Kiev Office wydali niedawno swój nowy album. Statek Matka, czyli czwarte studyjne wydawnictwo, Michał Goran Miegoń zdecydował się rozłożyć dla nas i dla Was na czynniki pierwsze. Wyszła z tego ciekawa i długa lektura, na którą zapraszamy.
„Biała sierść”
To był pierwszy utwór napisany na nową płytę, który zaczęliśmy wspólnie ogrywać. Pierwotna wersja była bardzo punkrockowa, zagrana w szybkim tempie, oparta na trzech akordach z refrenu. Piosenka opowiada o wyspach Spitsbergen. Na Spitsbergenie, na stacji polarnej, był mój wujek Tomasz. Opowiadał rozmaite historie na temat tubylców i tego, co się na wyspie dzieje. Piosenka wyraża moją tęsknotę do arktycznych przestrzeni, w których jeszcze nie byłem i do różnych archipelagów i wysp dalekiej północy. Zawsze byłem fanem Arktyki niż Antarktydy. Na Arktyce jest się bezpiecznym, bo Antarktyda jest do góry nogami na samym dole planety i wydaje się, że można spaść wtedy w dół w otchłań. Na Spitsbergenie panuje dość trudna sytuacja, szczególnie na dalszych bazach polarnych. Otóż niedźwiedzie, niczym dziki w dzielnicach Gdyni i miastach Pomorza, są bardzo przyzwyczajone do człowieka i często potrafią wyjadać rzeczy ze śmietnika albo otwierać drzwi i wchodzić do baz. Ta piosenka opowiada właśnie o takim bliskim spotkaniu trzeciego stopnia z niedźwiedziem przez pracownika bazy polarnej na Spitsbergenie. Jest tam prosty przekaz, tęsknota za Arktyką, ale też zagrożenie, które może się na niej pojawić. Tekst powstał dokładnie półtora roku temu, wykluł się z refrenu (Biała sierść/Biała śmierć). To w zasadzie tylko cztery słowa i trzy akordy i tak już zostało. Wszystkie dźwięki w tym utworze, tak jak we wszystkich na płycie, zostały zagrane „z ręki”, nic nie zostawało tam później dodawane. Niektórzy myślą, że to piosenka o kokainie, ale tak nie jest!
„Zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury”
Ten utwór jest jeszcze starszym pomysłem, ale nie był pierwotnie napisany dla Kiev Office. Zalążek utworu powstał w miejscu, które nazywa się Osada Muzyczna, położonym w dzielnicy Osada Kolejowa w Gdyni. Tam, podczas luźnego jamu, powstały dwa utwory, w tym Zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury. Znowu były to tylko trzy akordy i jedno zdanie wokół którego zbudowaliśmy historie.
Prawo jazdy, niepokój, piękne widoki za szybą samochodu. Ten numer powstał z moich doświadczeń z prawem jazdy. Zdawałem je wielokrotnie, co było stresujące, ale zimową porą udało się uzyskać status pełnoprawnego kierowcy. W piosence chciałem zawrzeć niepokój młodego człowieka podczas zdawania prawka. Utwór opowiada też o zagrożeniach, które czają się na człowieka w ruchu drogowym. W wersie „Uciekamy przez miasto przez Wielką Rolę” pojawia się miejsce w Gdyni, Wielka Rola. Jest to część Wiczlina, zapomniany dystrykt Gdyni, najpóźniej włączony do miasta (oprócz Babich Dołów), gdzie znajduje się olbrzymie puste pole i trzy, cztery gospodarstwa. Na to miejsce czai się od lat deweloperka, ale właściciele są nieugięci i trzymają fason, niczym kowboje na Dzikim Zachodzie.
„Szary mistyk”
Dziś spotkałem Szarego Mistyka na Starowiejskiej. Szary Mistyk to jest gdyńska żywa legenda, znana z tego, że potrafi z jednego na drugi koniec ulicy podbiec do kogoś, żeby go o coś poprosić w przerażający sposób. Ta osoba jest o tyle ciekawa, że mimo swojej prominencji kloszarda i żebraczego trybu życia obecna jest na największych imprezach muzycznych w Trójmieście. Jedna legenda mówi, że jest to upadły trójmiejski muzyk, druga twierdzi, że dopadł go hazard. Prawda pozostanie tajemnicą. Ta piosenka jest o zagubieniu w wielkim mieście, które czasami przybiera drastyczne formy. Jak ktoś całe życie jest niewyspany, to może skończyć jak Szary Mistyk.
Demo tego utworu powstało w 2011 r. i było zupełnie inne, niż obecna wersja. Gitara akustyczna, klaskanie, taki kwaśny folk. Wtedy też powstała nasza najprostsza solówka gitarowa wszech czasów, która została przeniesiona do wersji finalnej. Wyszło lajtowo samo z siebie. Podczas pisania tej piosenki miałem lot na klimaty Weezera, ale koniec końców wyszedł taki Weezer trójmiejski. To chyba najbardziej popowa piosenka w naszym repertuarze, mimo że tekst nie jest do końca optymistyczny.
