AUTOR: Fire!
WYTWÓRNIA: Rune Grammofon
WYDANE: 15 stycznia 2016
WIĘCEJ O ALBUMIE

Znajdź kogoś bardziej zapracowanego niż Mats Gustafsson. Głupie zdanie, kilku takich będzie, ale nie psujmy Szwedowi reputacji, bo i tak jest bardzo dobra. To uzasadnione w każdym calu. Fire! natomiast to zespół z takimi pokładami talentu i muzycznego spełnienia, że czegokolwiek nie weźmiemy, musi być i faktycznie jest dobrze. Nie inaczej sytuacja wgląda z She Sleeps, She Sleeps, najnowszym wydawnictwem tria, które ukazało się nakładem norweskiej oficyny Rune Grammofon.

Związana na stałe z wytwórnią z Oslo formacja od lat na nowo interpretuje muzykę improwizowaną, skrupulatnie rozszerzając jej i tak ogromne granice. O co chodzi? O to wielowątkowe podejście do komponowania. Komponowania, tak, bo poza free-impro mam odczucie, że Szwedzi musieli niejako rozpisać te utwory na chociażby pojedyncze, ale scalające się frazy. Wyszło im, jak to w ich przypadku bywa, znakomicie. Na spokojnie, powoli, idealnie do nadanego przez nich tytułu. No, z malutkimi wyjąteczkami.

She Sleeps, She Sleeps to album posępny, po prostu smutny w swoim wydźwięku, płynący własnym nurtem i tempem. Trio tworzone przez Matsa Gustafssona, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina nagrało płytę mroczną, powolną, ale sprawiającą ogromną radość słuchaczom. Tak, takie melodie się ceni, i nieważne już, o którym z utworów na tym wydawnictwie mówimy. Ale pomówmy o nich choć chwilkę, bo niejako odbiegają od standardów, do których przyzwyczaili nas Fire!

Otwierające płytę „She Owned His Voice” mniej więcej zakreśla schematy całego wydawnictwa. Mniej, bo jest to wybitnie rozimprowizowany utwór, jeśli popatrzymy na pozostałe nagrania z She Sleeps, She Sleeps. To, co prawda, nie jest pełne szaleństwo, z którego słynie Gustafsson (żeby wspomnieć tylko o także tegorocznym Melt), ale na warunki płyty jest nieźle. Tym jednak, co scala utwór numer jeden z pozostałą częścią płyty, jest sama aura. Ponura, melancholijna, a to za sprawą saksofonu właśnie. Mats ciągnie na saksofonie swoje smętne opowieści, a pozostali członkowie zespołu mu w tym nie przeszkadzają. Tempo nadawane przez Werliina lekko stopuje improwizowane partie saksofonu, a kontrabas tylko tę mroczną atmosferę potęguje. Tak mija „She Owned His Voice”, nadając całokształt wydawnictwu. Utwór tytułowy, drugi co do długości, ten zarys płyty pogłębia, udowadniając, że Fire! na She Sleeps, She Sleeps to Fire! niesamowicie wycofane, jakby na proszkach uspokajających. Ale czy to w ogóle wada? Skądże, to odsłonięcie nowych perspektyw i… jednocześnie zaprezentowanie ujmującego podejścia do komponowania. Na uwagę zasługuje przede wszystkim stonowana i niemal klasycznie jazzowa perkusja. No i sam saksofon, za pomocą którego Mats Gustafsson dalej wyczynia swoje uwodzące solówki.

Hałaśliwym i niezobowiązującym przerywnikiem jest natomiast „She Bid A Meaningless Farewell”, które można odbierać głównie jako pole do popisu dla Andreasa na perkusji. Kto liczył na jakieś impro-highlighty, musi jednak obejść się smakiem, bo tu liczy się rytmika i systematyka. Do perki oczywiście dołączają kolejne instrumenty, w tym wiolonczela Leo Svensson Sandera, natomiast jest to raczej tylko próba chaotycznego wzniecenia atmosfery przed punktem kulminacyjnym płyty. A tymże jest „She Penetrates The Distant Silence, Slowly”, utwór najdłuższy i najlepszy jednocześnie. Najbardziej misterny, z rewelacyjnym, posępnym i zapętlającym się samoistnie w głowie motywem przewodnim wygrywanym na kontrabasie. Perkusja, przeszkadzajki i saksofon sprawiają, że już i tak gęste powietrze staje się jeszcze cięższe, a ten obrany motyw aż hipnotyzuje. I co warto zaznaczyć, i w tym utworze, i tak naprawdę we wszystkich kompozycjach słychać, kto Fire!, szczególnie na She Sleeps, She Sleeps, pcha do przodu, przejmując stery skandynawskiej łodzi. Chodzi, rzecz jasna, o Matsa, bo i w tym zdominowanym niby przez kontrabas temacie i tak przebłyski należą do saksofonu. A sama płyta? Ze swoją własną duszą, niby improwizowaną, niby lekko szaleńczą, a tak naprawdę melancholijną, stonowaną i po prostu bardzo ładną. Delikatną.

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: