Olga Szymula w końcu zdecydowała się wydać solowy materiał 2. Album ukazał się nakładem Nomadic Island, a sama Szymula udowadnia, że jej muzyczna droga staje się coraz bardziej zawiła i ciekawsza.


AUTOR: Olga Szymula
TYTUŁ: 2
WYTWÓRNIA: Nomadic Island
WYDANE: 12 października 2016


W końcu, bo zanim postanowiła postawić na siebie, zdołała nagrać album z Piotrem Cisakiem i Pawłem Oleksińskim oraz dwie pozycje z Marcinem Dymiterem jako BAZA.

2 to album pełen sprzeczności. Z jednej strony mocne i szorstkie rytmicznie kompozycje, kosmiczne drone’y, nautilsowe ambienty, masa przesterów, zgrzytów, zabaw na syntezatorze i innych efektach, z drugiej wokalizy i momentami śpiewy. Te dwie twarze Olgi Szymuli nieco się gryzą, kontrastują, tworząc lekko niespójny, nawet bardzo momentami szaleńczy obraz artystki. Ale o tym zaraz. Naprawdę zaraz.


1 from Olga Szymula on Vimeo.

Tytułem przedstawienia Szymuli, bo pewnie jest to także dla wielu osób postać anonimowa. Może nie w świecie performance, zabaw i igraszek z dźwiękami, ale to raczej artystka galeryjna, której występ bardziej pasuje do jakiegoś CSW niż (…. <— tutaj warto wstawić sobie jakiś klub). Pochodzi z Gdańska, ale od ładnego czasu mieszka poza Polską. Najpierw w Danii, dokładniej w Aarhus, od niedawna nieco dalej, w chłodnym, zlodowaciałym i wymarzonym przez wielu Reykjavíku. Stąd ta popularność w kraju Dawida Podsiadły i Beaty Kozidrak, gdzie lepiej jest napisać wniosek o grant na zrobienie kolejnej inscenizacji związanej z Wyklętymi niż postawić na jakieś fajne przedsięwzięcie w przypadku Szymuli tak duża już nie jest. Warto poszperać, bo Olga to ciekawa artysta. Dobra performerka łącząca i sferę audio, i wideo, tworząc ciekawe show na żywo.

I tak myślę, że 2 sprawdziłoby się znakomicie w wersji live. Sama Szymula twierdzi, że jest to materiał płytowy, winylowy. Coś w tym jest, bo pierwsze trzy indeksy pochłania się niemal bez zakrztuszenia (chrząknąć można przy numerze trzecim). Jeśli kojarzy się performance Olgi Szymuli z autopsji lub sprawdzało się kiedyś jakiekolwiek nagrania w sieci, „1” można pojmować jako wstępniak, intro wprowadzające do głównej części. Coś w tym (chyba) jest [2], bo te pojękujące i skrzeczące drony na wejściu, piski i cyber-harshe w końcówce zgrabnie tworzą atmosferę kolejnego na liście „O”.

Tutaj artystka kreuje już smętne, klawiszowo-horrorowe opowieści z delikatnymi wokalizami. Szymuli na tle melancholijnego pianina łamie się momentami głos, bucząca w tle elektronika podbija aurę niepokoju i senności, a pojawiające się pod koniec psychodeliczne krzyki łamane na psychopatyczne „I adore you” zapowiadają okołotrapowe „Piece of Cake”. Tutaj można chrząknąć momentami, będąc wyrwanym z tej onirycznej baśni „1 + O”, ale jednocześnie nie ma tutaj niczego, czego nie znaleźlibyśmy w występach na żywo. Na koncertach Szymula chwyta megafon/mikrofon i szaleje. Tutaj na płycie tego improwizowanego, zatraconego klimatu nie ma, ale są naprawdę dobre bity i krzyki i melodeklamacja. „Piece by piece, part by part / stay together, baby”, hasła Szymula ma na 2 niezłe, podkłady też dobre przygotowała.

Ale nie kupuję „Gier i Zabaw”, muzycznie to dobry utwór, fajnie rozpisany i niemogący nudzić, ale wokalnie za bardzo jest słodki, może momentami infantylny, kojarzący się, no nie wiem, z Peszek z dawnych lat (przepraszam za zniewagę). Może na żywo zamykająca płytę kompozycja miałaby większą siłę przebicia, może nie rozumiem, może tego jest dla mnie za dużo? (nie, nie jest). Może, może. Może.

Ale 2 to cztery utwory, nie jeden. A te cztery utwory jako całość wypadają pozytywnie, ciekawie i różnorodnie, choć jednocześnie spójnie. Szymula długo kazała czekać na swój solowy album, ale doświadczenie zbierane w dwóch projektach, album nagrany z Cisakiem i własne występy poza krajem zaowocowały, przetarły ścieżki, wydrążyły muzyczną ścieżkę Olgi. Krok postawiony i tylko zastanawiać się, jakie będą kolejne jej wybory.

 

A JAK OCENIAMY?
Naprawdę dobre wejścia, nie ma się do czego przyczepićDużo i różnorodnie, nie zanudziTrapy, trapy, „bejbii”drony, ambienty, cyber-harshe i też harshe w wersji noise
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: