Zdaniem Resident Advisor, MELT to najlepszy na świecie lipcowy festiwal. Mieszanka dekadenckiego stylu imprezowego Niemców z krajobrazem Muzeum Żelaza i fenomenalnym line-upem rzeczywiście obiecuje niemało. Mam ochotę sprawdzić w tym roku, jak im to wychodzi.
Trochę jak polski Tauron, MELT (i kilka innych imprez) wybrał sobie za scenerię industrialne pozostałości, w tym przypadku muzeum maszyn przemysłowych z XX wieku. Obiekt, znajdujący się na liście Światowego Dziedzictwa Przemysłowego UNESCO, ożyje za dwa tygodnie, między 13 a 15 lipca, kiedy śmietanka światowej elektroniki, alternatywy, hip-hopu i innych gatunków przyjedzie celebrować weekend w najlepszym towarzystwie – niemieckiej publiczności, dla mnie już nieodłącznie kojarzącej się z barokowymi kostiumami, niebywałą otwartością, miłością do ekstrawaganckich gadżetów i chyba najbardziej przyjazną imprezową atmosferą. Wróciłam dopiero z weekendu w podberlińskim lesie, gdzie odbywał się wielodniowy karnawał muzyki, sztuki, polityki, cyrku i tym podobnych – Fusion. Moje wrażenia wyniesione z berlińskich klubów potwierdziły się w tym baśniowym krajobrazie i labiryncie doświadczeń. MELT ma więc spore szanse okazać się podobnie eklektycznym i unikalnym wydarzeniem.
Kilka elementów line-upu, które wyróżniają festiwal na pierwszy rzut oka:
Sleepless Floor – takie radykalne rozwiązania taniec-non-stop pojawiają się czasami na alternatywnych imprezach (do moich ulubionych przykładów należało 48-hour drone party w Utrechcie podczas Le Guess Who?), a Bezsenny Dancefloor pasuje wyśmienicie wszelkim imprezom odbywających się w miejscach z zaawansowaną kulturą rave. Spodziewam się wielu wytrawnych tancerzy na tej scenie, zaprogramowanej przez samą Ellen Allien.
Sztuka – MELT ma na te potrzeby dwie przestrzenie w tym roku, Oranżerię i forum w lesie. Będą instalacje i przedstawienia audiowizualne, performanse, drag shows w domku na drzewie (gdzie przez trzy dni odbywała się będzie sesja estetycznej transformacji pod batutą Pansy Parker, z klasyczną polityką: co dzieje się w House of Presents, zostaje w House of Presents – parental advisory). Do tego panele, spotkania na temat menstruacji czy oszczędzania wody, warsztaty z ubraniami vintage i inne atrakcje. Ubrania, polityka, seks, jedzenie i sztuka. Ważne tematy.
Yoga. Dla tych z nas, którzy odpuszczają siłownie i inne zajęcia, będzie szansa na zrekompensowanie zaległości i rozciągnięcie obolałych kończyn.
Jezioro – podobno ma być ciepło!
Co do line-upu, to wśród gigantów mamy Tylera, Kreatora, The Internet, Jona Hopkinsa i Fever Ray (o których niedawno z zachwytem pisałam z Barcelony), wspólny występ Modeselektora i Apparata (DJ-skie b2b, nie powrót Moderata), Little Dragon z nowym albumem, scenę MELTSelektor nadzorowana przez Modeselektora, klasyki – The xx czy Florence, oraz nowsze objawienia, takie jak Kali Uchis, czy oklaskiwany za fenomenalny debiutancki album z 2017 roku Moses Sumney. I dziesiątki innych obiecujących gigów.
Więcej informacji na temat festiwalu na stronie internetowej i fanpage’u.