AUTOR: Hellow Dog
TYTUŁ: Hellow Dog
WYTWÓRNIA: wydanie własne
WYDANE: 8 marca 2012

 
Debiutancki album Hellow Dog pozostawia dobre wrażenie.

Hellow Dog są z Poznania. I grają światowo. Dobrze wiedzieć, że jeszcze są w naszym kraju ludzie, którzy chcą tworzyć coś nieoczywistego, a jednocześnie nietrudnego i przyjemnego w odbiorze.

Na początku marca pojawiła się ich debiutancka płyta, nagrana własnym nakładem. Swój styl określają jako neuro’n’roll. Czy ta łatka oddaje to, co słychać na krążku? Ciężko stwierdzić. Wiem tylko, że zgrabnie balansują na granicy ndie rocka i elektroniki, zanurzając się również w jej bardziej połamane klimaty.

Debiutancki krążek to dziesięć utworów – każdy w trochę innym stylu. Płyta rozkręca się spokojnym „It Wasn’t My Fault”. W kolejnym, „Dim The Lights”, powoli nabiera tempa, aby na dobre rozbrykać się przy „Kolin Loves Addicted Girls”. Utwór ten fajnie łączy przyjemny funkowy klimat, podkreślony pulsującym bassem, charyzmę wokalistki, Iwony Skwarek oraz rytmicznie trochę kojarzący się z muzyką klubową. Jest to jeden z najlepszych kawałków tej płyty. I wydaje mi się, że nie tylko mi jest trudno przy nim ustać/usiedzieć w miejscu. Chwilę odpoczynku zapewnia „Winter”, który poza odprężającą linią melodyczną, zawiera lekko połamany, synkopowy beat i przyjemnie mruczący bass. Za każdym razem, gdy słucham tej piosenki, przywodzi mi ona na myśl twórczość Roniego Size’a. „Winter” budzi we mnie te same emocje, co „Big Paper Bag” Roniego, chociaż oczywiście Ronie związany jest od zawsze ze sceną drum’n’bassową, zaś Hellow Dog tworzą muzykę znacznie bardziej zróżnicowaną, którą ciężko jednoznacznie sklasyfikować.

„She Doesn’t Belive Senses” znacznie mniej przypadł mi do gustu. Owszem, jest ciekawy, jednak bardziej mnie męczy niż intryguje. W przeciwieństwie do kolejnego – japońskojęzycznego „Haburoso”. Pomijając fakt, że zupełnie nie mam pojęcia, o czym śpiewa wokalistka, jestem w stanie powiedzieć, że jest to kawałek dobrego rockowego grania. Kolejny, „149 Per Hour”, jest w podobnej konwencji, co „Winter”, tylko bardziej żywy i rytmiczny, przez co idealnie nadaje się na parkiet. I niewątpliwie jest to drugi najlepszy utwór na płycie.

„Follow Me”, to kolejny kawałek, który nie pozwoli spokojnie posiedzieć. Mocna perkusja, muzyka i wokal – wszystko genialnie ze sobą współdziała. I tak powoli zbliżamy się do końca płyty. Przedostatni utwór – „I Thought I’d Be Good” w zasadzie powinien być ostatnim, bo ma działanie uspokajające, czyli w sam raz na zakończenie przygody z płytą. Jednak zaraz po nim czeka piosenka o miłości i żeglowaniu (jak to sam zespół napisał w dołączonej do płyty książeczce) o, jakże wdzięcznym tytule – „Monika The Girl In A Strange Pullover”. Rytm tego kawałka przywodzi na myśl fale uderzające o burtę, zaś muzyka – grę na ustnej harmonijce, zatem wszystko znów ładnie do siebie pasuje.

Może to wyglądać trochę dziwnie, ale naprawdę poza jednym utworem, który nie przypadł mi za bardzo do gustu, wszystkie są dobre albo bardzo dobre. Już pierwszy raz, gdy usłyszałam Hellow Dog (chyba był to „129 Per Hour”), nie wiedząc, że jest to polski zespół, zrobił na mnie spore wrażenie. Dlatego, tak jak napisałam na samym początku, ich muzyka nie odbiega od poziomu światowej muzyki niezależnej. Udowadniają tym samym, że mimo, iż polskim twórcom bardzo ciężko jest się przebić poza krajową scenę, nie mamy się czego wstydzić, bo poza granicami Polski Hellow Dog najpewniej znalazł by swoją rzeszę fanów.

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: