O takim zakończeniu mógłby pomarzyć każdy wielki festiwal z gwiazdorskim line-upem.
Islam Chipsy ze swoim zespołem EEK na tegorocznym OFF-ie wywołał furorę. Z równie entuzjastycznym przyjęciem spotkał się Ata Kak, wypromowany przez prowadzącego bloga Awesome Tapes From Africa Briana Shimkovitza. To tylko kilka przykładów potwierdzających zataczający coraz szersze koła trend na egzotykę. To kolejni po Omarze Souleymanie artyści, którzy dołączyli do grupy projektów spoza „naszego” kręgu kulturowego, które zachód chłonie jak gąbka wodę. W tę środę Islam przejął stery nad Cafe Kulturalna w ramach finału tegorocznej edycji Distorted Festival. I trzeba przyznać, że o takim zakończeniu mógłby pomarzyć każdy wielki festiwal z gwiazdorskim line-upem.
Koncert zaczął się dość niepozornie. Muzycy z pewną dozą nieśmiałości weszli na scenę. To, co działo się potem, przeszło jednak najśmielsze, chociaż i tak niemałe oczekiwania. Już podczas pierwszego kawałka było widać, że i publiczność, i muzycy bawią się doskonale. Impreza na dwie perkusje i keyboard rozhulała się niczym domówka, na którą mieli przyjść tylko najbliżsi znajomi, a finalnie wylądowało na niej pół osiedla.
Chociaż tu frekwencyjnie nie było rekordowo, to wszyscy, absolutnie wszyscy poddali się tanecznemu szałowi. W przeważającej mierze improwizowane kawałki, w pakiecie z roześmianą od ucha do ucha twarzą Islama Saeeda, z każdą kolejną minutą nabierały tempa. Lider projektu, chociaż ani razu nie zwrócił się bezpośrednio do publiczności, starał się nawiązać kontakt gestami. Trzeba przyznać, że reakcja zwrotna zatrybiła rewelacyjnie. Było więc rytmiczne klaskanie, które zazwyczaj na koncertach wykłada się po kilku taktach, ale tu z małą pomocą perkusistów działało z dokładnością metronomu.
W ostatnim kawałku Islam poprosił też o małą pomoc wokalną. I chociaż trudno o większy antytalent wokalny, również dołączyłem do całkiem donośnego chórku. Teoretycznie to miał być już koniec. Muzycy ukłonili się i zeszli ze sceny. Publiczność wywołała ich jednak jeszcze trzy razy! Po trzecim bisie pewnie nastąpiłby i czwarty, ale wtedy chyba już nikt nie wyszedłby stamtąd żywy.
ISLAM CHIPSY 4 LIFE!