AUTOR: Shit Robot
WYTWÓRNIA: DFA Records
WYDANE: 21 września 2010
INFORMACJE O ALBUMIE
Współpraca z Jamensem Murphym i jego labetem DFA Records jest gwarancją sukcesu. Ale żeby lider LCD Soundsystem przyjął jakiegoś wykonawceł do swojej rodziny musi on umieć stworzyć coś wyjątkowego. Tak, jak to robią inni podopieczni Murphiego, Hot Chip czy Juan Maclean. Ostatnia wydana przez niego płyta to dzieło irlandczyka Marcusa Lambkina ukrywającego się pod pseudonimem Shit Robot. Zadebiutował on w DFA już w 2006 roku, znakomitą EP’ką Wrong Galaxy, ma również na swoim koncie parę remiksów m.in. dla Simian Mobile Disco czy Juan Maclean.
Album, który trafił we wrześniu b.r. na półki sklepów muzycznych zatytułowany jest From the Cradle to the Rave.. tak wiem.. beznadziejny tytuł.. ale to czego posłuchacie po odpaleniu płyty pozwoli wam zapomnieć o tym zapomnieć.. chociaż na chwilę. Do tego, dochodzą artyści którzy zostali zaproszeni do współpracy przy tym projekcie, a byli to m.in. Alexis Taylor z Hot Chip, Juan Maclean czy sam James Murphy.
Jeśli chodzi o jej zawartość, to po pierwszym odsłuchaniu byłem zachwycony!!! Nie jestem jakim wielkim fanem nowego disco… ale, jeśli coś jest naprawdę porządnie zrobione to chętne tego skosztuję 🙂 Tak właśnie jest z tą płytą. Tym, co mi się bardzo spodobało jest cudowna syntetyczność utworów. Nie są one przesadzone czy przesłodzone. Np. w kawałku Losing My Patience gdzie gościnnie wystąpił Alexis Taylor z Hot Chip możemy usłyszeć oprócz wokalu jedynie linię elektronicznej perkusji i gitarę w zwrotce. Wszystkie kawałki pasują do siebie ale się nie zlewają. Tymi, które mi najbardziej przypadły do gustu charakteryzują się bardziej tanecznym i wyrazistym rytmem, są to: Tuff Enuff, I Found Love, I Got a Feeling z udziałem nowojorskiego dj’a Saheera Umara oraz Grim Receiver gdzie zaproszony do nagrania został Juan Maclean, przez co kawałek podobny jest troszkę do jego świetnej produkcji pt. Happy House.
Ogólnie płyta jest bardzo dobra i może się spodobać każdemu. Niestety dużym minusem jest to że ta płyta się szybko nudzi (ale to tylko moje odczucia). Nie da się jednak ukryć że nada się ona na każdą imprezę, można przy niej potańczyć przy okazji nie przeszkadzając nudziarzom na kanapach. A jeśli chodzi o tytuł tej notki to nie… Shit Robot nie jest kupą.