FERNANDO CORONA MURILLO PO RAZ KOLEJNY UDOWADNIA, ŻE KOMPONOWANIE MUZYKI KONTEMPLACYJNEJ, FILMOWEJ I DO GŁĘBI REFLEKSYJNEJ TO NAJSŁUSZNIEJSZY Z JEGO MUZYCZNYCH WYBORÓW.


AUTOR: Murcof
TYTUŁ:  Lost in Time
WYTWÓRNIA: Glacial Movements
WYDANE: 
28 września 2018


Kompozycje zawarte na albumie Lost in Time skomponowane zostały przez Murcofa w roku 2014 jako ścieżka dźwiękowa do eksperymentalnego obrazu Patricka Bernatcheza. Film noszący ten sam tytuł to niespełna pięćdziesięciominutowa opowieść osadzona w bliżej nieokreślonej przestrzeni i czasie, w których to przeplatają się dwie równoległe narracje. Pierwsza z nich podąża śladem tajemniczego jeźdźca na koniu, druga odkrywa przed widzem tajniki bliżej nieopisanego eksperymentu naukowego. Z lodowych kadrów i powolnych najazdów kamer bije nieopisany chłód, który wyziera także z głośników niemalże wszystkich trzynastu, pierwotnie napisanych kompozycji. Na wydawnictwie zaprezentowanym przez włoski Glacial Movements otrzymaliśmy dodatkowo jedną kompozycję przygotowaną przez Murcofa specjalnie na tę premierę.

Ścieżki dźwiękowe w wykonaniu kompozytora z Meksyku zawsze oślepiają słuchacza jaskrawym światłem, choć nie zawsze jego barwa pozostaje ciepła i ogrzewająca przez dłuższy moment. Zawsze jednak mamy do czynienia z potężną głębią i nietuzinkową umiejętnością łączenia tego co delikatne z tym co wydaje się jedynie drażniącą strukturą dźwięku. W podobny sposób odebrałem Lost in Time już po pierwszym odsłuchu. Album wypełniają rodzące się z ciszy, silnie akcentowane strumienie światła przepływające od chóralnej, ambientowej bieli ku refleksyjnie łamiącym się zakamarkom kadrów, w których nie pozostało nic poza przeszywającym chłodem zimowej aury. Wszystko to jednak dzieje się w znacznie bardziej ascetycznej formie wyrazu, niż było to chociażby na La Sangre Iluminada czy wydanym dekadę temu krążku The Versailles Sessions. Przepełniony pauzami i zawahaniami ambient, nie został wykreowany od tak, nie powstał na drodze przypadkowego eksperymentu z chórem Les Petits Chanteurs du Mont-Royal. Nie można w pełni poznać walorów nowego albumu, nie wracając do poprzednich dokonań Corony. Kompozytor przebył długą i niezwykle pouczającą drogę kariery muzycznej, podczas której rozpoczął od oswajania odbiorców z abstrakcyjną i skomplikowaną elektroniką po to aby udowodnić, że jej harmoniczna baza ma swoje korzenie w muzyce klasycznej i barokowej.

Fonograficzny dorobek Murcofa nie obfituje w rozliczne premiery, a częstotliwość następujących po sobie albumów i zaangażowanie w poszczególne prace sugeruje, że dominuje tu szacunek do dźwięku i pokora wobec sztuki jako materii dostępnej dla nielicznych. Można zaryzykować stwierdzeniem, że konsekwentnie prowadzona ewolucja brzmienia, może w przyszłości doprowadzić artystę do jeszcze większego izolacjonizmu. Czy musimy się jednak obawiać konsekwencji takich zmian? Przyglądając się mrocznym sekwencjom i w wyjątkowo izolującym rzeczywistość kadrom z jakimi mamy do czynienia w obrazie Patricka Bernatcheza , które to kompozytor potrafi ubrać w dźwięki milionów, przepięknie błyszczących, śnieżnych drobinek unoszących się tuż nad powierzchnią ziemi. Nawet gdyby cisza miała trwać wiecznie to i tak jestem spokojny.

NASZA SKALA OCEN (KLIK!)

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: