Brzoska opowiada, snuje swoje poplątane historie, a Łukasz Marciniak i Marcin Markiewicz wygrywają melodie skomponowane przez członka Makemake. Melodie. To słowo klucz w Brodzeniu.


AUTOR: Wojciech Brzoska / Łukasz Marciniak / Marcin Markiewicz
TYTUŁ: Brodzenie
WYTWÓRNIA: Fundacja Kaisera Söze
WYDANE: 10 stycznia 2018


W tematach przewijają się myśli związane z Jean-Michelem Basquiatem, Patti Smith, Joanem Miró i życiówkami. Te osobowe kierunki, poza tytułami, wskazywane są przez fragmenty. Basquiat to przecież faktycznie kolorowe czaszki, Joan Miró i Ferrà, poza miejscem śmierci (Mallorca), to powroty  w swojej twórczości do czasów dzieciństwa. Stąd zamek z piasku, dlatego nie dziwi gwiżdżący wiatr. Ciemne plamy, czarne słońca spotykane w obrazach Miró odnajdują swoje miejsce w poezji Brzoski, skupiającego się na tych pastelowych, upojnych wizjach.

Teksty. Skupione wokół Wojciecha Brzoski. Jego wiersze, czasem rozumiane, czasem odnoszące się do konkretnych wydarzeń (przyjaźń Patti Smith i Roberta Mattlethorpe), czasem też abstrakcyjne, oscylujące wręcz wokół irracjonalności i niezrozumienia. „Drun drun” o pragnieniu i wodzie, „Mosty”, znów o wodzie (poniekąd). Życiówka i przemijanie w „Klepsydrze” czy „Panendoskopia”. Brzoska opowiada, snuje swoje poplątane historie, a Łukasz Marciniak i Marcin Markiewicz wygrywają melodie skomponowane przez członka Makemake.

Melodie. To słowo klucz w Brodzeniu. O ile pierwszy album Makemake, From the earth to the moon, prezentował improwizatorskie fascynacje duetu Marciniak-Blacha, tak ubiegłoroczne Something Between stawiało raczej na otwarte kompozycje. Opracowany temat i rozpoczęte wokół niego improwizowanie. Tutaj wszystko brzmi jak z wypolerowanego blatu, wymierzone jak od linijki. Jakby znany z gry w reggae’owym Konopians Markiewicz i poeta Brzoska nie chcieli zaufać intuicji. Kompozycje są momentami groteskowe, wystarczy wspomnieć „Sztafetę” z rwaną, skoczną gitarą Marciniaka i frywolnym dęciakiem czy „Mleko”.

Z drugiej strony trio znakomicie odnajduje się w kawałkach szorstkich i minimalistycznych jak „(p)atti (s)mith”, „Klepsydra” czy „Jedni i drudzy”, gdzie to rozdygotane partie preparowanej gitary Łukasza Marciniaka, z których słynęły utwory Makemake (nie zapominając o udziale Rafała Blachy, fifty-fifty) prowadzą całą dźwiękową narrację.

Ale jednocześnie Brodzenie to bardzo niespójne wydawnictwo. Momentami słucha się go przyjemnie, momentami marzy się o wyłączeniu płyty. Melorecytacje Brzoski za bardzo kojarzą się ze Świetlickim, przy czym gitarowe, okołonoise’owe rozbuchanie i krzyki w „Od pierwszego wejrzenia” wypadają po prostu kiepsko.

NASZA SKALA OCEN (K L I K!)

 

A JAK OCENIAMY?
Szorstkość. Melodie Marciniaka, gdy chodzi o ten minimalistyczny, polegający na brzmieniu preparowanej gitary zmysł kompozytorski, sprawdzają się bez zarzutu.
Po muzyku Makemake można było się spodziewać większego improzatorskiego luzu i chęci kombinowania. Brzoska momentami brzmi nieprzekonująco (wspomniany wyżej utwór), a trąbka? Chwilowo za bardzo przewidywalna w swoim wydźwięku.
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: