Tranquilizer ukazał się co prawda w ubiegłym roku, ale God’s Bow mieli do powiedzenia tyle ciekawego na temat tego albumu, że grzechem było nie zaprosić reprezentantów Requiem do przygotowania Czynników pierwszych. O utworach, o pracy nad nimi, założeniach i koncepcjach. 

„ALADIAH”

…jest aniołem, ścisłej rzecz ujmując, cherubinem. Potrzebny w sytuacjach podbramkowych, w chwilach, gdy życie wywraca się do góry nogami. Ma ułatwić zaakceptowanie nagłych zmian, które z początku ciężkie do zrozumienia i przyjęcia, z reguły dają początek nowej historii…

Czemu właśnie Aladiah? Bardzo spodobało nam się to imię. Mamy słabość do niecodziennie brzmiących nazw i imion, kryjących pod swoją skorupką coś fascynującego. Aladiah jako nazwa/imię brzmi fascynująco, w dodatku treścią zahacza o temat bólu przemian, których byliśmy świadkiem na przestrzeni ostatnich lat. Strzał w dziesiątkę, tematyka trafnie ujęta w jednym imieniu. Bez wątpienia jeden z naszych ulubionych numerów instrumentalno-wokalizowych. Najszybciej „urodzony” utwór, jeśli chodzi o pomysł, najbardziej wyczerpujący wokalnie. I tutaj tematyka pasuje – tragedie i niekomfortowe sytuacje zaskakują w życiu często bardzo szybko i radzenie sobie z nimi bywa niezwykle ciężkie…

„CURSE THE NIGHT”

…powstał na podstawie prawdziwej, tragicznej historii, która wydarzyła się kilkadziesiąt lat temu. Historia, która utknęła w nas i nie dawała spokoju przez dłuższy czas. Musiała ujrzeć światło dzienne właśnie w tej piosence… Piekło zniewolenia i bezsilności zawarte w paru zdaniach, które każdy może zinterpretować na swój sposób i odnieść do swoich przeżyć.

Każdy z pewnością nie raz przeklinał jakąś swoją noc. Czy chodzi o część doby, czy o stan ducha. Dla nas najsmutniejszy kawałek na płycie. Muzycznie surowość zwrotki łączy się doskonale z melancholią w refrenie.

„FUELED BY SOUND”

…jest dynamiczny, mocny elektronicznie. Utwór nawiązujący do współczesnych czasów, w których funkcjonujemy jak maszyny. Można rozumieć to dwojako – ktoś lub coś działa na nas pozytywnie, jest jak paliwo, które pozwala nam funkcjonować w tym często podłym świecie. Może też działać negatywnie, wyzwalając w nas mechaniczne, martwe zachowania, które wyniszczają i łamią wewnętrznie. Zostawiając na boku filozofię, „Fueled by Sound” to utwór mocny elektronicznie, pulsujący, transowy. Takie paliwo na co dzień.

„ONE DAY”

…wskazuje na to, że wszystko przeminie. Jest to właściwie jedyna pewna rzecz, która na pewno nastąpi. Spali nas słońce, pogubimy się na swojej drodze, zniszczy nas kataklizm czy jakaś bezsensowna wojna. A już na pewno „obrócimy sie w proch”. I tutaj nie ma co dyskutować, bezimienny koniec z pewnością nastąpi…

„PROFOUNDER”

…czyli próba zgłębienia ziemskiego chaosu. Poszukujemy, próbujemy zrozumieć, wnikamy, wtapiamy się myślami w – nazwijmy to – nicość. Muzycznie spokojny i bardzo mistyczny utwór.

„FALLEN”

…doskonale oddaje to, co dzieje się obecnie na świecie. Obrazy z upadku ludzkości i cywilizacji towarzyszą nam codziennie. Upada jedno królestwo/państwo, rodzi się następne. Z gruzów powstaną nowe mury, które przyjmą nowych panujących. „Fallen” to obraz powtarzającej się historii ludzkości dążącej do samozagłady. To błędne koło destrukcji i odrodzenia. Coś umiera, by narodziło się coś.

„NEW KINGDOM OF ILLUSIONS”

…jest kolejnym wokalizowym kawałkiem na Tranquilizer. To tak jakby ciągłość i dopowiedzenie „Fallen”. Utwór, który rozpoczyna się powoli i dostojnie, jak właśnie nadejście nowego imperium, nowego i niewiadomego czasu. Jest też nutka zdradliwości, to, co niewiadome, nie musi znaczyć „lepsze”. Karmienie nadziei nowymi iluzjami, obrazy nieznanej przyszłości, z których większość w nadchodzącej rzeczywistości prawdopodobnie okaże się zupełnie innymi niż je sobie wstępnie wyobrażaliśmy. Ludzie głodni władzy, chorzy na megalomanię pielęgnują w sobie jakieś chore wizje ulepszania świata, żyją w królestwie iluzji… Bezkompromisowa przemoc, której się dopuszczają, chcąc stworzyć nowy, lepszy według nich porządek świata, pociąga za sobą niewinne ofiary.

„TRANQUILIZER”

…jest muzycznie jednym z najdynamiczniejszych i transowych utworów na płycie. Wyzwala w nas ogromne pokłady energii na koncertach. Tematycznie ma wyciszać zmysły w sytuacjach jakiegoś zbliżającego się zagrożenia, w momencie gdy czujemy „czyjeś zimne łapska” na naszych ramionach, przeczuwając, że zaraz rozpadniemy się na drobne kawałki.

„AFTER ALL”

… to piosenka o tym, jak często trzymamy się naszych wspomnień i sentymentów. Zakotwiczeni zbyt mocno w przeszłości i żalu z utraty pełnej niewinności, nie jesteśmy w stanie żyć świadomie w teraźniejszości oraz budować przyszłości. Przeszłość to niekiedy gruby mur w naszej świadomości, okres, w którym, patrząc z perspektywy czasu, wszystko wydaje się piękniejsze i barwniejsze niż teraz.

„ABSOLUTELY ANNE”

…bardzo ważny dla nas utwór. Bardzo osobisty. Wiąże się z utratą ważnej nam osoby, z którą przeżyliśmy bardzo wiele i z którą świetnie się rozumieliśmy i czuliśmy. Znajomość może i nie bardzo bliska, ale intensywna dla wszystkich stron…

…dialog z mrokiem, „drugą stroną”, nowym nieznanym miejscem i jedynym przyjacielem zapraszającym nas, kiedy materia nie będzie już naszym domem…

„Absolutely Anne” naszym zdaniem doskonale kończy tę płytę… I wszystko zatonie w czasie…

***

WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 14 listopada 2014

%d bloggers like this: