Cereus wydali właśnie swoją pierwszą studyjną płytę zatytułowaną Dystonia. O debiutanckim albumie warszawskiej formacji powiadają Michał Dąbrowski i Konrad Pawłowski. 

„DYSTONIA”

Michał „Domber” Dąbrowski (wokal): Ten album to opowieść o chorobie zwanej życiem. Pomiędzy kartezjańskim Cogito Ergo Sum, reprezentującym odwieczne pytania o naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, można znaleźć opowieści o ludzkiej fortunie, od narodzenia aż do śmierci. Historie te są poszukiwaniem miejsca w danej nam przestrzeni i czasie oraz sensu i powodu istnienia…

Konrad Pawłowski (bas): Jeśli chodzi o muzykę, to wypadkową są moje i Pawła (gitarzysty) pomysły, większe i mniejsze całości utworów, które były później mniej lub bardziej modyfikowane na próbach. Jeśli chodzi natomiast o inspiracje, to połączenie ciekawych, czasami skomplikowanych rozwiązań rytmicznych spod znaku Tool z ładnymi melodiami, jakimi charakteryzuje się postrock.

„COGITO…”

KP: Utwór, który wbrew pozorom powstał jako ostatni. Sam wstęp został już wymyślony później przez Patryka, co zaowocowało „spięciem tryptyku w całość”.  Natomiast sam numer jest zagramy w tempie 100, przy czym w podziale triolowym. Szybki numer i wbrew pozorom niełatwy do zagrania, bo sekcja nie gra ze sobą „spójnie” oprócz zwrotek. Posłuchać wystarczy refrenu, co się tam wyrabia. Ale, żeby nie było nudno, każda zwrotka jest inna. To mocny numer od A do Z.

MD: W tym utworze budzimy się do życia, bez oczekiwań, bez obciążeń i wszystko stoi przed nami otworem. Jesteśmy niezapisaną kartą, a życie prezentem. Kiełkuje jednak w nas pytanie o powód naszego przyjścia na świat.

„…ERGO…”

KP: Dla odmiany spokojny numer na właściwie jednym motywie basowym, ale chłopakom się tak spodobał, że „kazali” mi go grać. Na szczęście gitara urozmaica podkład. Utwór miałem właściwie gotowy, kiedy na próbie wyszedł pomysł na rozbudowanie go o codę.

MD: Docieramy na rozstaje dróg. Już nic nie jest tak proste, jak na początku. Życie oferując tak wiele, zmusza nas do podejmowania niełatwych wyborów. Chwytając dzień, dostrzegamy nieodwracalny upływ czasu.

„…SUM”

KP: Kolejny strzał prosto w głowę. Utwór wieńczący tryptyk. Mocny numer oparty na riffie wręcz hardcore’owym. Normalnie nie lubię takich rzeczy, ale chciałem coś zagrać kostką, no i wyszło coś takiego. Najlepsza część z pozycji sekcji to minisolo w pokręconym metrum na pięć i na sześć. Co ciekawe, cały tryptyk w zamyśle można zagrać jako jeden długi utwór, ale z premedytacją został on podzielony na części.

MD: Wszystko ma swój początek i koniec. Jesteśmy w miejscu, gdzie widać, czego dokonaliśmy, a ilu rzeczy już nie zrobimy. Zapisane przez nas dni pokazują chwile spełnień i niezrealizowanych marzeń. To moment, w którym chcemy jeszcze raz zaznaczyć swoją obecność i zostawić coś po sobie.

„ICARUS”

KP: Co tu dużo mówić, opus magnum Cereusa. Wszystko tu zagrało. Najlepszy riff jaki wymyśliłem do tej pory, super „drive’owy rytm, chodź to niełatwe przy takim łamańcu i świetna melodia Pawła. Charakteryzuje się skomplikowanym metrum, ale chciałem, aby zachował spójność i aby nie było w nim „czuć”, że riff jest połamany. Ciekawostką natomiast jest to, że jak go zaczynaliśmy, już chciałem się poddać, bo podchodziliśmy do niego chyba z pięć razy, ale wyszło ekstra. Spokojna część pierwsza i moc w drugiej – cereusowy znak wartości. Co ciekawe, w zamyśle numer na 3 minuty, a wyszło jak zwykle.

MD: Nasz Ikar jest nieco inny niż mitologiczny. Nie zapatrzył się w słońce, nie zapomniał się na chwilę. Buntuje się przeciwko grawitacji tego świata i z premedytacją wybiera drogę bez powrotu, by choć przez chwilę poczuć wolność absolutną.

„ABYSS”

KP: Właściwie od tego utworu zaczęła się nasza cereusowa przygoda. Pamiętam jak spotkaliśmy się z Pawłem na pierwszej próbie i padło pytanie „No to co gramy?”. Mówię do Pawła: „Mam taki numer, zobaczmy czy siądzie”. Siadł i  tak zostało. Został zrobiony jako pierwszy i ZAWSZE nam służy jako punkt wyjścia do dalszego grania. Dobre riffy, świetna, wpadająca w ucho melodia, ciekawa część środkowa i mocna wręcz sludge’owa końcówka. A most przerabiany już sam nie wiem ile razy.

MD: Swoista skarga kukiełki do swego stwórcy. Niby uformowana na podobieństwo kreatora, ale ciągle na sznurkach, niesłuchana, niedostrzegana i bez możliwości na pełne decydowanie o sobie. Na własne potrzeby nazywam to „Modlitwą Pinokia”.

„OCEAN”

KP: Świetna melodia, pod którą trzeba było się nagłowić, aby wymyślić ciekawy bas. I znowu mamy znak wartości Cereusa, bo po początkowym spokoju nadchodzi burza w drugiej części. Chyba najbardziej przejmująca linia wokalna Michała. Przy nagrywaniu było z tym numerem trochę problemów, bo coś nam się rytmika rozjechała i pamiętam, jak Paweł do mnie dzwonił, aby ustalić, co w rezultacie tam zagraliśmy z Łukaszem, perkusistą. Teraz z tego się śmiejemy, wtedy to śmieszne nie było. (śmiech)

MD: Ten utwór traktuje o oczekiwaniach i wyobrażeniach, które często weryfikuje życie. Stojąc nad brzegiem oceanu, patrzymy w bezkres możliwości, a horyzont jest dla nas nadzieją na spełnienie marzeń. Wypływamy więc na szerokie wody, nie przeczuwając, co spotka nas na otwartym morzu.

„KRAKEN KING”

KP: Pierwszy numer Pawła, jaki zrobiliśmy. Bardzo zróżnicowany numer. Posklejany z kilku motywów. Dużo się w nim dzieje i każdy ma swój „moment”. Muzycznie oparty, jak to u nas, z połączenia klimatów „toolowych” i postrockowych.

MD: Utwór o potrzebie uwielbienia, chorych aspiracjach i chęci posiadania władzy absolutnej. Wszystko to potrafi doprowadzić na skraj szaleństwa i do nieuchronnego upadku. Pisząc ten tekst, miałem w głowie obraz Joffreya z „Gry o Tron”. Żal, że odszedł, taka wyrazista postać (śmiech)

„CASSIOPEIA”

KP: Do tej pory praca odbywała się w ten sposób, ze my, grający, przedstawialiśmy utwór w całości i później Michał przynosił swoją partię i ewentualnie następowała tzw. obróbka. A tu wyszło trochę inaczej, z korzyścią dla utworu przez duże „U”.  Bo to naprawdę „kawał muzyki”. Sporo gotowych motywów, które jeszcze były dalej rozwijane na próbach. Czego tu nie ma! Podziały, zmiany, dwie różne zwrotki, zatrzęsienie motywów. Swego czasu nawet unikaliśmy grania drugiej zwrotki, aby nie było pomyłek. Ulubiony motyw Michała to „irlandzki/folkowy” na gitarze: „Zróbmy tylko z tego motywu jeden numer, będzie hit”.

MD: Chciałem napisać tekst o poszukiwaniu tego, co zdaje się być nieosiągalne. O tęsknocie za kimś, kto odszedł, ale ciągle wierzymy i czujemy, że gdzieś istnieje, jest, myśli i czeka na nas. To opowieść o sile, która może sprawić, że niemożliwe staje się realne. Gwiazda, która gaśnie na twoich oczach, podróż w czasie i przestrzeni oraz czarna dziura jako furtka do „niemożliwego”… Kilka miesięcy później poszedłem do kina na film „Interstellar” i oniemiałem. Deja vu..?

„REQUIEM”

KP: Można by rzec, że to ballada. Numer cały w metrum na trzy czwarte, chodź tak na początku nie było. Jak zaczęliśmy obrabiać ten numer, to był w podziale na trzy i na cztery. Ale po pierwszej próbie zorientowałem się, że Paweł gra go w całości na trzy. Mówię, „Okej, Paweł, wrócę do domu i go zmodyfikuję, jak się da”. Dało się. Utwór ma bardzo ciekawą zmianę tonacji w połowie utworu. Sam riff zwrotkowy i wieńczący powstał o dziwo z przerabiania książki o riffach funkowych na bas.

MD: Ucieczka do świata wyobraźni, próba pochwycenia tajemnicy, która leży po drugiej stronie lustra. To niewinna podróż, która zamienia się w drogę ku zatraceniu. Tu inspiracją do napisania słów był film „Requiem for a Dream”.

„GHOST”

KP: Na koniec. Bo to po prawdzie nie utwór. Tylko taki, hm…, wybryk studyjny. Tak powstał. Łukasz nagrał perkusję do jakiegoś mojego motywu na bas już w studiu. Jak to usłyszałem, mówię  do naszego realizatora: „Poczekaj, mam pomysł”. I zagrałem drugi motyw na tych samych dźwiękach, tylko w innej rytmice. Później nagrywał Paweł i jak to ma w zwyczaju, powstała urzekająca melodia. Na koniec pojawił się Michał i bum, mamy świetną piosenkę. Okej, niech zostanie.  I zostało, na sam koniec.

MD: Potraktowałem ten utwór jako uzupełnienie naszego tryptyku o „życie po życiu”, a jednocześnie „kropkę nad i” w „Cassiopeii”. To tekst o odczuciu realnej obecności i bliskości kogoś, kogo na tym świecie już nie ma. Człowiek się rodzi, żyje, a potem umiera, ale czy to aby na pewno koniec?


AUTOR: Cereus
TYTUŁ: Dystonia
WYTWÓRNIA: CeDeus Records
WYDANE: 20 kwietnia 2018


%d bloggers like this: