Dźwięki z Offu to nowy autorski cykl Adama Mańkowskiego. Co miesiąc będziemy polecać płyty bardziej niszowe, zaczynamy od listopada.

Poza samą offowością, Dźwięki z Offu nawiązują do autorskiego projektu Adama Mańkowskiego o tym samym tytule. A w pierwszej części opisujemy wydawnictwa RRUCCULLI, Wume, Vessel, Iana Williama Craiga,


AUTOR: RRUCCULLA
TYTUŁ: SHuSH
WYTWÓRNIA: BIIPBIIP
WYDANE: 30 listopada 2018


Jak mógłby brzmieć futurystyczny free jazz zagrany przez dzieci i dla dzieci? Może po części tak jak prezentuje się najnowsze solowe dzieło hiszpańskiej perkusistki i producentki Izaskun González. Za poparciem tej tezy przemawiają wszelkie detale upakowane w strukturę muzyczną, o której powiedzieć, że jest ogromnym kolorowym patchworkiem utkanym z gwałtownych błysków kolorofonu, to tak jakby nie powiedzieć nic. Bez wątpienia jest to najbardziej odległa stylistyczna wyprawa artystki, której dość bogaty katalog na bandcampie sugerował dotychczas silnie zakorzenione inspiracje twórczością Stevena Ellisona i szerzej elektroniczną sceną Los Angeles. O ile jednak przyjemne dla ucha bity i producenckie zabiegi, które mogły kojarzyć się z twórczością Shlohmo, wpisywały się w obraz wielkiego amerykańskiego miasta i krystalizowały chwile podróży ulicami metropolii, o tyle teraz przebrnięcie przez album SHuSH wymaga już pary zdecydowanie bardziej futurystycznych uszu. Bębny i bas kreują tu świat pozorny i nieustannie rozpadający się („Té de Cabello Blanco”). Syntezatory zaś wtórują im w podążaniu za niestabilnością ruchu i eksplodują co i rusz barwnymi teksturami („Tea Gambler”, „Cicatriz de Chocolate”). W efekcie przebrnięcie przez nowe dzieło González to wyprawa w głąb struktury pełnej arbitralnej symboliki, którą akceptujemy bądź nie.

NASZA OCENA: 7




AUTOR: Wume
TYTUŁ: Towards the Shadow
WYTWÓRNIA: Northern Spy
WYDANE: 9 listopada 2018


Podobno syndrom trzeciego albumu bywa trudniejszy niż ten związany z następcą debiutu. Abstrahując jednak od przesądów, sukces zawsze polega na umiejętnym wyciąganiu wniosków i nieustającym spoglądaniu w przyszłość. April Camlin (perkusja, wokal) i Albert Schatz (syntezatory) nie do końca jednak potrafią zdystansować się od przeszłości, którą sami sobie utkali. Począwszy od nazwy projektu inspirowanej niemieckim Wümme (miejscowość, w której narodziła się grupa Faust), a na tekstach zaangażowanych w obszarach filozoficznej i politycznej spuścizny krautrocka kończąc. Na swoim trzecim albumie Amerykanie prezentują osiem polirytmicznych kompozycji, w których to perkusja dzięki wyrazistości i precyzji pozostaje na dobre zaślubiona z brzmieniem syntezatorów. Wszystko toczy się więc według mechanicznie zaplanowanych harmonii, a instrumentarium od czasu do czasu poszerzone zostaje o linię skrzypiec, gitary czy też fortepianu zapożyczonego od Dana Deacona („Pool of Light”). Na plus należy zapisać liryczny rozwój projektu, który na debiutanckim krążku Distance był ledwie zaznaczony, obecnie słowa wypełniają każdą z kompozycji. Za sposobem prowadzenia wokalu nie zawsze jednak nadążają syntezatory co wyraźnie słychać w najdłuższej i nieco monotonnej kompozycji „Functionary”. Nagrania terenowe i minimalistyczne starania Schatza nie są w stanie ożywić tekstu o mocno akademickim charakterze.

NASZA OCENA: 5.5




AUTOR:  Vessel
TYTUŁ: Queen of Golden Dogs
WYTWÓRNIA: Tri Angle
WYDANE: 9 listopada 2018


Wracając z USA, warto zajrzeć na Wyspy Brytyjskie, a konkretnie do Bristolu, gdzie zrodziła się być może najciekawsza płyta listopada i całej jesieni, oczywiście tuż obok polskiego We Will Fail, o którym kilka dni temu pisaliśmy TUTAJ. Przewidzieć kolejny artystyczny ruch brytyjskiego producenta to mniej więcej tak, jakby odgadywać stylistyczne zamiary norweskiego Ulvera. Pomysł na rozwój w rozumieniu Sebastiana Gainsborougha to poruszać się na tyle szybko, aby nie zostać postrzeganym jako dobrze znany i rozpoznawalny. Dlatego też na Queen of Golden Dogs nie odnajdziemy zbyt wielu śladów dubstepu czy muzyki klubowej. Artysta postanowił przenieść swoją twórczość na znacznie odleglejsze obszary poszukiwań. Sięgnął po muzykę kameralną, chóralne kwintety, poezję i szalone surrealistyczne zabiegi. Pulsującą – w tylko sobie znanym rytmie – elektroniką postanowił objąć szeroką flotę instrumentów klasycznych. To co postmodernistyczne i nowatorskie przenika się tu z muzyką barokową i brzmieniem klawesynu. Trudno o stabilny punkt odniesienia dla osiągniętej tu wzniosłości i intensywności muzycznego wyrazu, nawet to co kilka miesięcy temu na albumie Age Of zaproponował słuchaczom Daniel Lopatin nie wzbudza takiego podziwu. Vessel sięgnął znacznie głębiej, stworzył dzieło sztuki, które uwodzi niestabilnością, w którym to, co piękne i to, co emocjonalne funkcjonuje jednocześnie. Warto także zwrócić uwagę na tytuły poszczególnych kompozycji, będące osobistą dedykacją i wyrazem wdzięczności dla kobiet, będących dla artysty życiową inspiracją.

NASZA OCENA: 8.5




AUTOR:  Ian William Craig
TYTUŁ: Thresholder
WYTWÓRNIA: Fat Cat
WYDANE: 2 listopada 2018


Nie jestem pewny, czy najnowszy album Iana Williama Craiga to dzieło, które w pełni można porównywać z wcześniejszymi, nazwijmy to flagowymi wydawnictwami. Jak przyznaje sam Kanadyjczyk, to co słyszymy na Thresholder, to pewien wybór dotąd niepublikowanych i niewykorzystanych kompozycji z ostatnich kilku lat. Oczywiście, wciąż z godną podziwu konsekwencją autor porusza się w przestrzeni zaszumionych dronów wspieranych operowym śpiewem. Autorska technika pracy z taśmą i bardzo techniczne, czy wręcz fizyczne podejście do zniekształcania dźwięku sprawiają, że jego inspiracje tradycjami chóralnymi zyskują na wyrazistości. Można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z przestrzenią fizycznie ograniczaną czy pozbawianą dodatkowego planu. Wszystko to dowodzi, jak skuteczne, adaptacyjne narzędzie kompozytorskie urzeczywistnił na potrzebny swojej twórczości. Nawet jeśli Thresholder wyróżnia się większym eklektyzmem, to i tak pozostaje godnym odnotowania punktem w fonograficznym dorobku Craiga. Jest lustrzanym odbiciem ostatnich lat aktywności, podczas których mogliśmy w pełni poczuć co znaczy nieobecność dźwięku.

NASZA OCENA: 6.5

Kolejne Dźwięki z Offu pojawią się już w grudniu.

Pamiętacie naszą skalę ocen?

%d bloggers like this: