Ted Nemeth w końcu debiutują. Już 20 listopada nakładem S.P. Records ukaże się Ostatni krzyk mody. Z tej okazji poprosiliśmy łódzką formację o rozłożenie albumu na czynniki pierwsze. Historię Ostatniego krzyku mody poznacie z poniższej lektury.

Pietrzak: Ostatni krzyk mody to materiał zrobiony szybko, ale dokładnie. Jest przemyślany. Wiedziałem, czego chcę, robiąc numery już na sali prób. Ma być prosto, nierówno, brudno i żebyś nucił/a, ale tak, żeby zostało Ci w głowie, o czym to było, a nie wypadało drugim uchem. Materiał, zarówno z początków naszych działań (pies, richard bundy, nożownik), jak i ten zupełnie świeży (umówiony znak, wahania nastroju i w sumie reszta). Wojtall kupił Korga tuż przed wejściem do studia, więc dużo kombinowaliśmy już w trakcie z elektroniką. Muzycznie ma być jak w garażu, tylko że współczesnym. To jest pop, który powinien lecieć w radiu, ale w sumie dobrze, że leci ze starego głośnika w starej kamienicy. Tak, Tak, Tak, mój drogi. Chcemy być pop, ale na naszych warunkach. Miejsce nagrywania zmieniło się w ostatniej chwili. I bardzo dobrze. Płytę zrealizował Paweł Cieślak w Hasselhoff Studio w Łodzi. Zrobiliśmy ją w sumie w 11 dni. Potem dograliśmy jeszcze dwa numery, czyli w sumie 13 dni. Pierwsze, co powiedział Paweł zanim zaczęliśmy nagrywać (Studio w przypadku Hasselhoffa to nadużycie, bo mieści się w dwupokojowej piwnicy), to „nie sprzątałem za bardzo, bo chcieliście, żeby nagrania były brudne”. Ostatni krzyk mody, bo jesteśmy przesyceni tym, co jest wokół nas. I Wy też jesteście, tylko się nad tym zastanówcie. Skoro jesteśmy pokoleniem, które ma wszystko i może wszystko, to czemu jakiś dziwny zespół z Łodzi nie może okrzyknąć się dyktatorami mody? Poza tym to śmieszne. Wyobraź sobie, że moda wydaje z siebie ostatni krzyk. Czy to się w ogóle kiedyś stało? Przychodzi jakaś, krzyczy, odchodzi i przychodzi inna.

***

„W SUKIENCE

”

Pietrzak: Lubię dziewczyny w sukienkach. Widzę stary film na którym jest mega wiksa w klubie DOM w Łodzi i mój kumpel Darnowski zdejmuje koszulkę i buja się w tłumie ludzi, a potem jak James Dean odprowadzam Cię do domu. Krótka piosenka. Krótka i na temat. Jaram się że mój brat, Olo kolejny raz użyczył swojego talentu do skrzypek. To tutaj mega działa.


Gibki: Piosenka o mocnych rockowych korzeniach, ale zrobiona inaczej. Jest w niej coś zagadkowego, jak w widoku dziewczyny ubranej w sukienkę. Ma intrygować. Lubię słuchać dającego wycisk perkusji Matiza.



„UMÓWIONY ZNAK”

Pietrzak: Jeden z dwóch numerów nagranych po wstępnym zamknięciu płytki. Dziewczyyyyyna. Strach, że jak już się zaangażujesz, to może się nie udać. Jakbyś ubezpieczał tyły cały czas na wypadek ucieczki. Albo że ona Cię zostawi, bo zorientuje się, że coś nie tak z Tobą. A z drugiej strony to jest najlepsze uczucie na świecie, kiedy stoisz i czekasz na kogoś na ulicy. I ty chcesz się spotkać i Ona. Poza tym wakacje. Jedziemy gdzieś autem i słuchamy Talking Heads i sobie śpiewamy i palimy fajki i wyrzucamy przez okno. I wszystko jest dobrze.

Gibki: Energiczny gitarowy utwór, bez zbędnej filozofii w muzyce. Zespołowe granie, które przynosi mi radość. Klimat troszkę jak z Wysp Brytyjskich.

Dziworski: Piosenka, która od początku do końca trzyma za gębę. Słuchaj tekstu, to o tobie.

„RETROCUKIERNIA”

Pietrzak: Mój kolega wypadł z okna, bo się upił i potknął. Umarł potem w szpitalu. Pierwsze, co napisałem po jego śmierci, a myślałem że już nic nie napiszę nigdy. Śmieszy mnie, jak ktoś mówi, że ten refren jest wesoły. W sumie nie śmieszy tylko smuci. Bo było mi w **uj smutno.

Gibki: Prace w studiu nad tym utworem poszły wyjątkowo gładko. Nagrywany był z lekkością w dużym skupieniu. Rezultaty przeszły nasze oczekiwania.

Dziworski: Praca nad numerem poszła błyskawicznie – chyba od razu wiedzieliśmy, co chcemy osiągnąć. Nie doceniałem tej piosenki, dopiero po nagraniu i odsłuchaniu dotarło do mnie, jak jest dla nas ważna.

20 listopada premiera płyty w łódzkim klubie DOM

„WAHANIA NASTROJU”

Pietrzak: Dwoje ludzi decyduje się, że nie mogą być ze sobą, ale nie mają siły nie być, więc rujnują życie sobie, sobie nawzajem i innym ludziom, próbując ze sobą być. W pewnym momencie jedno z nich uświadamia sobie, że umrze, jeżeli będzie tak dłużej robić, więc odcina się i buduje wszystko od nowa. I przychodzi refleksja „czego właściwie potrzebujesz?”. Pieniędzy? Miłości? Rzeczy? Żeby Ci każdy mówił, że jest dobrze i że wszystko będzie dobrze?

Gibki: Chwyta mnie transowość refrenu. Brzmienie zwrotek jest lekko halucynogenne. Utwór dosłownie wybucha brudnym walczykiem na zakończenie. Słowa piosenki kojarzą mi się z próbą wypełnienia jakiejś osobistej pustki.



Dziworski: Bębny w refrenie to „We will rock you”.

„NOŻOWNIK”

Pietrzak: Pewnej nocy w Łodzi jeden człowiek po pijaku i pewnie nie tylko potrącił dziewczynę jakiegoś gościa na ulicy. Ten „jakiś gość” nic z tym nie zrobił, ale jego dziewczyna nalegała, żeby jednak się tym zajął, więc coś zrobił, czyli chyba się odszczeknął. Tamten zabił go nożem. Tego samego wieczoru przy tej samej ulicy pewna dziewczyna korzystała z rozrywek, jakie oferował jej były chłopak spotkany po pijaku w pubie, nie zważając na to, że obecnemu chłopakowi może być z tego powodu smutno. Było. Było na tyle, że poczuł się jakby tamten gość z nożem pokroił serce również jemu. Bonanzowa sielanka w refrenach, western z petem w zębach i porachunkami w tle. Clint Eastwood by się nie powstydził reżyserować.

Gibki: To numer, który brzmieniowo ma sporo do zaoferowania, pomimo piosenkowej, prostej formy.  Znajdziesz tu troszkę rockabilly, jest Stawka większa niż życie oraz epicki refren z klimatem jak ze „Statku miłości” – ogromnego transatlantyka, na którym wciąż trwa bal.



Dziworski: „Nożownik” to soundtrack do filmu Noc w Łodzi.

„LIŚCIE”

Pietrzak: Za długo mieszkasz w domu rodzinnym. Dużo jeździsz. Dużo imprezujesz. W domu mieszkasz jak w hotelu. Potem to się zmienia. Przenosisz swoje rzeczy z domu do domu. Czasem chcesz być sam, a czasem tak strasznie nie chcesz, ale wtedy właśnie czujesz, że jesteś zupełnie sam/a ze sobą. Ale to dobrze robi. Poza tym nigdy nie myśl, że to ty jesteś dziwny/a. To reszta świata jest i ma z tobą problem, bo się wylewasz z ram i nie idziesz ze wszystkimi owieczkami. Zobacz Garden State. Muzycznie POP i to fajnie.

Gibki: Piosenka, która dużo w zespole zmieniła. Myślę, że jest o wracaniu do siebie.  Fizycznie czy duchowo.



Dziworski: Gdyby hipisi żyli w naszych czasach, ta piosenka byłaby ich hymnem.

„MALI LUDZIE W ŻÓŁTYCH PŁASZCZACH”


Pietrzak: Dwie sprawy. Serca Atlantydów Stephena Kinga i Władca Much Williama Goldinga. Kto nas uratuje i Gdzie podział się Ted? Najcięższy numer z płyty. Jaramy się Electric Wizard i QOTSA i to tutaj słychać.

Gibki: Coś z Soundgarden w tym numerze znajduję, a także coś stoner-rockowego. Lubię fragment o splatanych ogonach latawców. Plemiona na dzikich wyspach. Prawo silniejszego.



Dziworski: Kiedy zaczynamy grać tę piosenkę na koncertach czy próbach, znikam i budzę się w ostatnim takcie. Patryk polecił mi Władcę Much Goldinga i od tamtej pory to moja ulubiona książka. Polecam przeczytać i w momencie, kiedy zostały ci dwie strony do końca włączyć „Małych ludzi…”.

„RICHARD BUNDY”

Pietrzak: Wywróciliśmy ten numer do góry nogami. Coś nie grało w pierwszej wersji, którą nagraliśmy, więc Paweł wyrzucił większość i zaczęliśmy rzeźbić. Wyrzeźbiliśmy takie coś. Piosenka o niezbyt zdrowych relacjach i o tym, jak to wpływa na nas potem. Czy będziemy powtarzać błędy naszych rodziców? Kto powie, gdzie iść, jak nie wiesz, gdzie iść? Wszyscy potrzebujemy wzorców.

Gibki: Jak w filmach grozy, pojawia się w tym utworze poczucie zbliżającego się, czającego, ukrytego zła. Zło hipnotyzuje, zło powoduje trans. Trans powoduje przemianę zła. I narodziny.

Dziworski: Piosenka z bardzo osobistym tekstem. Kolejny dowód na to, że Patryk umie dobrze pisać.

„KOT”

Pietrzak: Wyobraź sobie podwórko, „studnie”, jakiś trawnik, drzewka, lato, siedzą na ławeczce i piją sobie winko stali bywalcy podwórka. Dzieci rysują kredą na popękanym chodniku śmieszne buźki. Przy ścianie gra kapela na zrobionych ze śmieci instrumentach. To my. Ta piosenka nie jest o dziewczynach tylko o kocie, którego ktoś postrzelił z wiatrówki i uszkodził kręgosłup. Sparaliżowało mu tylne łapy i już zawsze ktoś musiał mu pomagać się wysikać, ale i tak polował na myszy. Myślę, że nawet nie wiedział, że ma problem z łapami. Zachowywał się jak normalny kot, tylko ciężko mu się wskakiwało na stół albo kanapę.

Gibki: Wycinanka na zajęciach plastycznych w szkole podstawowej. Elementarz. Podwórko. Dzieci przy trzepaku. Surrealizm.



Dziworski: Wchodzisz na łódzkie podwórko i słyszysz tę piosenkę.

„PIES”

Pietrzak: Jeden z pierwszych kawałków Teda. Czasem nie warto za niczym gonić, tylko powiedzieć „pieprzę to” i zostać w łóżku, najlepiej z kimś.

Gibki: Brzmienie tej piosenki kojarzy mi się z dzikim zachodem, opuszczoną kopalnią, samotnością i trudem poszukiwaczy złota. Pełne zaskoczenie.



Dziworski: KOCHAM solówkę w tej piosence, jest jak niemy płacz psa, który właśnie zerwał się z łańcucha, który uwiązywał go do drzewa.

„JONASZ”

Pietrzak: Pierwszy numer, w którym już na próbach chcieliśmy użyć Korga. Druga zwrotka ma bujać i smyrać po spodniach na koncertach. Pisząc, miałem obraz gościa, który się non stop ukrywa, ale jest niewidzialny. Jestem prawie pewien, że chodzi o te opuchnięte twarze bezdomnych, które mijam czasem na ulicy. Czemu ci ludzie tam są i decydują się świadomie zostać na ulicy? Druga zwrotka już chyba nie o nich, tylko o potrzebie akceptacji w drugiej osobie. Tak, żeby się zapaść w nią i żeby było dobrze. Żeby znaleźć bezpieczne miejsce i tam się z nią ukryć. Fascynują mnie wieloryby. Są jednocześnie moją fobią. Boję się ich. Przeczytałem kiedyś o gościu, którego połknął wieloryb i przeżył. Opisywał, że w momencie zamknięcia się na nim paszczy czuł ogromną ulgę, ciepło i spokój.

Gibki: Refreny „Jonasza” przynoszą na myśl revival lat sześćdziesiątych w muzyce. Tu z elektronicznym zakrętem.



Dziworski: Najlepsza zwrotka z całej płyty.

„CZAROWNICA”

Pietrzak: Co było na początku? Ja nie jestem pewien, a lubię się nad tym zastanawiać. Wiem, że jestem leniem i ciężko mnie do czegoś zmotywować. Odkładam i odkładam rzeczy na później, a potem się wk***iam sam na siebie, że ich nie zrobiłem i że jest ich aż tyle. Poza tym jakaś mocna decyzja między dwojgiem ludzi, żeby spróbować jeszcze raz. Może się uda? Powtarzanie sobie jak mantrę niektórych zdań, żeby zadziałały i żeby już było dobrze na zawsze.

Gibki: To przychodzi i odchodzi. To jak fale oceanu. Tak to się zaczyna. Dalej kawał rockowej piosenki o przyciąganiu między ludźmi.

Dziworski: Tańcz na refrenach

.

„PŁYN DO PŁUKANIA TKANIN”

Pietrzak: Numer, który zrobiliśmy w studio jako pierwszy na próbę z Pawłem. Po nim wiedzieliśmy, że będziemy nagrywać całą płytę. Druga zwrotka przypomina mi cyrk. Noszenie swoich słabości jak odzież wierzchnią powoduje, że stajesz się silny. To jest odpowiedź na moje pytanie z „Wahań…”. Nie potrzebujesz nic tak naprawdę. Nie musisz się z niczym szarpać. Niczego oczekiwać od nikogo. Płyń sobie spokojnie i przyjmuj rzeczy, bo wszystko i tak będzie tak jak ma być.

Gibki: Najdelikatniejsze brzęczenie kryształu. Stan ducha w istocie spokojny i w połączeniu z samym sobą, ale gotowy też do gwałtownych zmian i osiągania ekstatycznych ekstremów. Coś z Beatlesów.



Dziworski: Piosenka – kamień milowy. Pierwszy numer, który ostatecznie przekonał Wojtka, że będzie z nami grał. Pierwszy numer, który nagraliśmy na Ostatni krzyk mody. Za 10 lat posłucham tej piosenki i się wzruszę. 


Wojtall: Przyjechałem pierwszy raz na próbę do Łodzi, nie znałem chłopaków jeszcze. Patryk zagrał i zaśpiewał ten numer. Zakochałem się w Ted Nemeth i od tego numeru zapragnąłem grać w tym zespole – a oni się zgodzili.


***

WYTWÓRNIA: S.P. Records
WYDANE: 20 listopada 2015

%d bloggers like this: