Za nami pierwsze występy wracającego co jesień do warszawskich klubów Distorted Festivalu. Co przyniesie nam listopad?

6 LISTOPADA
TRUPA TRUPA (+ THE SATURDAY TEA)
POGŁOS
 

W kontekście polskich zespołów określenie „światowa trasa promująca nowy album” u jednych nadal wywołuje pewien dysonans poznawczy, podczas gdy inni nie oglądając się na resztę, po prostu to robią. Takim projektem jest zespół Trupa Trupa, który konsekwentnie, choć trochę niepozornie z punktu widzenia lokalnego podwórka, bez sztucznej napinki zatacza coraz szersze kręgi. Ich najnowszy album Of the Sun, o którym pewien czas temu rozmawialiśmy z Grzegorzem Kwiatkowskim ostatnio doczekał się recenzji w The Times (4/5 *), zaraz obok Jesus is King Kanyego (1/5 *). I rzeczywiście – jeżeli za miarę sukcesu przyjmiemy to, jakie osoby i w jakim kontekście o tobie piszą, to gdański zespół jest bardzo bliski wierzchołka tej góry. Pozytywne recenzje w poczytnych mediach to jedno, natomiast z perspektywy muzyka nie do przecenienia jest również to, czy znajdą one przełożenie na koncertowe zainteresowanie wśród publiczności. Trupa właśnie wraca z podboju Ameryki, gdzie wystąpiła w najważniejszych ośrodkach – Nowym Jorku, San Francisco, Los Angeles i Waszyngtonie, z przystankiem na festiwalu Desert Daze i w kalifornijskim Palm Springs. Niewątpliwą zaletą ich nowego materiału jest bardzo wyrównany bilans emocjonalny, jaki otrzymujemy w ogólnym rozrachunku, po przesłuchaniu całego albumu. Mimo sporego ładunku psychodelii i okołopunkowego buntu, wśród energetycznych bangerów, takich jak „Turn”, „Mangle” i „Remainder”, świetnie odnajdują się mocno stonowane utwory, głęboko zatopione w charakterystycznej dla Trupy, nasączonej pesymizmem medytatywności („Angle”). Chociaż część z was pewnie mogła mieć już okazję wysłuchać kawałków z Of the Sun na OFF-ie, to zdecydowanie warto zobaczyć gdański zespół w koncertowym gazie, tym razem w warunkach klubowych.

13 LISTOPADA
PIERNIKOWSKI
HYDROZAGADKA

Kiedy myślę Piernikowski i SYNY – pierwsze obrazy, które pojawiają się w mojej głowie to dymiarka, kadzidełka, plecak i bluzy kangury. Trzeba przyznać, że jak mało kto,  duet Piernikowski i 1988 stworzył na tyle spójny wizerunek, że dziś śmiało można traktować go w kategoriach marki. W ubiegłorocznym solowym materiale Piernikowskiego (No Fun), podobnie jak na płytach SYNÓW pojawia się dużo podwórkowej łobuzerki z perspektywy typa stojącego obok i ćmiącego kiepa za kiepem. The best of moje getto idzie dalej, ukazując nową twarz pochodzącego ze Świnoujścia rapera. Bo kto spodziewałby się na niej featuringów z Brodką czy Kachą Kowalczyk z Coals i MUKI? To pokazuje, w jak ciekawy sposób mogą kreatywnie wpływać na siebie osoby, które choć trafiają często do podobnego kręgu odbiorców, to kontekst ich twórczości jest kompletnie inny. Tu otrzymujemy primeshit w wersji 2.0. Wszystkich, którzy jeszcze nie słyszeli The best of moje getto i zaczęli nerwowo przygryzać wargi uspokajamy – nowy materiał w żadnym wypadku nie zrywa z etosem białasa i charakterystyczną dla Piernikowskiego blazą w recytowaniu wersów. Nadając więc znanemu w środowisku cytatowi nowy kontekst – „wiecie co z tym zrobić!” Widzimy się w Hydro!

30 LISTOPADA
BOY HARSHER (+ CHASMS)
NIEBO (SOLD OUT)

Chociaż ten koncert od pewnego czasu jest już wyprzedany, to zdecydowanie warto o nim wspominać, bo to jedyny polski przystanek na trasie pochodzącego z Northampton w stanie Massachusetts duetu. Ich kawałki, balansujące na granicy marzycielskiego synthpopu i mrocznego darkwave’u, idealnie sprawdzą się w listopadowe, coraz chłodniejsze wieczory. To pozycja obowiązkowa nie tylko dla każdej jesieniary, bo fani i fanki letniego ciepełka też nie będą rozczarowani. Słuchając  „Fate”, można odnieść wrażenie, że to alternatywna, bardziej drapieżna ścieżka do Stranger Things czy Twin Peaks. I trzeba przyznać, że to estetyka, która bardzo trafnie opisuje współtworzony przez Gusa Mullera i Jae Matthews projekt. Album Careful to z jednej strony chłodne, głębokie wokale, a z drugiej dowód na to, że do synthów się po prostu tańczy – no matter what. Jeśli więc nie zdążyliście z kupnem biletów, to polecamy na każdą domówkę, posiadówkę i pościelówkę. Działa!

 

 

%d bloggers like this: