Na Fletch cały kwartet współpracuje ze sobą znakomicie. Wszystko tutaj współgra. Piszemy o płycie nagranej przez Daniel Toledo Quartet.


AUTOR: Daniel Toledo Quartet
TYTUŁ: Fletch
WYTWÓRNIA: Audio Cave
WYDANE: 24.02.2020


W lipcu 2021 roku mogę sobie śmiało pisać, że Daniel Toledo i Audio Cave przestrzelili z datą wydania Fletch. Że pandemia pokrzyżowała promocyjne i koncertowe plany. Że pewnie sprzedaż mocno sięgnęła dolnych rejonów, pewnie nawet tych, jakich wydawcy nie zakładali w najczarniejszych snach. Że ta płyta powinna ukazać się rok później (a może i śmiało piętnaście miesięcy dalej). Sami się nacięliśmy, gdy w ostatni piątek lutego w łódzkim Muzeum Sztuki prezentowaliśmy pierwszą część Tyle piękna, wierząc, że „oho, oto się zacznie promocja!”. Nie zaczęła, wiadomo.

Nie wiem, jak to było z Fletch, z Danielem Toledo, z całym jego kwartetem. Wiem natomiast, że wspólna płyta, która ukazała się 24 lutego 2020 roku, jest materiałem tyleż dobrym, co łatwym w słuchaniu, miłym w odbiorze. Po prostu w pełni komercyjnym.

No i nagranym przez, nie oszukujmy się, jazzową supergrupę, jeśli spojrzymy na skład kwartetu. Mamy Piotra Orzechowskiego, naprawdę dobrego pianistę, o którym pisaliśmy na FYH niedawno przy okazji odświeżania nagranego przez Pianohooligana z braćmi Oleś wydawnictwa. Mamy Kubę Więcka, którego można było podziwiać na plakatach Warner Music w związku z albumem Multitasking, który w końcu ukazał się w ramach serii Polish Jazz Polskich Nagrań (wolumin 82!). Mamy też Michała Miśkiewicza na perkusji (z tych Miśkiewiczów), stałego współpracownika Tomasza Stańki. No i Ekwadorczyk Daniel Toledo, pomysłodawca projektu. Na kontrabasie.

I skoro kontrabasista zakładał zespół, jest jego liderem, to można by zakładać, że to właśnie ten instrument usłyszymy na pierwszym planie. Nic bardziej mylnego, cały kwartet współpracuje ze sobą znakomicie. Wszystko tutaj współgra, a można pokusić się o tezę, że to Ekwadorczyk zrobił miejsce na mocne partie saksofonu Więcka i fortepianu (czy również elektrycznego pianina) Orzechowskiego. Sekcja rytmiczna nie wybija się ponad, akompaniuje, tworzy chwytliwe tło, z którego wypływa bigbandowy groove.

Z tym wszystkim wiąże się mainstreamowość, kolejne określenie oddające charakter Fletch. Nagrania kwartetu brzmią w sposób nadmiernie ugładzony, wypolerowany, przystępny. To taki trochę pop w ujęciu jazzowym, trochę modern, z elementami fusion, zwłaszcza gdy do gry wchodzi elektryczne pianino. Zresztą nie oszukujmy się, każdy z zaangażowanych w projekt muzyków nie pochodzi ze sceny underground-improv., to salonowi artyści, raczej dobrze odnajdujący się w komercyjnych projektach. To słychać na Fletch, gdzie wszystkie dźwięki zostały odpowiednio wyważone, wypielęgnowane, podkręcone, zagrane z ogromną precyzją. Świetnie wypada motyw saksofonu Więcka w „Key Stone”, najpierw powtarzany niczym mantra, zapętlony, przechodzący następnie w lekko swingującą impro-partię. To najmocniejszy moment płyty. Płyty, która jest naprawdę niezła.

NASZA SKALA OCEN


Wiesz, że FYH! istnieje już ponad 10 lat? Lubisz to, co robimy? Możesz pomóc nam prowadzić FYH!, które działa bez sponsorów czy bogatych wydawców. Możesz to zrobić, przelewając dowolną kwotę na konto Stowarzyszenia Nowa Kultura i Edukacja, w tytule wpisując: darowizna na cele statutowe stowarzyszenia:

19 1750 0012 0000 0000 3484 9048. 

Twoje wsparcie pomoże nam się rozwijać. Dziękujemy!

%d bloggers like this: