Sprawdzamy Cosmos, debiutancki minialbum krakowskiego Cheap Flights. To taka muzyka, którą miło odpalić w domu w pokoju, przytłumić światło, posłuchać na spokojnie.

AUTOR: Cheap Flights
TYTUŁ: Cosmos
WYTWÓRNIA: Wynik Współpracy
WYDANE: 26 maja 2018


Ten zespół nie zawojuje dużych (prawie) niezależnych rozgłośni radiowych, zresztą nie stało się to od maja. Żaden z utworów z wydanego pod koniec tamtego miesiąca minialbumu nie hula w Trójkach i innych Antyradiach. Ten zespół nie będzie supportował Built to Spill, Algiers czy, no nie wiem, Much na ich trasie promującej Xerroromans. Ale to nie oznacza, że krakowski kwartet nie daje rady. Przeciwnie, Cheap Flights wydali niezłą płytę, która nosi się w głowie całkiem nieźle.

Całkiem to też długa płyta, bo choć liczy sześć nagrań, to czasowo Cosmos to solidne trzydzieści cztery minuty (albo i więcej, jeśli doliczy i policzy się wszystkie sekundy). Jasne, krakowski skład nie gra niewiadomojakiejmuzykiktorazrzucałabyzkrzeseł, ale romantyczny indie-art rock z post-elementami zapada w pamięć. To taka muzyka, którą miło odpalić w domu w pokoju, przytłumić światło, posłuchać na spokojnie. To jednocześnie też taka muzyka, która sprawdziłaby się w starym Powiększeniu, jeszcze zadymionym, ciemnym, ciasnym, zwłaszcza gdy na gig przyszły tłumy, w tym tłumy znajomych. Wiecie, o czym myślę? Ściana dymu, połyskujące lampy, a w tle mocny, zatracający się momentami głos Anny Łosiowskiej współpracujący z jazgoczącą gitarą Piotra Gacka. Najlepiej to słychać w „Dive”, utworze świetnym, rozmarzonym, w pełni melancholijnym i niosącym ze sobą jednocześnie nadzieję. Świetnie brzmi moment przedrefrenowy, gdy rośnie perkusja, ożywia się gitara, w tle pulsuje bas. Duch Black Tambourine staje się w pełni czytelny. W ogóle do Black Tambourine czy A Sunny Day In Glasgow Cheap Flights najbliżej.

Melodie, wyjąca gitara, dynamiczna (portugalska, żeby nie było!) perkusja, atmosfera senna, rozmarzona jak w nagraniach Lenny Valentino za starych dobrych lat („What you are”). Z drugiej strony, gdy krakowianie mocniej zaakcentują swoją muzykę, jak w drugiej części „The Cue”, Cosmos ożywa, robi się ciekawiej. Bo właśnie w tych jazgoczących momentach Cheap Flights wypatruję przyszłość zespołu. Jasne, ezoteryczne „Confused” ma swój urok, ale momentami też wieje nudą. Tak jak w „Invisible Friends”, utworze przewidywalnym, nudnym, a rozbujana, okołoagresywna druga partia utworu wcale nie pomaga.

Mamy zatem ciekawy debiut ciekawego zespołu, który nie wykorzystał pełni swoich możliwości. Dlaczego? Ano dlatego, że „Dive”, bezsprzecznie najlepszy utwór na całej epce, nagranie trzymające całe wydawnictwo w ryzach, napędzające je, to za mało na achy i ochy. Zastanawia mnie, co będzie dalej z Cheap Flights. Bo dużo mieliśmy już zespołów, które po niezłych płytach albo osiadały na laurach i marnowały się, albo nie spotykając się – po prostu – z zainteresowaniem, upadały. Kibicuję, wypatruję takich przebojów jak „Dive”, bo to naprawdę mocna piosenka.

NASZA SKALA OCEN (K L I K!)

A JAK OCENIAMY?
FYHOWA OCENA
%d bloggers like this: