Słowacki producent Strom Noir świętuje dziesięciolecie. Robi to… no, po prostu to robi.


AUTOR: Strom Noir
TYTUŁ: Maľované Kvety & Xeroxové Motýle
WYTWÓRNIA: Zoharum
WYDANE: 27 kwietnia 2017


Emilowi Mat’ko wyszła wydana z Micromelancolié płyta o wdzięcznym tytule 49°05’19,3″N 22°34’04,0’E’, co oznaczało dokładniej, gdzie materiał powstawał. Strom Noir wyszło też Glaciology czy Urban Blues, wszystkie pozycje ukazały się nakładem Zoharum w nie tak odległej przeszłości. Tym razem gdańska oficyna postawiła na semi-archiwalne nagrania Słowaka, to znaczy mające już trochę czasu na koncie, ale niebędące wcześniej wystawiane na publiczne osądy. Tym razem spotykamy się z nagraniami pochodzącymi z lat 2011-2016, podzielonymi na dwa sprasowane na jednej płycie albumy.

Pierwsza, Against a dwarf, to utwory delikatne, kruche w swojej konstrukcji, senne i bardzo powolne. Spokój, sielanka. Wakacje nad Dunajem, późne lata osiemdziesiąte lub wczesne dziewięćdziesiąte. Prześwietlone klisze, zielona trawa, wylegujący się na niej Słowacy zajadający Studentską. Masa pastelowych kolorów, na niebie błękitne chmury.

Taki obraz kreuje Emil Mat’ko, nieważne, czy będzie to „Widely opened window”, „Saturday is gone” czy najdłuższy w tej części, tytułowy utwór „Against a dwarf” (16 minut bez trzech sekund). Wszędzie słyszymy rozciągnięte, rozmyte syntezatory, dźwięki tyleż błogie, co – niestety – również ziewotwórcze. Wyróżnia się natomiast „Rozkyv Duše”, najbardziej noise’owa kompozycja z Against a dwarf, głównie ze względu na szumne tło, sporą ilość trzasków i narzucone na to wysokie partie syntezatorów. Słowem: rozgardiasz.

Druga odsłona, Painted flowers & xeroxed butterflies, ciężarem zahacza o glebę. To mocniejsze, równie powolne co w pierwszej części, ale rozdrone’owane kawałki, których najlepszą laurką niech będzie „Shattered like a glass goblin”. Pełna napięcia, rozdykotana kompozycja, która rośnie, rośnie, rośnie, rośnie i…. pozostawiając niedosyt, wycisza się. New-new age’owe „Itoollosk” z gitarą w tle, niestety też podkreśla letniość całego wydawnictwa. Niby miło, niby rozkosznie, ale… wtórnie i nudno. To nie jest zbiór najlepszych nagrań Emila Mat’ko, z pewnością nie na tyle, by otwierać Smädnego mnícha na dziesięciolecie projektu.

NASZA SKALA OCEN (K L I K!)

A JAK OCENIAMY?
Nijakie. Kompozycje Strom Noir na dwualbumowej płycie wybrzmiewają, kończą się i... niestety natychmiastowo się o nich zapomina. Nie ma tutaj żadnego punktu zaczepienia, który zostałby w głowie na dłużej. Szkoda.
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: