Za Scindite stoją dwie osoby: Bartłomiej Górecki oraz Adam Mańkowski. Razem wydali swoją epkę zatytułowaną… EP. Dla FYH! zdecydowali się opowiedzieć o procesie powstawania utworów, tłumacząc również, o czym są. A wszystko to w Czynnikach pierwszych.

Bartłomiej Górecki: Rzecz ze słowem ma się tak, że w całości jest ono pierwszym bodźcem do dalszych działań Adama. To motor napędowy, dlatego też podczas tworzenia każdego zdania czy nawet słowa, kładę nacisk na przekaz, jego treść. To, co wyjdzie spod ręki czy ust, musi być ostateczne i skończone – inaczej rozpoczyna się machina, gubi się pierwotne (a co za tym idzie – najsilniejsze) wrażenie. Dopiero po wydaniu EP, na kolejnych utworach, które tworzymy, słowo oparte zostaje o melodykę – ale to zupełnie inna historia, być może na kiedyś tam.

Adam Mańkowski: Proces tworzenia muzyki na minialbum był podporządkowany kilku czynnikom. Pierwszym i najważniejszym, o czym wspomniał już Bartek, było oczywiście słowo, czyli fundament, bez którego nie byłoby Scindite. Z założenia miał to być projekt z wokalem i kropka. Pozostały zbiór czynników to ukłon w stronę kilku bliskich memu sercu, awangardowych założeń dotyczących zarówno formy, jak i metody. Najogólniej mówiąc, starałem się być bardzo uważnym słuchaczem uczestniczącym w procesie twórczym, który na wstępie nie zakłada niczego konkretnego, a w trakcie prac wyłapuje każdą najmniejszą zmienność.   

***

„DUM SPIRO”

Bartłomiej: Czyli mój ulubiony utwór. Tekst do „Kiedy oddycham” powstał w oparciu o notatki spisywane na różnych strzępach. To był etap podkręconego do maksymalnych granic zwątpienia we własne siły, obsesja na punkcie zwalczania słabości z przeszłości. Bezsensowne spoglądanie za siebie podczas nocnych powrotów znikąd do ciepłych miejsc. Sporą inspirację zaczerpnąłem ze „Złotego” – co jest widoczne od razu – o ile zna się utwór. Pozdrawiam Annę Kumalę. Liczę, że nie jest zła za to zapożyczenie. 

Adam: Warstwa rytmiczna tego utworu jest doskonale zobrazowana przez tytuł i od samego początku budziła we mnie takie skojarzenia. Linia basu jest tak namacalna, że dosłownie przenosi nas w perspektywę płytkiego i niestabilnego oddechu podtrzymywanego z ogromnym wysiłkiem woli. W żadnym innym miejscu na epce nie znajdziecie już tyle przestrzeni i miejsca na swobodę interpretacji.

„RESPICE FINEM”

Bartłomiej: Utwór jest w mojej ocenie zakończeniem historii z „Difficilis”. Poza tym, to moja fascynacja Nową Aleksandrią Siekiery. Ten, który nie docenił wkładu Adamskiego, niech sczeźnie. Są w tym utworze takie fajne wrzasko-trzaski zawoalowane.

Adam: „Respice…” jest jedną wielką, podskórną inspiracją mocnym syntezatorowym łupnięciem. Próbowałem zebrać tutaj wszystkie emocje chwili, które czujesz, stojąc pod sceną na wymarzonym koncercie, bądź po raz „enty” odsłuchując na pętli ulubiony kawałek i wyczekując na finał, kiedy tempo przyspiesza, a klawisze czy gitary dają z siebie wszystko. To taka osobista próba złapania tych wszystkich emocji i upchnięcia ich w krótką, bo zaledwie dwuminutową miniaturę.  

„DIFFICILIS”

Bartłomiej: Czyli „Trud”. Początkowo miałem go w głowie jako „Cierpliwość”. Adam wspaniale rozłożył wokal. Rozłożył to dobre słowo – słyszalne zmęczenie w mojej ocenie dobrze współgra z rozedrganymi jazzującymi wstawkami. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem finalny miks, skojarzenia powędrowały do soundtracku Badalamentiego do Twin Peaks. Wszystko tu leży w pozycji embrionalnej. Jest chore, ale przy tym w dziwny sposób bezpieczne. Tekst jako jeden z nielicznych nie został pocięty. Cierpliwe oczekiwanie na to, co ma nigdy nie przyjść – ot, dobrze znany wszystkim temat. To chyba przez ten utwór wpadłem na nazwę Scindite (bo, co może wydawać się zabawne, powstała ona cholernie późno).

Adam: Od niego wzięła się nazwa, ale także decyzja o zrobieniu pierwszego klipu i w ogóle był bodźcem do rozpoczęcia szerszych działań promocyjnych. Utrudzony i zmęczony wokal podesłany przez Bartka naprowadził mnie na zwrot w stronę zanieczyszczenia kompozycji hałasem, stąd wszystkie urywane sample, zgrzyty i sonorystyczne zabiegi w tle. Pierwszą warstwą, którą nałożyłem na teksty, były nagrania terenowe zarejestrowane latem ubiegłego roku, potem pojawiły się samplowane partie saksofonu i cała masa innych szczegółów, których można doszukiwać się bez końca.  

„SIGNUM TEMPORIS”

Bartłomiej: Tekst o bezsenności i jej następstwach, czyli halucynacjach. Przeciwieństwo „Difficilis”, który mówił o cierpliwości i spokoju nieczynnej lodówki. Przewrotny, bo symulacja ma wiele znaczeń – powstał dzięki temu utwór w duchu starych gier komputerowych. 

Adam: Klasyczny spacer po dziełach mistrzów i bogaty wachlarz zapożyczeń, które mogą się wydawać bardziej bądź mniej oczywiste. Delikatny ukłon w kierunku Fernando Corony, a także pierwszego albumu Bass Communion może zostać odebrany jako zbyt nachalny, ale dla mnie pozostaje po prostu bardzo cennym zabiegiem. Wokale przycięte i przetworzone zostały z dużą swobodą i do samego końca przewijają się w obu kanałach jako delikatne szepty.

„CANTARA”

Bartłomiej: Czyli popis Adama. Powstało kilka wersji wokali, ale przyznaję, że nie udźwignąłem ciężaru DCD. Zmierzanie się z legendą na etapie melorecytowania w projekcie elektroakustycznym nie wyszłoby. Mam za to jednak świetny, instrumentalny monument na zakończenie.

Adam: Wybór utworu na cover oczywiście był bardzo przypadkowy, po głowie kołatał mi się jeszcze Aphex Twin i któraś z delikatnych kompozycji zawartych na albumie Drukqs. Wtedy zapewne wypracowalibyśmy coś w rodzaju nastrojowej ballady, a tak mamy energetyczną i dość prostą interpretację w klimatach dark independent.

***

WYTWÓRNIA: Toten Schwan Records
WYDANE: 1 października 2014

%d bloggers like this: