Audioriver jest już historią, ale nie przeszkadza nam to powrócić do najlepszych momentów. Jak? Sprawdźcie, jak było w tym roku w Płocku. W naszej relacji.
Od tegorocznej edycji Audioriver upłynęło już sporo czasu. Mimo to emocje jeszcze do końca nie opadły i w grupie znajomych przy każdym spotkaniu powracają wspomnienia. Równie duże poruszenie można zaobserwować na grupach facebookowych – już rozpoczęło się odliczanie do kolejnej edycji, plany i spekulacje, kto zostanie zaproszony.
Bez dwóch zdań możemy powiedzieć, że koniec lipca zawsze jest zarezerwowany dla Audioriver. Termin festiwalu wrósł już na stałe w nasze kalendarze niczym święto narodowe do tego stopnia, że niektórzy ze znajomych przesuwali daty swoich ślubów, żeby nie psuć sobie i innym planów festiwalowych.
W tym roku (jak zawsze zresztą) organizatorzy Audioriver stanęli na wysokości zadania i nie zmienili kursu obranego już dawno temu – szerokie spektrum elektroniki, świetne nagłośnienie, rewelacyjne wizualizacje oraz masa przeszczęśliwych ludzi.
Na pierwszy rzut podsumowanie występów z Main Stage.
ZHU
Występ, który przyciągnął tłumy – zapewne ze względu na popularność, którą ZHU zyskało utworem „Faded” ze swojego singla z 2014 roku promującego minialbum The Nightday. Osobiście byliśmy tylko na chwilę, ale mamy potwierdzone info, że występ był bardzo udany.
Angelo Mike
Tego gościa nie trzeba nikomu przedstawiać – Angelo Mike, czyli w zasadzie Jarek Czechowski, to prekursor sceny klubowej w Polsce oraz współorganizator festiwalu. Jak zawsze zaserwował porcję progresywnych klimatów, wliczając w to stare numery, jak choćby Tomaz vs Filterheadz i ich „Sunshine”. To typowy styl, który można odnaleźć w setach Angelo Mike’a. Dobrze, że wraca się do takich brzmień.
Kraak & Smaak live
Bardzo przyjemny występ, który mieliśmy przyjemność oglądać ze skarpy. House’owe brzmienia z dobrym groove’em serwowane na żywo. Idealne na rozpoczęcie długiej nocy i dobry „b4”.
London Elektricity Big Band live
Występ, na który czekaliśmy ze zniecierpliwieniem, zwłaszcza po rekomendacji znajomego, który widział go już wcześniej na imprezie Hospitality In The Park w Londynie.
NASZA FOTORELACJA (K L I K!)
Tym razem Tony Colman wystąpił nie jako DJ, a basista w swoim zespole, serwując nam najlepsze numery ze swojej kariery w przepięknych aranżacjach na żywo. Nie zabrakło także innych utworów, jak chociażby „One More Time” z repertuaru Daft Punk. Cały występ od początku do samego końca powodował ciarki na plecach za sprawą świetnego wykonania i idealnego zgrania bandu. To nie zdarza się często – zdecydowanie był to jeden z najlepszych występów tegorocznej edycji.
Vitalic
Zaraz po występie LEBB na scenie pojawił się Vitalic ze swoim show z najnowszego albumu Voyager . Niestety nie mieliśmy okazji być na całym występie, ponieważ pędziliśmy na występ Metrika, ale z pewnością możemy potwierdzić ogólnie krążącą opinię, że był to jeden z najciekawszych występów tegorocznej edycji. Szczególną uwagę należy zwrócić na świetne wizuale w mrocznym i tajemniczym klimacie, które w połączeniu z muzyką Vitalika zrobiły konkretną robotę.
Hybrid Tent, czyli miejsce, gdzie możemy usłyszeć najlepszą selekcję porządnego drum and bassu. Niestety w Polsce ta scena umiera, więc każda okazja do dobrej zabawy w rytmach połamanych dźwięków jest na wagę złota, zwłaszcza kiedy zaproszeni są naprawdę ciekawi artyści.
High Contrast live
Kolejną wizytę High Contrasta na polskiej ziemi można zaliczyć do udanych. Tym razem, podobnie jak London Elektricity, Lincoln Barret postanowił wystąpić z orkiestrą na żywo. Pomimo tego, że występ był nieco „cukierkowy”, to bawiliśmy się przednio. Instrumenty live oraz głos wokalistów robią robotę i to trzeba przyznać.
NASZA FOTORELACJA (K L I K!)
Metrik: Life/Thrills feat. Elisabeth Troy & Dynamite MC
Jeden z tych występów, na który czekaliśmy najbardziej. Zachęciło nas do tego wideo z seta z tegorocznej edycji Hospitality in the Dock, gdzie cała ekipa Hospital Records po prostu pozamiatała. Moc i energia to mało powiedziane. Set Metrika promujący album Life/Thrills to po prostu ogień piekielny – nie sposób się nudzić. Wokal Elisabeth Troy oraz wsparcie Dynamite MC wyszły tylko na plus.
NASZA FOTORELACJA (K L I K!)
S.P.Y feat. MC LowQui
Zarówno S.P.Y, jak i Metrik należą do stajni Hospital Records i obu tych panów oczekiwaliśmy z jednakową niecierpliwością, zwłaszcza po streamach z Hospitality In the Dock. Mimo biegania między scenami i występami w różnych klimatach elektroniki, udało nam się dotrzeć na S.P.Y-a. I był to jeden z lepszych wyborów, mimo straty setu Tale Of Us w Circusie. Solidna porcja basu i konkretne uderzenie przyciągnęły na ten set tłumy. Zagrał równie dobrze, jak na wcześniejszych występach na świecie w tym roku.
NASZA FOTORELACJA (K L I K!)
Jaki Circus jest, każdy wie – najbardziej popularna scena Audioriver z topowymi headlinerami ze świata techno. Podobnie było w tym roku – organizatorzy postarali się o doborowe bookingi.
KiNK live
Świetny występ bułgarskiego DJ-a i eksperymentatora. Odniosłem wrażenie, że zdecydowanie mocniejszy niż jego standardowe sety. Fajne, mocne i taneczne techno, przeplatane masą syntetycznych dźwięków wydobywały się z tajemniczego inwentarza sprzętowego tego czarodzieja.
NASZA FOTORELACJA (K L I K!)
Solomun
Z pewnością jeden z najbardziej wyczekiwanych występów większości wielbicieli techno. Solomun – czyli topowy DJ ostatnich lat, który gościł w Płocku dwa lata temu, powrócił i w tym roku, zamykając piątek na Circusie. Jak było? Naszym zdaniem bardzo fajnie – melodyczne techno zaserwowane w „Solomun Style”. Dobrze było usłyszeć świeży remix klasyka klasyków, czyli „Age of Love” – utwór mający ponad 20 lat, który dzięki fejmowi Solomuna wrócił z impetem na klubowe parkiety! Oby więcej takich powrotów!
Niestety, zdania odnośnie występu Solomuna są mocno podzielone. W Social mediach spora część ludzi wieszała psy na tym występie – że słabo, że się nie postarał, że dwa lata temu było lepiej, że to nie to samo co TYPOWY SOLOMUN, etc., etc. Totalnie nie zgadzamy się z tą opinią.
NASZA FOTORELACJA (K L I K!)
Należy pamiętać że Płock to nie Ibiza, a Circus to nie Tulum. Każdy artysta dostosowuje seta do miejsca i pory, w której gra. Odnosimy wrażenie że większość malkontentów spodziewała się „Tego samego Seta Solomuna, co na co dzień”, czyli legendarnego Boiler Roomu z Tulum. Wiadomo, zdarzają się sety lepsze i gorsze. Mam wrażenie że sami słyszeliśmy jego lepsze sety, ale fakt, że Circus pękał w szwach i owacje po występie przedłużonym o ponad pół godziny mówią same za siebie. Naprawdę fajny występ!
Nicole Moudaber
Topowa producentka / DJ techno – odkrycie Carla Coxa, która w końcu zawitała na płocką plażę. Dwugodzinny set pełen mroku i tajemniczości z mocnym uderzeniem. Tak można opisać cały występ. Wszystko poparte świetnymi wizualami, które były idealnym uzupełnieniem dźwięków, które zaserwowała nam Wiedźma Nicole.
Joris Voorn
Jeden z najbardziej wyczekiwanych występów tegorocznej edycji, ze względu na legendarne nazwisko, jakim niewątpliwie jest ten holenderski producent. W tym roku Joris świętował dwudziestolecie swojej kariery DJ-skiej. Mogę śmiało powiedzieć, że wrzucenie Jorisa na zamknięcie soboty w Circusie to była śwetna decyzja. Mocne dynamiczne brzmienie zaserwowane w wykwintny sposób, przy użyciu naprawdę wysokiego skilla nabytego przez lata porwało cały parkiet. Cały set był bardzo dynamiczny i niesamowicie taneczny.
T-Mobile Electronic Beats przygotowało dla festiwalowiczów plecaczki z poduchami do siedzenia i innymi gadżetami, które ułatwiły nam życie w trakcie odpoczynku między występami, m.in. na scenie Electronic Beats. Nas najbardziej urzekły sety Roberta Hooda (FOTORELACJA: K L I K!) i Jackmastera (FOTORELACJA: K L I K!). Ten pierwszy poczęstował nas porcją solidnego techno, przy którym nikt nie stał bez ruchu, zaś ten drugi zagrał świetny house’owy set, pełen niespodzianek, takich jak grany dzień wcześniej przez Angelo Mike’a – Tomaz vs Filterheadz – „Sunshine”, czy też remix Depeche Mode. Idąc na Jackmastera, mieliśmy plan na chwilę przysiąść na górce i dać odpocząć zmęczonym nogom, ale niestety się to nie udało.
Miniscena, która znajdowała się przy wodopoju Ballentines\Absolut, bardzo pozytywnie zaskoczyła – duża przestrzeń do tańczenia, sporo miejsca do chilloutu. Największy ogień zaserwowała Magdalena Kowalska, czyli Green Rose aka Malina, która zadbała o dobrą zabawę podczas dwóch dni festiwalu. Jej sety dosłownie zawładnęły parkietem – co potwierdzają relacje świadków, które możemy przeczytać w social mediach. Jedyny minus to nagłośnienie, które nie było w stanie przyjąć ognia zaserwowanego przez Malinę i niestety mocno trzeszczało.
Sun And Day to niedzielna, dzienna część festiwalu, która odbywa się już od czterech lat. Uważam, że to świetny pomysł, ponieważ pozwala na odpoczynek po dwóch ciężkich nocach w dobrych rytmach i spokojny powrót do rzeczywistości.
Sun and Day odbywa się w parku między ulicą Mostową i Rybaki. Możemy tam znaleźć dwie sceny – Techno/Tech House oraz Drum’n’bass – każdy odnajdzie coś dla siebie. Teren parku jest świetnie przygotowany – wzorowa strefa gastro, liczne miejsca do odpoczynku oraz ciekawa, spójna scenografia w klimatach etno idealnie wpisuje się w klimat trzeciego dnia Audioriver.
Na scenie Techno zdążyliśmy zaliczyć po kawałku setu &ME oraz Damiana Lazarusa. Ten ostatni jest już stałym „elementem” trzeciego dnia Audioriver i za każdym razem przyciąga tłumy. Ludzie Audioriver nigdy nie mają go dość. &ME zagrał bardzo przyjemny set, przy którym można było się całkiem konkretnie pobujać.
Na drugiej scenie Drum’n’bassowej czadu dał John B, całkiem spoko, ale grający później Danny Byrd jednak wypadł znacznie lepiej. Cały tłum poddał się szaleństwu połamanych dźwięków. Jako że, jak już wyżej pisaliśmy, drum’n’bassu w ostatnich czasach w Polsce mamy jak na lekarstwo, więcej czasu spędziliśmy na tej scenie, żeby na zapas naładować nasze muzyczne akumulatory. I mogę z całą pewnością potwierdzić, że w ciągu trzech dni Audioriver, się to udało.
NASZA FOTORELACJA (K L I K!)
Audioriver rośnie w siłę – z roku na rok Płock staje się miejscem pielgrzymki wielbicieli szeroko pojętej elektroniki. To marka, która gwarantuje doskonałą jakość i przyciąga coraz więcej ludzi, co potwierdza tegoroczny wynik ponad trzydziestu tysięcy uczestników wydarzenia (o ponad pięć tysięcy więcej niż w poprzednim roku). Zdecydowanie jest to największe wydarzenie muzyki elektronicznej w Polsce i każdy chociaż trochę związany z tematem powinien chociaż raz przekonać się na własnej skórze jak to wygląda. Jestem przekonany, że każdy, kto zazna klimat obecnego Audioriver, będzie z niecierpliwością wyczekiwał kolejnej edycji i powróci w kolejnych latach – tak jak my i nasi znajomi.