„Opat”
Opat to piosenka związana z dzielnicą Gdynia Chylonia. To kawałek o kościele Św. Mikołaja i jego sąsiedztwie w Gdyni przy ul. Opata Hackiego – stąd tytuł „Opat”. Czwarta płyta Kiev Office miała mieć w założeniu tytuł Opat, a na okładce miał być właśnie ten kościół, na czarno-białej pocztówce z początków XX w. Opat brzmi prawie jak Opeth, to projekcja stylu indie-goth, który planowaliśmy w dzikich wizjach uskuteczniać, chcieliśmy przebić zespół The Horrors i wszystkie inne kapele tego typu, jednak piosenki wyszły nam trochę weselsze. „Opat” to jedyny utwór, który ostał się mrocznym klimatem z tego konceptu. To powoduje, że się wyróżnia, słychać w nim chłód Sisters of Mercy spotykających kaszubskich autochtonów.
Utwór wybija się też brzmieniowo, bo partie bębnów zostały przepuszczone przez stary magnetofon kasetowy, żeby brzmiały jak słyszalne z drugiego pokoju. Chciałem uzyskać dyktafonowe, trochę kartonowe i niedzisiejsze brzmienie, jak Ariel Pink. Pomysł na ten instrumental powstał wspólnie z Asią Kucharską podczas jamu w studiu, a później dopracowaliśmy go już w trójkę. Obecnie jest to dla nas muzyczny odpowiednik utworu „Hexengrund” (szczególnie jego końcówki) z płyty Anton Globba. Ten numer może się rozwijać i rozwijać, chociaż jest bardzo spokojny. Gitarowo bardzo inspirowałem się zespołem The Durutti Column i po raz pierwszy gram tappingiem obustronnym, wykorzystując mocne vibratto. Zasadą płyty było, że przenosimy każdy dźwięk ze studia na koncert, więc musiałem nauczyć się grać tappingiem dwie linie gitary, aby uniknąć dogrywek.
„Po południu Mechowo”
Najbardziej punkowy numer. Napisałem go, jadąc do Częstochowy na koncert z zespołem The Shipyard. Myślami odlatywałem ku klimatom około krokowsko-mechowskim, czyli miejscowościom położonym na zachód od Pucka. Groty mechowskie to największe tego typu twory skalne na Pomorzu, które wg. legend idą aż do Żarnowca, gdzie znajdował się kiedyś żeński klasztor.
Utwór opowiada o człowieku, który spędza wolny czas, szwendając się po dziurach, tunelach, bunkrach i innych dziwnych krzakach. W pewnym momencie spotyka go za to zła karma i zaklinowuje się w tunelu, gdzie czeka go nieciekawy koniec. To kara za to, że chciał wejść zbyt głęboko. Piosenkę można w różny sposób odbierać, ale mówi ona o wszystkich zagrożeniach, które mogą czekać na amatorskich eksploratorów tuneli, schronów i innych podziemnych formacji.
Muzycznie przypomina trochę „Downer” Nirvany, ale my lubimy grać na żywo różne covery, bawiąc się konwencjami, więc jest to nasz pewnego rodzaju hołd,. Incesticide to jedna z moich ulubionych płyt Nirvany, jest strasznie pojechana. Nie inspirowaliśmy się jednak świadomie Nirvaną. Utwór łączy się muzycznie z „Karolina kodeina” i „Człowiek pełen powiek” z Antona Globby, bo brzmi tak, jak „Człowiek…” powinien był brzmieć. W oryginale „Po południu Mechowo” był dużo bardziej industrialny, był hołdem dla zespołu Ministry, ale Asia i Krzychu mnie trochę przytemperowali i zdjąłem flanger z wokalu. Atmosferą ten wałek kontynuuje niejako dekadencki nastrój, który panował w „Karolina kodeina” i „Człowiek pełen powiek”.
„Bulwar/molo”
Powstał bezpośrednio podczas prac nad płytą na totalnym spontanie, wcześniej nie było żadnego szkicu. To był jeden z takich tekstów, który narodził się ze strumienia podświadomości i częściowo dotyczy moich przeżyć z okresu studiów, kiedy odwiedzało się różne bramy miasta. Opowiada o zmęczeniu intensywnym trybem życia i o tym, że każdy potrzebuje czasem wytchnienia i odmiany. Stąd tekst I choć pracujesz czasem/Spędzasz wieczór z atlasem, każdy potrzebuje się rozerwać w pozytywny sposób i już nie zapijać drinków colą, tylko spędzać wieczór z atlasem. Albo z Google Earth.
Z technicznych ciekawostek, w tym utworze również wszystko zostało zagrane z „ręki”. Solówka gitarowa powstała na dziwnym efekcie, który miał imitować smyczki, ale wszystkie potencjometry rozkręciłem na maxa i wyszedł taki dziwny, wysoki bulgot. Ten song jest dosyć osobisty, na koncertach sprawdza się jak petarda.
„Indianin”
To była ksywa jednego z radnych z dzielnicy Pogórze. Swego czasu zrobił sporo dobrego dla miasta, udało mu się zrewitalizować część Pogórza Dolnego. Była to kontrowersyjna, aktywna na różnych polach postać. Ta piosenka jest wspomnieniem o tym człowieku, ale tekst można interpretować na różne sposoby. Podobnie jak „Bulwar/Molo”, powstała bardzo spontanicznie. Jest częścią bloku trzech piosenek („Bulwar/Molo”, „Indianin” i „Statek Matka”), które powstały podczas jednej próby. Pod względem muzycznym inspirowałem się zespołem The Wedding Present i płytą El Rey wyprodukowaną przez Steve’a Albiniego (szczególne w kwestii produkcji i wywalonego do przodu wokalu). To miał być surowy numer. Używam w nim kaczki, której prawie w ogóle dotąd nie tykałem. Do tego numeru bardzo chcielibyśmy nakręcić teledysk na łąkach chylońskich, pomiędzy ul. Hutniczą a jednostką wojskową przy ul. Złotej. Tam są różne bagna i inne noise’owe torfowiska, które nawiązują klimatem do piosenki.
„Statek Matka”
Kolejna akcja spontan w domenie kompozytorskiej. Tekstowo poruszane są tutaj wątki związane z morzem i statkami. Jestem z rodziny, która jest zaprzyjaźniona z morzem i w tym utworze chciałem wczuć się w rolę marynarza i osoby, która pracuje na statku, przemierza oceany i lądy, płynąc z portu do portu. Jednak przede wszystkim jest to piosenka o zespole Kiev Office. To my jesteśmy tym statkiem matką. Ludziom wydaje się, że dobrze się bawimy, że granie w zespole rockowym to wieczna impreza, jeżdżenie na koncerty, zbijanie bąków. W rzeczywistości to nie są wakacje, to jest ciężka praca na różnych polach, również pozamuzycznych, jak na muzycznym statku. Trzeba cały czas ogarniać wszystkie kable, sprzęty, maszyny i maszynownie. Tak wygląda praca w zespole, musimy cały czas być zorganizowani i doglądać kapeli, chodzić wokół niej i płynąć z portu do portu. Zastój powoduje chaos, ale myśli nie sprawiają trudu. Jak chwilę staramy się wypocząć i osiąść w porcie, to zaczyna nas ciągnąć do tego metaforycznego morza i kombinujemy, jak wrócić na statek.
Muzycznie wszystko samo wyszło spod palców. Pierwsza wersja była trochę „aptekowska”, ale bardzo szybko utwór poszedł w stronę typową dla Kiev Office, czyli melodyjne zagrywki gitary w refrenie. Poza tym, chórki Asi Kucharskiej zrobiły tutaj bardzo dużo dobrego. To tak naprawdę ostatni utwór na tej płycie, ponieważ następny jest już anglojęzyczny. „Statek Matka” to swego rodzaju klamra, podsumowanie całej płyty. Ostatnia kompozycja to już napisy do filmu, a ten song to jego ostatnia scena. Od początku wiedzieliśmy, że będzie on gdzieś na końcu płyty, jako grande finale.
„Girls From Rewa, Boys From Hel”
Pierwszy szkic piosenki powstał gdzieś w 2009/2010 roku i jest to jedna z niewielu pozycji Kiev Office o miłości. O miłości do życia, ale też o uczuciu młodego Kaszuba do młodej Kaszubki. O tym, jak wielkomiejski człowiek pragnie miłości i kieruje swój wzrok w kaszubskie strony, gdzie widzi spokój. Chciałby się przeprowadzić na półwysep, żyć z morza, może otworzyć szkółkę windsurfingu albo zająć się rybołówstwem. Nieważne, jak daleko szukamy, szczęście i miłość można znaleźć blisko, najlepiej gdzieś na Kaszubach. Jesteśmy kaszubskim zespołem, dlatego śpiewamy akurat o tym, jak fajne i pozytywne rzeczy można znaleźć od Rewy aż po Hel (i oczywiście w Gdyni).
Muzycznie utwór jest bardzo inspirowany Neilem Youngiem i The Beach Boys. Piosenka zyskuje jednak space’owy wymiar dzięki grze Krzysztofa Wrońskiego na perkusji. Wpływy Neila są szczególnie słyszalne w bridge’u. Powstał na jednej próbie, po której był gotowy w 100% od początku do końca. W tekście, pod koniec mostka, pada trudne angielskie słówko porpoise, znaczy ono: morświn. Jest to gatunek chroniony w Zatoce Puckiej. Są to zwierzęta bardzo sprytne, bo zjadają wielką ilość ryb, przez co kaszubscy rybacy twierdzą, iż mają pewne problemy z połowem.
***
WYTWÓRNIA: Nasiono Records
WYDANE: 24 października 2014
WIĘCEJ O: KIEV OFFICE
INFORMACJE O ALBUMIE