Innercity Ensemble po raz trzeci? World music na światowym poziomie.


AUTOR: Innercity Ensemble
TYTUŁ: III
WYTWÓRNIA: Instant Classic
WYDANE: 24 października 2016


Uwielbiam momenty, kiedy po pierwszym odsłuchu nowego albumu w głowie kołaczą bardzo konkretne skojarzenia i nazwiska, inspiracje mniej lub bardziej czytelne nasuwają się same. Trzecie pełnowymiarowe dzieło kolektywu Innercity Ensemble, aż kipi od stylistycznych nawiązań, choć w tym wypadku łatwiej niż personalne typy, jest wskazać obszerne źródła czy też wyraźne kierunki, które panowie postanowili eksplorować w sposób niezwykle skondensowany. Intensywność rytmów, przechodzących w momenty wyraźnie transowe jest tu na porządku dziennym. W porównaniu do poprzedniego, dwupłytowego albumu, tym razem formy zamknęły się w siedmiu krótszych kompozycjach o etnicznej rytmice i wyrazistym afrykańskim rodowodzie. Kto nie zorientował się, w którą stronę współczesna muzyka improwizowana zdąża, ten nowego dzieła od IE nie zrozumie w pełni.

Supergrupa zafundowała nam materiał osadzony w standardach world music, czerpiący z ludowości i multikulturowego piękna. Nie przepadam za przedrostkiem „super”, jednak kiedy do wspólnego muzykowania zasiadają jednocześnie takie osobistości jak Kuba Ziołek (Stara Rzeka), Rafał Iwański (Hati) i Wojciech Jachna (Contemporary Noise Sextet), wówczas wiele można wybaczyć. Tylko że w tym przypadku zupełnie nie ma do tego powodów. Od samego początku kompozycje odsłaniają misternie tkane przez sekcję rytmiczną długie i rozbudowane figury. Aranżacje oparte na nieustających i ewoluujących rytmach, urozmaicane są co chwila przebłyskami instrumentów dętych. Słyszymy flet, altówkę, trąbkę, nawet waltornię. Nastrój wyraźnie skorelowany z tempem kompozycji wynosi nas na obszary bliższe szaleńczej gonitwie myśli („V”), bądź też zadumie i refleksyjnej pulsacji, tak wspaniale współgrającej z trąbką Wojtka Jachna w utworze „VI”. Nie można jednak powiedzieć, że trzeci album zespołu pozbawiony jest różnorodności. Kończący płytę utwór dość niespodziewanie przenosi nas na pełną światła i przestrzeni bliskowschodnią oazę piękna.

Skąd pomysł na tytuły utworów w postaci czystych numerów? Uproszczenie, ucieczka od sugestywności słownej i oddanie większej kontroli słuchaczowi? Z pewnością, nic nie dzieje się tu przypadkiem, czas albumu skrócony o połowę w porównaniu do krążka II, mniej gitarowych eksperymentów, skupienie na rytmie. Dbałość o instrumenty prowadzące poszczególne kompozycje. Piękno dęciaków i gitary barytonowej Jakuba Ziołka oczarowują od pierwszego odsłuchu. Wszystkim, którzy nie dowierzali w potencjał wydawniczy Instant Classic, nawet po premierze Starej Rzeki i genialnego Wacława Zimpla, musi być teraz zwyczajnie wstyd. Jestem przekonany, że w końcoworocznych podsumowaniach IE zawędrują wysoko, i to nie tylko w naszym kraju.

 

A JAK OCENIAMY?
szerokie inspiracje rytmami świataperfekcyjna sekcja rytmiczna kompozycja „VI” od pierwszej do ostatniej sekundy
oszczędne partie gitar
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: