AUTOR: La Sera
WYTWÓRNIA: Hardly Art
WYDANE: 27 marca 2012
INFORMACJE O ALBUMIE

Druga płyta La Sera to bardzo dobry sposób radzenia sobie z rozstaniem.

Katy Goodman zrobiła to przebojowo. Zakończenie związku jest – na ogół – rzeczą mało przyjemną i, co tu ukrywać, słabą. Członkini Vivian Girls nie zapomniała jednak o klasie. Sees the Light jest najlepszą w jej solowym dorobku płytą. Wyczyn to może nazbyt wielki nie jest, bo Amerykanka nagrała do tej pory dwa albumy, ale jednak.

Najnowszy krążek Katy jest smutny. Smutny i przygnębiający. Nic dziwnego, w końcu poruszyła temat dla niej trudny. Sees the Light opowiada o złamanym sercu i końcu związku. To próba pozbierania się po miłosnym zawodzie. I wiecie co? La Serze chyba się udało. W każdym razie, odchodząc od jej sercowych rozterek, nagrała płytę, która w żadnym wypadku nie jest ckliwa, żałosna, nudna i przy okazji wtórna. Album, na którym Goodman wypada dużo lepiej niż na La Sera.

Dziesięć prostych piosenek, raptem trzydzieści minut smutnego tekstowo lo-fi i sixtiesowego, usytuowanego gdzieś w Kalifornii popu. Muzyki, która może i nie jest aż tak przebojowa jak nagrania Vivian Girls, ale solowo La Sera potrafiła skomponować takie cymesy jak „Please be My Third Eye”, „Real Boy”, „Break My Heart” i „I Can’t Keep You in My Mind”. Zresztą te właśnie kawałki stanowią sól Sees the Light. Melancholijne w warstwie lirycznej (no, poza „Real Boy”, które – jak przyznaje Katy – jest utworem najbardziej radosnym), przebojowe melodyjnie, w bardzo ładny sposób kontrastują ze spokojnymi balladami.

Nagrania Katy Goodman mają przede wszystkim jedną ogromną zaletę – tworzą piękne skojarzeniowe obrazy. Raz widzimy pustą plażę o wschodzie słońca, raz działkę na mazurach i rozpadające się (niskobudżetowe) molo w okolicy zarośniętych trzcin. Wszędzie, gdziekolwiek się nie znajdziemy, towarzyszyć będzie nam ten smutek, który wszyscy dobrze znamy – związany z rozstaniem. Najładniejsza członkini Vivian Girls przygotowała bardzo ładną płytę powiązaną z bardzo nieładnym tematem. I, co najważniejsze, zachowała swój własny, charakterystyczny dla nagrań La Sera, styl.

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: