Szybka piłka, krótka płyta. Guiding Lights wydali, co prawda w ubiegłym roku, ale jednak, drugi długogrający album, za chwilę koncert w Pogłosie w doborowym towarzystwie, więc dlaczego by nie sprawdzić, co znalazło się na Not Much War i dlaczego jest to dobra płyta?

AUTOR: Guiding Lights
TYTUŁ: Not Much War
WYTWÓRNIA: Instant Classic
WYDANE: 30 listopada 2018


Prawie każdy z trzynastu kawałków na Not Much War to dwuminutowa (z hakiem) post-punkowa petarda. Warszawskie trio gra szybko i krótko, energicznie i żywiołowo. W sam raz, żeby zaspokoić potrzebę, idealnie, by nie przedobrzyć. Jest prosto, bo indie/post-punk to prosta muzyka, jest mocno, bo Guiding Lights nie bawią się w półśrodki, w końcu jest przebojowo. I znowu, bo indie/post-punk w dobrym wydaniu kipi od chwytliwych rozwiązań.

Trio tworzone przez Joannę Świderską, Łukasza Ciszaka i Piotra Mączkowskiego na wysokości marca 2017 roku debiutowało dobrym, choć zagranym bez większych fajerwerków, utrzymanym na poziomie albumem New Ways To Feel Bad. To wtedy Adam Mańkowski w recenzji na FYH pisał o płycie:

Największym atutem wypracowanym przez Ciszaka i Świderską są bez wątpienia wokale. On prowadzi i najczęściej otwiera potok cierpkich słów, ona z delikatnym rozchwianiem wtóruje wybrane wersy. W odniesieniu do poziomu przesterowanej gitarowej masy, oboje śpiewają w sposób wycofany. Przynależą do poszczególnych kompozycji, nadają im charakter, a jednocześnie delikatnie równoważą szorstki posmak całego albumu. 

Przy nowej płycie Guiding Lights nie silili się na innowacje. Krótkie i szybkie strzały w postaci utworów przelatują, mkną jak Struś Pędziwiatr, pozostawiając za sobą kurz i dym. To minus, ale i zaleta Not Much War. Jasne, tak jak przy New Ways To Feel Bad, piosenki mogą nie pozostawać w pamięci, mogą wytrącać się po kilku minutach od wysłuchania. Ale, jeśli sięgniemy po dobre nagrania, a tych na drugiej płycie Guiding Lights jest sporo, mogą zadomowić się w odtwarzaczach na dłuższy czas.

Kluczem odwołania do Guiding Lights będą Dinosaur Jr., Sebadoh, momentami Pixies, Galaxie 500, a i Sonic Youth się znajdzie. Ostatnio taką skleję twórczości innych dobrych indierockowych/post-punkowych składów słyszałem chyba tylko na debiucie Yuck (Yuck, 2011 Fat Possum). Jest dobrze, jest chwytliwie, już od drugiego na płycie „Can’t Care Less” towarzyszą nam przesterowane gitary, rytmiczna perka i rozmyte, przykryte instrumentarium wokale. „New Ways To Feel Bad”, tytuł bardzo dobrze znany z debiutu, prowadzi nas w stronę kalifornijskich bulwarów, deskorolek, rolkarzy.

Te obrazy ma się przed oczami przez całe Not Much War. Amerykańskie scenerie znane z filmów, z opisów książek. Szerokie ulice, jeszcze większe chodniki, kanadyjskie domki z drewna klejonego, podjazdy, rowery rzucone niedbale przed garażem. Słońce, luz, American Dream w post-punkowym wydaniu z przedmieść. Takie klatki pojawiają się, czy to słuchając „Can We Talk About Something Else”, „Let It Fall”,  Oh Dear, Oh My”, czy puszczając „Gray on Gray”.

Not Much War prezentuje dziś to, od czego powoli odchodzimy w gitarowo-niezalowym świecie. W czasach, gdy bardziej witają nas melodie spod znaku albo Fugazi i NoMeansNo (co się szczególnie ceni), czy otrzymujemy piosenkowe formuły nawiązujące do indie2.0 (dwie skrajności, wiem, wiem), takie podejście do odkurzania przebojowych, opartych na przesterach i chwytliwej rytmice post-punowych składów stanowi wartość dodaną.

NASZA SKALA OCEN (KLIK)

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: