Pełna żalu, smutku, wypełniona stratą płyta Przez łzy to pozycja obowiązkowa tym wielkotygodniowym czasie. Muzyka pasyjna, chorały, psalmy… Zebrane i wykonane przez Zespół śpiewaków miasta Katowice „Camerata Silesia” dzieła Romana Padlewskiego i Joanny Wnuk-Nazarowej są po prostu piękne. Łamiąco piękne.


AUTOR: Roman Padlewski, Joanna Wnuk-Nazarowa, Camerata Silesia, Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach
TYTUŁ: Przez łzy
WYTWÓRNIA: Dux
WYDANE: 28.02.2020


„Stabat mater” to trzynastowieczny chorał gregoriański, do którego nuty komponowali już i Antonín Dvořák, Joseph Haydn, Franciszek Schubert, Giuseppe Verdi, kolejny Włoch, Antonio Vivaldi, i Arvo Pärt. Spośród polskich kompozytorów trzeba by wymienić Krzysztofa Pendereckiego, Karola Szymanowskiego i współbohatera Przez łzy, Romana Padlewskiego.

Tekst, opowiadający o bólu matki, prawdopodobnie stworzył Jacopone da Todi, choć ta wersja bywa podważana. Zakłada się udział anonimowego autora. Z muzyką jest ta sama sytuacja, nie wskażemy twórcy warstwy melodycznej.

„Stabat mater”, jeden z najpopularniejszych utworów związanych z wydarzeniami wielkopiątkowymi. Cierpienie, smutek i żal, jakie towarzyszyły Matce Boskiej, która opłakiwała Jezusa, próba opisania, zobrazowania i udźwiękowienia dramatu, jaki odbywał się 1988 (lub 1991, zależnie od zakładego źródła) lat temu na Golgocie. Roman Padlewski utwór skomponował w 1939 roku, jeszcze przed II wojną światową. Dziś „Stabat mater” postrzegany jest jako jeden z bardziej dojrzałych w jego dorobku. Żył krótko, jedynie 29 lat, ale utwór napisany na chór a capella porusza. Jest ciężki, monumentalny, pełen nieskrywanej melancholii, ale jednocześnie, przez wykorzystanie wielu wokalistów i wokalistek, momentami zwiewny, unoszący się ponad słuchaczami.

Po długim, niespełna dwudziestominutowym utworze Padlewskiego, na płycie Przez łzy pojawia się sześć kompozycji Joanny Wnuk-Nazarowej. Wpierw „Planctus”, gdzie dominację chóru przełamuje udział instrumentalistów Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach, następnie cykl „Psalmów przyszłości” składający się z pięciu części (już na sam chór).

„Planctus” tytułem i charakterem nawiązuje do średniowiecznych utworów żałobnych, wypełnionych rozżaleniem po stracie kogoś bliskiego. Choć Wnuk-Nazarowa skomponowała swój utwór po katastrofie smoleńskiej, plankty z natury pojawiają się w misteriach pasyjnych. I właśnie ta pasyjność kompozycji, jej nieodwzajemniony smutek, wypełnienie każdej sekundy dzieła melancholią, utratą bliskich (dla kompozytorki były to osoby znajdujące się na pokładzie Tupolewa), uderza w każdej sekundzie „Planctusa”, jedynego utworu, który powstał z wykorzystaniem zespołu.

Sakralne, podniosłe brzmienie mają też „Psalmy przyszłości”, czyli pozostałe pięć krótszych form na chór. Otrzymujemy tu „Psalm Wiary”, „Psalm nadziei?”, „Psalm miłości?”, „Psalm żalu?” i „Psalm dobrej woli”. Niemal wszystkie, z wyjątkiem „Psalmu miłości” Wnuk-Nazarowa rozpisała jedynie na siłę ludzkiego głosu. W tym jednym słyszymy dodatkowo akordeon. A poza tym? Poza tym, wykorzystując dziewiętnastowieczne wiersze Zygmunta Krasińskiego, kompozytorka sięga do patriotyczno-narodowo-duchowych odwołań odbiorców. Sam Krasiński w końcu w swoich „Psalmach przyszłości” (1844-1848, Paryż) widział Polskę jako Chrystusa narodów.

Mamy więc quasi-sakralne, quasi-narodowe wydawnictwo, które broni się samo, tego nie da się podważyć w żaden sposób. To dobra płyta, idealna na rozpoczęty wczoraj Wielki Tydzień, czas pokory, czas kontemplacji.

NASZA SKALA OCEN

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: