Tajemniczo, mocno, transowo. Lonker See przyzwyczaili słuchaczy do impro-plemiennych jazzów, a ich długogrający album wpisuje się w standardy Instant Classic. Jest niezalowo, ale na swój sposób przebojowo.

AUTOR: Lonker See
TYTUŁ: One Eye Sees Red
WYTWÓRNIA: Instant Classic
WYDANE: 5 kwietnia 2018


Tylko trzy kawałki, ale przy czasie trwania poszczególnych utworów i nagromadzeniu różnych motywów jest to ilość optymalna. Mówimy w końcu o płycie długogrającej, nie epce, nie splicie, jak miało to miejsce ostatnio, gdy Instant Classic wydawało wspólną płytę Lonker See i ARRM. One Eye Sees Red. Pełnoprawny album, ponad czterdzieści minut transu i quasi-tantryczności utrzymanej na poziomie jazzowo-ambientowych kompozycji. Trójmiejska supergrupa, bo w kategorii supergrupy trzeba Lonker See rozpatrywać, daje tutaj radę, na trzech różnych płaszczyznach.

Otwierający płytę „Lillian Gish” to trwający osiemnaście minut, wybrzmiewający w kółko praktycznie jeden, zapadający w pamięć motyw, gdzie saksofon Tomasza Gadeckiego rozbija bank, zgarnia całą pulę swoją chwytliwością. Jasne, perkusja ascetyczna, skromna, także łapiąca słuchacza w kleszcze rytmika sprawia, że całość wymaga odpowiedniego skupienia. Trochę tutaj swoistego mistycyzmu, trochę żołnierskiej schludności, która gubi się w drugiej części utworu. To mniej więcej od 12 minuty Lonker See zmieniają kierunek swojej gry. Noise, improv., post-punkowy pazur i wcale nieskryta już zadziorność z tą wyzwoloną kumulacją emocji od szesnastej minuty. Intro w „Solaris Pt. 3 & 4” bardzo mi się kojarzą z: EIMIC z czasów debiutu / interludami Enter Shikari z czasów debiutu. Totalnie dwie inne bajki, a LS to trzecia strona medalu, zwłaszcza gdy porówna się utwory pierwszy z drugim. Pierwszy, jazzowo-noise’owy, odbiega od tego, co dzieje się w „Solaris Pt. 3 & 4”.

Ambientowo-artrockowy wstęp z delikatnymi klawiszami i stonowanymi, pojedynczymi dźwiękami gitary brzmi jak rozmydlono-zamglone „You Appearing” z Saturday=Youth, choć z czasem zaczyna się dziać. Przede wszystkim gdy dochodzi perkusja, utwór zaczyna przybierać bardzo piwniczny kształt. Wiecie, dym, zamglony bar, bluesowo-rockowy charakter. Wtem w końcówce atmosfera jeszcze się zagęszcza, obraz ciemnieje, a Lonker See dorzucają do tego kakofonicznego pieca, by… utworem tytułowym zawędrować w rejony folkowe spod znaku southernowych albumow 16 Horsepower czy Woven Hand. I chociaż każdy z tych trzech utworów jest zbudowany na tym samym motywie – rozkręcamy spokojne nagranie, w końcówce zahaczamy o noise, to każdy z tych trzech utworów jednak czymś zaskakuje. Smaczki i niuansiki, ale będące w cenie.

NASZA SKALA OCEN (K L I K!)

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: