Paweł Pawlik i Szymon Telecki w zdumiewający sposób rozpracowują stuletnie kompozycje Juliusza Wertheima, polskiego kompozytora specjalizującego się w klasycznym romantyzmie.


AUTOR: Paweł Pawlik, Szymon Telecki
TYTUŁ: Wertheim: Works for Piano Solo, Sonata for Piano and Violin
WYTWÓRNIA: Dux
WYDANE: 3.08.2020


Kompozytora, którego utwory nie są nadmiernie eksploatowane wydawniczo, to trzeba zaznaczyć. Urodzony w Warszawie w żydowskiej rodzinie Wertheim swoją twórczością w żaden sposób nie odwołuje się do judaistycznych korzeni. Nie ma w tym jednak nic dziwnego, bo cała rodzina przejęła wyznanie ewangelicko-augsburskie. Co ciekawe (drugi raz), Wertheim mocno przyjaźnił się i z Karolem Szymanowskim, i z Arturem Rubinsteinem. Fortepian łączył z kompozytorstwem, wszystko dopełniał dyrygenturą.

Wydana gdzieś w ubiegłym roku, nagrana w podwarszawskich Otrębusach w latach 2017 (duet) i 2019 (fortepian solo) płyta z utworami Juliusza Wertheima brzmi po prostu świetnie. Świeżo (mimo neoromantycznego backgroundu materiału) i dostojnie. Pierwsze dwadzieścia dwie pozycje z listy to popis pianistycznych możliwości i wirtuozerii Pawła Pawlika. Doktorant – chyba że coś się na przestrzeni roku zmieniło – UMFC w Warszawie wziął na swój warsztat preludia (sześć), trzy mazurki (tu ukłon w stronę Fryderyka Chopina), impromptu w tonacji F-dur i wariacje na fortepian.

W trzech ostatnich kompozycjach do Pawlika dołącza Szymon Telecki, razem grają sonatę na fortepian i skrzypce (fis-moll), utwór mający ponad sto lat, pochodzący z 1917 roku. Co można napisać o tym trzyczęściowym utworze? Uroczy? To za mało. Melancholijny? To też będzie nie do końca trafna określenie. Smutny? Na pewno rzewny. Tak, pełne lamentu skrzypce Teleckiego tworzą wraz z depresyjnymi dźwiękami fortepianu, które wirują w powietrzu sali koncertowej, odbijają się od ścian, zataczają nad głowami słuchaczy kręgi reminiscencji.

Ale wcześniej mamy popisy solowe Pawlika. Pianista znakomicie oddaje ducha romantyzmu Młodej Polski. Gdy trzeba, jak w „Deux Preludes, Op. 5” (Grave) i „Quatre Preludes, Op. 2” (No 2 in C sharp minor: Largo”, gra stanowczo, ciężko, powoli. Gdy można, frywolnie bawi się klawiszami i fakturami melodii Wertheima („Quatre Preludes, Op. 2: No. 3 in F minor: Molto agitato”). Gdy wymaga tego nastrój kompozycji, Paweł Pawlik zapuszcza się w rejony polskiej wsi przełomu XIX i XX wieku. Mowa tu o subtelnych, lekko rozmarzonych i sielskich mazurkach („Drei Weisen im polnischen Volkston, Op. 13”)S.

Nie można nie wspomnieć o dziele masywnym w swej rozciągłości i najbardziej dynamicznym, serii wariacji Wertheima („Variations sur un theme original, Op. 4”). To liczący jedenaście w większości mikrokompozycji (z finałem „Maestoso, tempo di Polacca” trwającym ponad sześć minut), zbiór bardzo różnorodny, zmieniający stylistyki jak w kalejdoskopie. Zresztą kalejdoskop to tutaj fajne określenie, trafnie oddające charakter utworów.

No i co tu w końcu mamy? Odkryte i wypolerowane perły polskiej neoromantycznej myśli kompozytorskiej? Melodie świetne, może za mało eksploatowane przez współczesnych muzyków? Pierwsze wydane wykonanie „Sonaty”? Na każde z tych pytań należy odpowiedzieć twierdząco.

NASZA SKALA OCEN

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: