Długo kazały czekać na siebie kolejne Obiady czwartkowe, ale nowym wydaniem cyklu poświęconego muzyce komponowanej, klasycznej i współczesnej rekompensujemy tę przerwę. Poniżej masa dobrych, niezłych i wybitnych płyt.

 


AUTOR: Antoni Kątski, Anna Parkita
TYTUŁ: KĄTSKI • SONATY FORTEPIANOWE • PARKITA.
WYTWÓRNIA: DUX
WYDANE: 02.11.2020


Świetna Anna Parkita mierzy się z reperturarem Antoniego Kątskiego, czyli jesteśmy w połowie XIX wieku i słuchamy pięknych, ujmujących sonat na fortepian zanurzonych w polskim romantyzmie.

Anna Parkita, od epidemicznego października z tytułem doktora Akademii Muzycznej w Gdańsku, na co dzień pracowniczka Uniwersytetu im. Jana Kochanowskiego w Kielcach, to prawdziwa ekspertka w temacie twórczości Antoniego Kąskiego. To właśnie z jego dziełami związana była jej rozprawa doktorska, dzięki DUX w końcu zadebiutowała solowym wydawnictwem. Na Piano sonatas znajdujemy dwa utwory, „I Sonatę fortepianową F-dur op. 156” z 1852 roku i „II Sonatę f-moll op. 310” napisaną dwadzieścia dziewięć lat później. Zresztą obie kompozycje, zagrane i nagrane przez Parkitę, również znalazły się w jej pracy doktorskiej.

Kątski, urodzony w 1816 roku w Krakowie kompozytor, od najmłodszych lat grał na fortepianie, do którego dołożył także skrzypce. Zbierając przeróżne stypendia, mógł kształtować i kształcić się muzycznie i w Wiedniu, i w Moskwie. Mało tego, pobierał też prywatne lekcje u Ludwiga van Beethovena. Jego nazwisko, mimo że nadal mało znane (ale Partkita i Związek Rodu Kątskich starają się promować je coraz odważniej), pojawia się wśród uczniów i wspomnianego Beethovena, i Simona Sechtera, a także Johna Fielda.

Na Piano Sonatas Anna Parkita prezentuje dwie kompozycje dziewiętnastowiecznego (zmarł w 1899 roku, grał niemal na całym świecie!) twórcy. „I Sonata fortepianowa F-dur op. 156”, z podziałem na cztery części, po prostu płynie. We wszystkich Antoni Kątski wyraźnie zarysował tematy, „Allegro non troppo” podsumował zgrabną codą, w „Minuetto” słyszymy bardzo żywe tempo, radość z gry Parkity, wesołość, przez którą wydaje się, że jest to utwór dość krótki. Nostalgią, duchem XIX-wiecznego romantyzmu pachnie Adagio”, gdzie kompozytor jednak postanowił mocniejszym akcentem przełamać główny temat dzieła.

„II Sonata fortepianowa f-moll op. 310”, również z czterema częściami, jawi się jako twór złożony, trudny technicznie, podkreślający umiejętności pianistki. Oparty na wysokich i średnich klawiszach utwór brzmi bardzo, bardzo klasycznie. W książeczce dołączonej do albumu, która być może jest częścią jej doktorskiej pracy, Parkita porównuje trzecia część do dzieł Ferenca Liszta i jest to trafna wzmianka. Możliwe, że losy obu kompozytorów przecięły się w Paryżu, może w Wiedniu, może podczas ogromnych tras koncertowych. Może nie bez znaczenia są tu znajomości z van Beethovenem i Fryderykiem Chopinem czy zamiłowanie Liszta do polskich artystów?

Prowadząc w Łodzi galerię sztuki współczesnej, staramy się przywracać pamięć twórcom i galeriom, które działały w tym mieście w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku. To ważny aspekt edukowania społeczności lokalnej, informowanie o istotnych postaciach ze świata sztuki. Anna Parkita robi dokładnie to samo w kontekście twórczości Antoniego Kątskiego, kompozytora mało znanego, może jeszcze nie do końca odkrytego. Miejmy nadzieję, że Piano sonatas będą ciekawą próbą rozpoczęcia tej opowieści.

NASZA OCENA: 7

 


AUTOR: Ferenc Liszt, Dean Erjavc
TYTUŁ: FRANZ LISZT: Piano Works
WYTWÓRNIA: Austrian Gramophone
WYDANE: 02.2020


Skoro wyżej pojawił się Liszt, kontynuujmy albumem z jego kompozycjami. W ubiegłym roku nakładem Austrian Gramophone ukazało się debiutanckie wydawnictwo Deana Erjavca. Szwajcarski pianista o chorwackich korzeniach miłuje się w twórczości Liszta, to słychać, to też można wyczuć, czytając kilka zdań w booklecie. To, z jakim polotem, niemal wypiekami na twarzy pisze o samym kompozytorze i jego utworach, budzi podziw. Czuć zamiłowanie. No i słychać, bo FRANZ LISZT: Piano Works to bezbłędnie, może nieco zachowawczo, odtwórczo zagrane kompozycje Węgra.

Na płycie pianista umieścił cztery utwory, trzy są wynikiem podróżniczego życia Liszta. Życia pełnego zwrotów akcji, napięcia, swoistej różnorodności. Z tego towarzystwa wyróżnia się tak naprawdę tylko otwierająca płytę kompozycja. „Vallée d’Obermann, S. 160/6 (No. 6 from Années de Pèlerinage, Première Année: Suisse)” to dzieło, które nie ma nic wspólnego ze wspomnieniami z podróży Liszta. To utwór, którego inspiracją była nowela Étienne’a Pivert de Senancoura, Obermann. „Vallée d’Obermann” stanowi jedno z ważniejszych, najbardziej rozbudowanych dzieł Ferenca Liszta. Z melancholijnego początku przechodzi w dynamiczne, quasi-radosne melodie z mocno postawionym tematem w końcówce.

„Sonata h-moll” również jest wyzwaniem dla pianisty. Dean Erjavc porządnie odgrywa jeden z ważniejszych uworów Ferenca Liszta. Sporo było podejść do symboliki kompozycji, że nawiązanie do Fausta, że odniesienia do Biblii, że to autobiografia muzyczna kompozytora. Możliwe, że ten ostatni punkt jest najbliższy prawdzie, bo Liszt stworzył dzieło w czasie związku z poznaną w latach 1846-1847 księżną Karoliną Sayn-Wittgenstein (razem mieszkali w Weimarze). To właśnie wtedy Liszt skomponował sonatę, z wyraźnie zarysowanym wstępem, rozwinięciem i zakończeniem, graną z pełną gamą uczuć i emocji. A rozbudowane zakończenie to kompozytorska klasa Liszta sama w sobie.

Dwa ostatnie utwory, „Aux Cypres de la Villa d’Este No. 1 S. 163/2” i „Die Trauergondel Nr. 2 / La Lugubre Gondola No. 2, S. 200/2”, to też dwie najkrótsze pozycje na FRANZ LISZT: Piano Works. Pierwszy, tak jak i otwierające wydawnictwo „Vallee d’Obermann” pochodzi z fortepianowego cyklu suit Années de pèlerinage. I jakże się od niego różni! Radosna, pełna rzymskiego słońca pierwsza wspomniana kompozycja odchodzi w zapomnienie, w jej miejsce pojawiają się melodie ciężkie, burzliwe, oparte na niskich i mocnych tonach. „La Lugubre Gondola No. 2, S. 200/2” powstało jako efekt wizyty Liszta u Wagnera w czasowych okolicach śmiercy niemieckiego kompozytora, stąd i aura utworu jest pełna melancholii, przytępienia. Dean Erjavc dobrze sobie poradził z repertuarem Liszta, trudnym, wymagającym, naprawdę pięknym. Szwajcar to mknie, to delikatnie wycisza klawisze, z gracją tonuje i podgrzewa atmosferę płynącą z kompozycji bohatera Lisztomanii.

NASZA OCENA: 6.5

 


AUTOR: Ramón Jaffé, Andreas Frölich
TYTUŁ: Russian Impressions
WYTWÓRNIA: Paladino Music
WYDANE: marzec 2020


Rosyjscy romantycy na wiolonczelę i pianino. Ten materiał przeleżał, z niewiadomych przyczyn, 20 lat. Bo Ramón Jaffé i Andreas Frölich zagrali wszystkie kompozycje w 2000 roku w SWR Studio w Stuttgarcie. Dawno, dawno temu. I dziw bierze, że AŻ TAK DAWNO, że nie kwapili się, by wydać Russian Impressions wcześniej, bo to piękne wykonania. Na warsztat łotewsko-niemiecki duet wziął dzieła Nikołaja Pietrowicza Rakova, Aleksandra Grieczaninowa, Milija Bałakiriewa i Nikołaja Miaskowskiego. Nie są to nieznani w Polsce twórcy, Grieczaninow będzie chyba najbardziej rozpoznawalny nad Wisłą. Ale spójrzmy na kompozycje. Płytę rozpoczyna rozbudowana na trzy części praca Rakowa. „Poeme”, „Romance” i „Serenade” idealnie oddają tytułami swój stan. Płynące na fali melancholii „Poeme”, z wibrującą, postawioną na pierwszym planie wiolonczelą urzeka. Nie gorzej jest w nieco ciężkim i powolnyn „Romance”, z lekko jazzującą partią pianina w końcówce, ale utrzymane w iberyjskim duchu „Serenade”, nawiązując do tak naprawdę bardzo popularnych w XIX i XX wieku rozwiązań kompozytorskich Rosjan, wciąga. Jest w tym utworze pewna lekkość, może z powodu wysokich tonów wiolonczeli? Choć równocześnie grające pianino próbuje tę frywolność tłumić. Grieczaninow ze swoją sonatą op. 113 z 1927 roku (drugą z pięciu na wiolonczelę) zanurza się w świat francuskiej klasyki, co słychać najlepiej w środkowym motywie „Menuetto Tragico”. Z kolei finał „Allegro – Allegro molto” swoją nerwowością i elementami dźwiękowej burzy, która wplata się w uporządkowaną partyturę, potrafi przykuć uwagę.

Bałakiriew, słynący przede wszystkim z utworów pisanych na orkiestry, ma w swoim dorobku kilka ciekawych kameralnych prac. Romansów napisał dziesiątki, na Russian Impressions słyszymy tę z 1856 roku i czuć tutaj ogromne oddziaływanie Fryderyka Chopina. Zresztą Milij Bałakiriew był pod ogromnym wpływem polskiego kompozytora. Duża jest w „Romance” rola wiolonczeli, która gra całe swoje spektrum dźwięków, od wysokich do naprawdę niskich tonacji. I w końcu Miaskowski ze swoją sonatą utrzymaną w bardzo ludowym, tradycyjnym brzmieniu. Melodia płynie sobie własnym tempem, spokojnie, z niewielkimi uniesieniami, wyczuwalnym lamentem wiolonczeli, gdzie najwięcej dzieje się w zamykającej utwór części „Allegro con spirito”. Ładnie, ale bez szału.

NASZA OCENA: 5.5


AUTOR: Zbigniew Bargielski, Maria Murawska, Paweł Wakarecy
TYTUŁ: BARGIELSKI • PANOPTICUM • MURAWSKA, WAKARECY
WYTWÓRNIA: DUX
WYDANE: 1.12.2020


Dux wydało świetne wykonania utworów Zbigniewa Bargielskiego przez Marię Murawską (przede wszystkim) i Pawła Wakarecego. Na dwóch płytach usłyszymy 56 kompozycji urodzonego w Łomży twórcy. Są to głównie krótsze formy składające się na minietiudy, jak „7 Studiów”, „Scrabble” czy „Temat z wariacjami” na pierwszej i „Pchli targ” na drugiej płycie. Od studiów zacznijmy, bo to ciekawy przykład neoklasycznej twórczości, zresztą jest to też praca Bargielskiego najwcześniejsza na fortepian, pochodzi z 1957 roku. Siedem burzliwych, lekko chaotycznych i ciężkich utworów stanowi ciekawy początek prac Bargielskiego na fortepian i pianino. „Scrabble”, czyli pięć krótkich form stworzonych na zamówienie X Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Ignacego Jana Paderewskiego, to ciekawa gra skojarzeń. Bargielski skomponował pięć odrębnych dzieł, które, niczym litery w sławnej grze, tworzą odrębne słowa. Wykonawcy mogą, zmieniając kolejność etiud, sami konstruować własny przekaz i to się sprawdza, słuchając płyty, zamieniając poszczególne indeksy, kombinując. Wybornie brzmi też krótkie „Tango”, niecałe trzy minuty przenoszące słuchacza w świat empanadas, tempranillo i gorących nocy w Buenos Aires. Nie można też pominąć „Nokturnu i fantazji”, szczególnie polifonicznej, rozwibrowanej „Fantazji”.

Na płycie numer dwa do Marii Murawskiej dołącza Paweł Wakarecy, 34-letni pianista z Torunia, by razem w duecie wykonać trzy rozbudowane utwory z III zeszytu Pchli targ Zbigniewa Bargielskiego. Zresztą na płycie znajdziemy też utwór o tym tytule. Ale całe wydawnictwo i kompozycje zarówno to kompozycyjne skoki stylistyczne Zbigniewa Bargielskiego, niemal poplątanie palców i dłoni Murawskiej i Wakarecego. Zmiany tempa, dźwiękowa zabawa, flirt ze słuchaczem, ciągłe skoki nastroju. W jednym momencie burza i napór, zaraz delikatna suita, o niemal klasycznym układzie. Nie zapomnijmy też o wdzięcznych fraszkach, radosnych i dynamicznych (poza „Crescendo-decrescendo” o minorowym nastroju) miniaturach z siedmioczęściowego „Pchlego targu”.

NASZA OCENA: 7

 

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA (ŚREDNIA)
%d bloggers like this: