwyższa półka. Radek Dziubek, Rafał Iwański, Wojtek Jachna, Rafał Kołacki, Artur Maćkowiak, Tomek Popowski i Kuba Ziołek, lecąc alfabetycznie według nazwisk. Nazwiska robią wrażenie, wrażenie robią też projekty, z których do IE wyszli muzycy. T’ien Lai, Stara Rzeka, HATI, TROPY, Contemporary Noise Sextet czy w końcu kolos Alameda. Nazwy duże, uznawane i rozchwytywane, w skrócie można stwierdzić, że mające swój znak wysokiej jakości.
W tym roku Innercity Ensemble wydali swoją długogrającą płytę numer trzy. III to nic innego, jak znane z wcześniejszych albumów supergrupy transowe i improwizowane melodie z dużym znaczeniem rytmiki. Tym razem zespół jednak postanowił pójść o krok dalej, czasem rezygnując z tego ostatniego aspektu, czasem idąc tylko w orientalno-bliskowschodnie aranże. Zmiany? Przede wszystkim odejście od tego post-rockowego i noise’owego zacięcia. Eteryczność i swoista metafizyka. Czy takich doznań możemy się spodziewać na nadchodzących koncertach? Wszystko na to wskazuje.