Spoglądając na działalność muzyczną Expo 70, wydawnictwo pojawia się ze sporym opóźnieniem i stanowi raczej pozycję o dużej wartości kolekcjonerskiej. Recenzujemy Live in the Pit – KFJC 89.7FM.

AUTOR: Expo 70
TYTUŁ: Live in the Pit – KFJC 89.7FM
WYTWÓRNIA: Zoharum
WYDANE: 27 lutego 2017


Justin Wright to jeden z tych artystów, którzy przy doskonałej organizacji i dbałości o formę wydawniczą swoich albumów, mają także we krwi zacięcie kolekcjonerskie i kronikarskie. Przeglądając muzyczne fora i portale aukcyjne na świecie, można natknąć się na setki ogłoszeń i ofert dotyczących albumów Expo 70, a także pobocznych projektów gitarzysty z Los Angeles. Aura psychodelicznej unikatowości, jaką przez ostatnią dekadę wykreował wokół siebie Wright, jest godna podziwu. Swój mały udział w tym dziele kreacji ma również wytwórnia Zoharum, która w lutym wydała podwójny album zawierający materiał nagrany w kalifornijskim radiu KFJC w roku 2008 i 2010. Wcześniej nakładem polskiego wydawcy pojawiły się także: reedycja Corridors to Infinity, Solar Drifting będący kompilacją nagrań z wielu drobnych wydawnictw, a ponadto całkiem premierowy materiał Frozen Living Elements.

Pierwsze, co zwraca uwagę po rozłożeniu kartonika i umieszczeniu CD w odtwarzaczu, to długość zarejestrowanych sesji. Każda z nich trwa ponad 55 minut, co od samego początku wykluczyło szanse na wydawnictwo winylowe. Pomimo niepodważalnych, hipnotycznych własności muzyki zaproponowanej przez Wrighta, jednolita podróż obejmująca oba krążki staje się nieco nużąca. Dla lepszego odbioru i wyostrzenia zmysłów zdecydowanie warto odkrywać te retrospektywne sesje w sposób odrębny.

Pierwsza z nich pochodzi z sierpnia 2008 roku i powstała przy współudziale Matta Hilla, który oprócz szczątkowych partii wygenerowanych na automacie perkusyjnym, zagrał także na gitarze basowej. Słuchając suity, nie sposób pozbyć się skojarzeń ze space-rockowymi klasykami i niemiecką sceną krautrockową. Szeroko rozpięta gitara Wrighta potwierdza chęć eksplorowania stylistyk z głębokich lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Elementem ożywiającym pierwszą kompozycję jest pulsujący i momentami rwany bas, który w wyrazisty sposób przykuwa uwagę słuchacza. Pod koniec utworu brzmienie gitary Hilla zgrabnie skorelowane zostało z mocno pogłosową gitarą elektryczną, co pozwoliło na zaistnienie wyrazistej zmiany i wydłużenie całej kompozycji o kolejne kilkanaście minut.

Druga kompozycja to już w całości solowe dzieło Wrighta i jednocześnie zdecydowanie bardziej kosmiczna podróż przesiąknięta brzmieniem mooga i mnóstwem efektów o szerokim spektrum. Jeżeli pierwszą sesję przyjmiemy za przygotowania do startu promu kosmicznego, to tu mamy już pełnoprawny lot w kierunku odległych gwiazd. Płynny przepływ dźwięków i zabawa tonalnością nastraja podobnie jak legendarny Zeit Tangerine Dream. Gitara rozpływa się w przestrzeni i puentuje to co wysypuje się z syntezatorowych i perkusyjnych kanałów. Można odnieść wrażenie, że gdyby nie porządkujący wszystko rytm, to suita rozmyłaby się w jeszcze większej głębi abstrakcji.

Przewidywalność Wrighta sprawia jednak, że nawet w pojedynkę potrafi skutecznie zapanować nad strukturą kompozycji, uniknąć chaotyczności i zawieszenia w próżni. W porównaniu do sesji pierwszej, ta jest zdecydowanie bardziej czytelnym sygnałem wysłanym w kosmos. Zawiera w sobie elementy ziemskie, ale też dużo empatii dla tego co odległe i nierealne. Spoglądając na działalność muzyczną Expo 70, wydawnictwo pojawia się ze sporym opóźnieniem i stanowi raczej pozycję o dużej wartości kolekcjonerskiej, uzupełniającą bogatą dyskografię projektu.

NASZA SKALA OCEN

       

 

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: