Kolejny raz mieliśmy przyjemność uczestniczyć w Audioriver. I po raz kolejny wróciliśmy w pełni zaspokojeni muzycznie, tym samym już odliczając dni do przyszłorocznej edycji.
Z roku na rok Audioriver powiększa swój asortyment doznań muzyczno-wizualnych. W tym roku na pewno największą i najciekawszą nowością była strefa chillout, w której można było zarówno odrobinę odpocząć od wielogodzinnych tańców, jak i nakarmić oczy świetną, klimatyczną scenografią. Była to chyba największa nowość na tegorocznej edycji i sprawdziła się idealnie – dotychczas trochę brakowało takiego miejsca.
Nasza redakcja w tym roku większość czasu spędziła w namiocie Hybrid, w którym nadrabiała zaległości w drum’n’bassowych brzmieniach. Najlepsze sety na tej scenie w tym roku należały do Andy’ego C, Dimensiona, Frictiona, S.P.Y, którego już mieliśmy okazję na Audioriver widzieć w poprzednich latach. I mimo że są oni przedstawicielami różnych wytwórni, zdarzało im się grać te same kawałki. Tego akurat nie można było uznać za zaletę, trochę jakby wszyscy zafiksowali się na np. utworach Metrika sprzed dwóch lat. Wszyscy, jako fani dnb, je znamy i lubimy, no ale ile można? Sporo setów bardzo podobnych, ale tak to teraz wygląda na scenie DNB, jeżeli chodzi o nie tylko tych didżejów. Mimo wszystko bardzo nam się podobało i był to prawdziwy ogień.
Tegoroczny Hybrid Tent ponadto przyciągał rewelacyjnymi wizualami, które były, jak chyba co roku, dziełem VJ FkS i EYE. Dzięki dużej liczbie ekranów ledowych, zarówno po obu bokach, nad, za, jak i przed stołem didżejskim – obraz otaczał nas ze wszystkich stron.
Skoro już jesteśmy przy oprawie wizualnej. w tym roku na Circusie ta nie powalała. Owszem, scenografia była ciekawa, a nawet po raz pierwszy pojawiły się tancerki i tancerz, w futurystyczno-kowbojskich kostiumach, jednak Hybrid Tent chyba wygrał tym razem. Jeśli chodzi o stronę muzyczną tej sceny, to na pewno na plus był set Sama Paganiniego, który chyba zawsze gra na wysokim poziomie, zatem i tym razem nie rozczarował. Za to Kolsch, na którego się dość mocno nastawialiśmy, niestety nie powalił na kolana. Zagrał poprawnie, ale jakoś czegoś tam brakowało.
Co do sceny Burn, wedle oczekiwań najlepszy okazał się zamykający tegoroczną edycję Oliver Koletzki. Przeciągnął swój set o przynajmniej pół godziny, a towarzyszące mu wystrzały konfetti i wschód słońca sprawiły, że tej magicznej atmosfery na długo nie zapomnimy. Odnosimy jednak wrażenie, że tegoroczny Burn wypadł blado względem zeszłorocznej edycji – nie jesteśmy w tej opinii odosobnieni – bardzo duża liczba naszych znajomych zdecydowanie lepiej wspomina zeszłoroczne wydanie tej sceny.
W tym roku mimo jak zawsze upalnego końca lipca, w sobotę wieczorem i w nocy trochę poprzeszkadzała nam ulewa. Niestety również w trakcie występu Wilkinsona z ekipą. Ale nie tylko z tego powodu ten live nie był najwspanialszy. Jednak Wilkinson wypada zdecydowanie lepiej solo w setach.
Oczywiście Audioriver nie byłoby kompletne bez trzeciego dnia – Sun/Day, w urokliwych okolicznościach przyrody, z jak zawsze klimatycznymi scenografiami, magiczną muzyką, bańkami mydlanymi, racami oraz miejscem na czilowanie po dwóch roztańczonych nocach i dniach. Jak co roku (prawie!) zamknięcie całego festiwalu spadło na naszego ulubieńca – Damiana Lazarusa, który w wzmocnionym składzie swojej ekipy z wytwórni Rebellion (DAVI i Brina Knauss) przejęli scenę i pięknie zakończyli 3 dni zabawy.
Dla nas Sun/Day to najfajniejsza część festiwalu – impreza dzienna, z piękną scenografią i lżejszymi klimatami pozwala spokojnie wrócić do rzeczywistości po dwóch poprzednich nieprzespanych nocach.
Podsumowując, jak co roku Audioriver stanęło na wysokości zadania i śmiało możemy powiedzieć, że rośnie w siłę – nowe pomysły są sukcesywnie wdrażane z edycji na edycję i mamy nadzieję, że ten trend będzie kontynuowany.
Warto pochwalić BASS RIVER, jedną z ekip grających w płockich lokalach na rynku. za bardzo mocny upgrade nagłośnienia w tym roku podczas dziennych występów! W porównaniu z ubiegłoroczną edycją, różnica jest kolosalna. Sami wykonawcy stanęli także na wysokości zadania i zaprezentowali bardzo wysoki poziom – spokojnie mogliby stanąć na równi z headlinerami na Hybrid Tent.