WYTWÓRNIA: Pointless Geometry
WYDANE: 25 kwietnia 2016
WIĘCEJ O: WOJCIECH KUREK
INFORMACJE O ALBUMIE

 

Wojciech Kurek ze swoim solowym projektem Warten zadebiutował niedawno w Pointless Geometry. Na co dzień perkusista Paper Cuts i Triomaku, kiedyś członek Bubble Pie (nie polecamy), w wartenowej odsłonie przemierza mroczne i tajemnicze czeluści muzyki improwizowanej, ba, użyjmy też określenia „eksperymentalnej”. Czymże jest eksperyment w obecnych czasach? Kwestia sporna, ale dla perkusisty Kurka będzie to z pewnością materiał zawarty na E230. Cztery bardzo długie nagrania, dość powiedzieć, że za ich pomocą Warten zdaje się mówić: „Sprawdzam waszą cierpliwość, słuchacze!”

Innej opcji nie widzę, gdy odpalam pierwsze dwa utwory. „Loading Only” i „Regaining Balance. First Trip” to długie ambientowe pasaże oparte na syntezatorowych ciągach, które z kolei przeplatane są wysokimi partiami – rzecz jasna – klawiszy. Te piskliwe niemal tony faktycznie starają się sprawdzać cierpliwość podczas słuchania. Pojawiające się w „Loading Only” szumy i przestery wybijają z tej ambientowej, sielankowej momentami atmosfery na rzecz drone’owych, gęstych od sprzężeń faktur. „Regaining Balance. First Trip” z kolei zatapia się w improwizowane i, co najważniejsze, bardzo transowe melodie pełne repetycji, ale, jak i w otwierającym utworze, z osiąganymi przez Wartena syntezatorowymi piskami.

Obraz odwraca się diametralnie w „The Grove”, najbardziej rytmicznej kompozycji Kurka, gdzie muzyk dorzucił także partie kornetu. Jak na perkusistę przystało, Warten skupił się własnie na plemiennej atmosferze wypracowanej dzięki tym tribalowym stukotom pałeczkami(?), które wytworzyły prawdziwą techno-siekę. Pojawiający się to i ówdzie dęciak nadał tej najlepszej na E230 kompozycji obfitego charakteru. Tego nagrania naprawdę słucha się z wypiekami na twarzy, oscylując muzycznymi wyobrażeniami gdzieś pomiędzy Berlinem a Harare.


 Traf chciał, że dwie najmocniejsze pozycje to właśnie dwa ostatnie kawałki. „Transposition”, tak jak i „The Grove” wybijają z letargu. Zamykający kasetę utwór łączy improwizowane partie perkusji z prawdziwymi harshowymi strukturami. Pod koniec ten dźwiękowy chaos po prostu miażdży. Szkoda, że Wojciech Kurek nie zmajstrował tak głośnego materiału w całości, bo otrzymujemy wydawnictwo niespójne, z leniwym, żeby nie napisać: lekko nudnawym początkiem i srogim zakończeniem, do którego chce się wracać. 
A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: