Y to debiutancka epka Yaszczuka, warszawskiego wokalisty, gitarzysty i producenta. Można jej słuchać na platformach streamingowych od 29 marca 2020 roku, a 19 czerwca epkę będzie można nabyć w dobrych sklepach muzycznych. Oto, co na temat Y ma do powiedzenia jej twórca, Yaszczuk.

Cały projekt to pięć utworów, pozornie ze sobą niepowiązanych. Każdy z nich opowiada historię z innego okresu mojego życia. Całość zaprezentowana jest także w formie „odwróconej” chronologii – rozpoczynamy utworami, które są najświeższe i najbliższe temu, gdzie jestem obecnie, utwór trzeci to utwór przejściowy, a dwa ostatnie pokazują styl, do jakiego było mi bliżej kilka lat temu.

Otchłań Mrocznych Pokus”

Tego utworu w ogóle miało nie być na epce. Pozostałe cztery piosenki były już na ostatniej prostej, kiedy kończyłem pisać „Otchłań…” i właśnie wtedy doszło do mnie, że stylistycznie ten utwór będzie pasował do Y. Podobnie jak kolejne cztery kawałki, ten ogrywałem ze swoim zespołem w Londynie i budując kolejne partie, mieliśmy tę samą energię, co przy reszcie projektu.

Sama piosenka została pierwotnie napisana po angielsku. Dopiero Julia Wilde, moja dobra znajoma, a zarazem genialna wierszopisarka, przetłumaczyła mi ten tekst na język polski. Jeśli chodzi o historię, jest to jeden z moich najnowszych pomysłów. Sceneria, jaką pokazuję w „Otchłani…”, to dzika balanga, na którą wpadli celebryci, Jezus, greccy bogowie i zwykli śmiertelnicy. To groteskowy chaos, w którym poukrywałem wiele przemyśleń odnośnie dzisiejszego świata. Sam uwielbiam dłubać sobie w sztuce, interpretując to, co poukrywał artysta i myślę, że dla podobnych wariatów „Otchłań Mrocznych Pokus” będzie świetną zabawą.

Pierwsze demo nagrałem jeszcze z samym akustykiem oraz z dosyć długim, melorecytowanym intro. Jak napisałem wyżej, postanowiłem rozbudować aranżację z wykorzystaniem tych samych muzyków, co przy reszcie utworów, a samo intro wywaliłem na dobre. Od strony produkcyjnej pomagał mi Tom Wright, mój dobry przyjaciel i bardzo wszechstronny muzyk. To on nagrywał wszystkie partie klawiszowe na całej epce, zresztą większość z nich sam wymyślił. Gdy pracowaliśmy nad kolejnymi elementami „Otchłani…” zrozumieliśmy, że trzeba celować w pewien efekt „imprezowego chaosu”. Z tego powodu w warstwie instrumentalnej ciągle coś się dzieje – dochodzą pianina, syntezatory, gitary, ale nie wszystko na raz – każdy fragment piosenki ma swój „moment”. Wyjście może być zaskakujące, ale symbolizuje pewien efekt wyjścia z imprezy.

Pan Y”

Mój pierwszy autorski tekst po polsku oraz drugi singiel epki. Nie powstałby, gdyby nie inna warszawska artystka – Suzia. W 2016 roku byliśmy razem na festiwalu nOFFa, gdzie zagrała ona piosenkę „Pani X”. Wtedy jeszcze nie znaliśmy się tak dobrze, ale i tak postanowiłem do niej podbiec i poprosić o nagranie z tekstem, bo… no właśnie, bo poczułem coś wyjątkowego, słuchając jej wykonania. Nie wiedziałem jeszcze, co z tego powstanie, ale wiedziałem, że muszę coś napisać w odpowiedzi na jej opowieść.

W ten sposób powstał „Pan Y” – historia „Pani X” z perspektywy mężczyzny. Jest to niesamowity przykład na to, jak piosenki przemawiają do ich twórców. Pisząc „Pana Y”, myślałem o tekście wprost matematycznie – jeśli „Pani X” otwierała się opisem postaci, to „Pan Y” musiał mieć to samo. Jeśli kończy się Bałtykiem – „Pan Y” musiał to odzwierciedlać. Dobrze wspominam to wyzwanie, jednak prawdziwy szok przeżyłem parę lat później, siadając do aranżacji i nagrań. Zawsze, gdy nagrywam wokal, staram się zinterpretować moją piosenkę jak najlepiej. Nie chcę śpiewać czegoś, nie wiedząc, jakie emocje kryją się za słowami. To puste i bez sensu – dla mnie muzyka, jak i każda inna sztuka, ma w pierwszej kolejności przekazywać i wzbudzać emocje. Dopiero potem ma być ładna, czytelna, profesjonalna, dopracowana. Tak więc analizując tekst „Pana Y”, trafiło mnie, jak bardzo ten utwór odzwierciedla relację między miłością a obsesją. Był to ogromny szok i przez piętnaście minut wpatrywałem się tępo w kartkę z tekstem – jakim cudem tego wcześniej nie dostrzegłem?

Tak więc „Pan Y” prezentuje tę delikatną granicę w formie historii. Muzycznie łączę rockowe brzmienie z rapem i melorecytacją. Mam do tej piosenki bardzo duży sentyment i przy wydaniu singla nagrałem także wersję akustyczną – jest dużo delikatniejsza i bardziej intymna. Trochę inna interpretacja, którą czasem prezentuję na żywo. Dostępny jest także remix autorstwa LADLX.

When the Lights Went Out”

Pierwszy singiel, a także utwór „przejściowy”. Tak mówiłem na wstępie i tak też go czuję, ponieważ ma elementy muzycznego luzu widocznego w „Otchłani Mrocznych Pokus”, ale ma też sporo mroku, jaki można znaleźć w kolejnych piosenkach na epce.

Pisząc tekst, chciałem stworzyć powtarzający się refren, którego znaczenie zmieniają poprzedzające go zwrotki. Czy mi się udało? Dajcie znać! Dla mnie na pewno było to inspirujące ćwiczenie, z którego powstał przyjemny kawałek. Jednocześnie twist w bridge’u może okazać się dosyć… niepokojący.

Była to pierwsza piosenka, jaką nagrywałem na tę epkę. Osadzona perkusja oparta głównie na stopie prowadzi kawałek razem z basem. Do dziś pamiętam, jak pokazałem partię basową bębniarzowi Aymanowi Sinadzie, na co on momentalnie odpowiedział „stary, mam to – stopa powinna bić ten podstawowy puls i nie będę używał werbla poza przejściami”, po czym zgrał praktycznie to, co słychać na nagraniu. Od razu czułem, że bije z tego wyjątkowo przyjemna energia. Nad partią gitarową pracowałem równolegle z basem i szukałem dobrej synergii między trzema rytmicznymi partiami. Małymi kompromisami udało się ustalić to, co słyszycie.

Pamiętam też, że prowadziłem sesję nagraniową perkusji w swoje urodziny 26 kwietnia i w studiu była wtedy również libańska wokalistka Marie Abou Khaled – moja znajoma z uczelni Goldsmiths. Refren bardzo wpadł jej w ucho i śpiewała sobie pod nosem „gave us each other”. Zostało mi to w głowie i po nagraniu wszystkich partii odezwałem się do Marie, mówiąc „słuchaj, pamiętasz tę moją piosenkę, przy której sobie śpiewałaś w moje urodziny? Totalnie chcę, żebyś nagrała mi te chórki, to zabrzmi świetnie!”. Zgodziła się użyczyć mi swojego genialnego głosu i dodała do refrenu lekkiego vibe’u. Partie skrzypiec nagrywała mi Polka mieszkająca w Londynie, Natalia Wierzbicka.

Fear”

Trzeci singiel z epki. Piosenka jeszcze z 2015 roku. Zacząłem ją pisać, nagrywając krótkie frazy na dyktafon w okresie świątecznym. Pamiętam, że wyszedłem z Arkadii w Warszawie ok. 22:30 i było już zupełnie ciemno. A jednak przez światełka, choinki, latarnie poczułem się wręcz oślepiony. No i nagrałem na dyktafon „I’m afraid of this world, there are lights everywhere”. Reszta to już historia, jak to mówią.

Motyw muzyczny leżał w przysłowiowej szufladzie już od jakiegoś czasu i praktycznie o nim zapomniałem. Pisząc tekst, skojarzyłem, że przecież kiedyś coś skrobałem o strachu i rzeczywiście, miałem progresję akordów, która w refrenie nieco „ożywa” za sprawą przejścia na C-dur. Zagrałem więc te melodię i to było to. Bardzo szybko usłyszałem w głowie refren, w którym starsza osoba mówi młodszej o trudach życia, zwątpieniu, poddaniu się i samym strachu. Ta dekadencka postać może być mentorem, Bogiem, ojcem, idolem – ile osób, tyle interpretacji. Podobnie rzecz ma się z adresatem tych słów – „Little Fellow” może być uczniem, wiernym, synem, fanem – kimś, kto potrzebuje autorytetu i po prostu słucha, również się bojąc.

W tym utworze wyjątkową rolę pełnią skrzypce, nagrane przez Natalię Żebrowską. Nagrywała ona także partie dla „Pana Y” oraz „Hero & Leandra”. Z Natalią występowałem przed wylotem na studia do Londynu w 2017 roku i fantastycznie wspominam ten czas. To ona jest autorką tych partii oraz wielu innych, które być może kiedyś usłyszycie na kolejnych nagraniach. Ma w sobie niesamowitą kreatywność i pomysłowość, co jest rzadkie u osób wykształconych klasycznie. W „Fear” idealnie uchwyciła balans między delikatnością i subtelnością, jakich potrzebował utwór, a chwytliwą melodią, która uzupełniła partię gitarową. Jest to również jedyny kawałek, w którym na fortepianie nie gra Tom Wright. Autorem tych partii jest chilijski muzyk Esteban Vargas. W Londynie studiowaliśmy rok, ale bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Zmienił on wydźwięk utworu, dodając mu podniosłości. To dzięki jego wyjściowym akordom piosenka kończy się tak intensywnym i energicznym outrem.

Hero & Leander (feat. Olandra)”

Utwór kończący przygodę z „Y” jest zarazem jedną z moich najstarszych piosenek. Napisałem ją w 2014 roku i od początku wiedziałem, że musi to być duet z wokalistką. Przez długi czas jednak nie poznałem nikogo, z kim mógłbym to zrobić. Zmieniło się to w 2016 roku, kiedy poznałem Olandrę – warszawską singer-songwriterkę i producentkę. Połączyła nas miłość do Nicka Cave’a i Leonarda Cohena, co zresztą urosło do projektu „Cohen&Cave”, który do dzisiaj rozwijamy, zarówno w Polsce, jak i w Londynie.

Pamiętam, że poszliśmy do Parku Skaryszewskiego w Warszawie przygotować się do pierwszego wspólnego występu. Wzięliśmy na warsztat „Henry Lee” Cave’a. Po próbie powiedziałem „Ola, chciałem ci pokazać jedną piosenkę, bo czuję, że możemy w niej fajnie zabrzmieć”. Dała zielone światło i tak to się potoczyło. To również ona pokazała mi uczelnię Goldsmiths, która potem stała się moim domem przez dwa lata.

Przy okazji „Otchłani” mówiłem o greckich bogach. Prawda jest taka, że ogólnie mam słabość do mitologii greckiej. Ten tekst jest przedstawieniem mitu o Hero i Leandrze. Pierwsza część opisuje relację dwójki kochanków, natomiast część druga to charakterystyczne dla mitów fatum i tragedia. To w niej od początku miałem wizję gęstych bębnów i chóru, które podnosiłyby dramaturgię utworu. Do końca jednak nie wiedziałem, jak to zabrzmi. Koniec końców chór, zebrany w całość przez George’a Shrapnella, nagrany został przez… trzy osoby. Te prężne głosy należą do Suzi (tak, tej od „Pani X”), Miko Piechockiego, no i mnie. Co więcej, w przeciwieństwie do wszystkich innych partii z epki, które nagrano w Londynie, został on zarejestrowany w Warszawie.


AUTOR: Yaszczuk
TYTUŁ: Y
WYTWÓRNIA: wydanie własne
WYDANE: 19 czerwca 2020


Artykuł powstał przy współpracy z Agencją Cantara Music.

%d bloggers like this: