Fairytale of New York to w tym roku piosenka dość szczególna. Wokół niej narobiło się kilka kontrowersji, a niektórzy twierdzili, że utwór The Pogues należy ocenzurować. A my przedstawiamy historię jednej z najbardziej popularnych kompozycji świątecznych.

Dziś to jedna z najczęściej odtwarzanych piosenek świątecznych, chociaż… o świętach w niej jest tak naprawdę mało. Motyw przewodni? Stracona młodość, zdeptane marzenia, rzeczywistość przygniatająca i kopiąca leżącego po lędźwiach, uderzająca całą swoją siłą w splot słoneczny. Tekstowo Fairytale of New York to tak naprawdę żadna bajka, to odrażające spojrzenie w przeszłość z perspektywy dwóch osób. Dwójki irlandzkich imigrantów znajdujących się w Nowym Jorku w latach …… dwudziestego wieku. Marzenia, sny, pragnienia o lepszym życiu w nowym świecie. A jak doszło do napisania Fairytale of New York?

Mówi się, że wyszło przez zakład. Są dwie wersje powstania Fairytale of New York. Pierwsza oparta jest na producencie The Pogues, Elvisie Costello, który rzucił zespołowi wyzwanie, że nie będą w stanie napisać świątecznego utworu, przynajmniej tak opowiadał kilka lat temu frontman Pogues,  Shane MacGowan. Druga legenda głosi, że świąteczny ewergrin jest efektem działań managera formacji, Franka Murraya, który naciskał na Brytyjczyków, by stworzyli taką piosenkę. „To byłoby interesujące” – mówił Murray. Jak było naprawdę? Tego nigdy się nie dowiemy, ale lepiej chyba wierzyć wokaliście MacGowanowi.

Prace nad utworem rozpoczęły się trzydzieści trzy lata temu, w 1985 roku. Podczas skandynawskiej trasy koncertowej Pogues Shane’a MacGowana złapało mocne zapalenie płuc, a sam wokalista musiał spędzić trochę czasu w łóżku w Malmö i to właśnie w tej szwedzkiej miejscowości powstał, między innymi, tekst do Fairytale of New York. Muzykę do piosenki skomponował Jem Finer (jest też współautorem tekstu), który w zespole odpowiada za banjo. „To nie było łatwe zadanie dla zespołu tak mocno zakorzenionego w tradycji” – wyznał Finer Guardianowi kilka lat temu. Co ciekawe, Jem Finer długo pracował nad wątkiem lirycznym. Pierwotnie utwór miał mieć charakter marynarski, ale jego żona Marcia Farquhar odradzała mu pomysł żeglarza. Finer skupił się na parze, którą spotkały ciężkie czasy. Co ciekawe (po raz drugi już), historia ta ma swoje korzenie w prawdziwych sytuacjach irlandzkich znajomych Finera, którzy mieszkali w Nowym Jorku.

Shane MacGowan spokojnie pracował nad refrenem i wolniejszymi partiami utworu oraz dialogiem między mężczyzną i kobietą (Fairytale of New York to w głównej mierze wymiana zdań dwóch osób). I prace te trwały blisko dwa lata. Co ważne, proces twórczy nad Fairytale of New York, te dwa lata żmudnej dłubaniny i szukania perfekcji, znacznie odchodzą od samego wizerunku MacGowana, awanturnika, alkoholika, Irlandczyka ze stereotypów. Powstawały stale nowe wersje, które muzyków nie satysfakcjonowały. Cały czas czegoś piosence brakowało. Żeński wokal załatwiła Cait O’Riordan, ówczesna członkini zespołu. W 1986 roku zespół wszedł do studia i u boku Elvisa Costello zarejestrował materiał, który… nie spodobał się MacGowanowi.

Fairytale of New York postanowiono odłożyć na później, a the Pogues w 1986 roku w końcu mieli okazję zobaczyć na własne oczy Stany Zjednoczone i Nowy Jork. Zagrali tam, w klubie World, i nie zawiedli się. „To było sto razy bardziej ekscytujące niż myśleliśmy” – mówił MacGowan. A po koncercie muzycy spotkali się z Mattem Dillonem i Peterem Doughertym, późniejszym reżyserem teledysku do Fairytale of New York.

Zdobywając nowe doświadczenia, poznając prawdziwy Nowy Jork, w 1987 roku Pogues zwrócili się do Steve’a Lillywhite’a, producenta albumów U2, by zajął się ich nowym materiałem. Anglicy prace rozpoczęli w londyńskim studiu RAK, i postanowili wrócić do swojej świątecznej kompozycji. Mieli też już tytuł. Elvis Costello początkowo proponował, by utwór nazwać „Christmas Day in the Drunk Tank”, ale MacGowanowi ten pomysł się nie podobał. W sumie nie ma się co dziwić, z takim tytułem zespół spotkałby się z restrykcjami ze strony radiostacji. Wybrano inną nazwę, zresztą dość przypadkowo. W studiu u Elvisa Costello Jem Finer czytał powieść JP Donleavy’ego Fairytale of New York. MacGowanowi ten tytuł od razu się spodobał i zapadł w pamięć.

Latem 1987 zespół zaliczył wyczerpującą sesję nagraniową i postanowił dalej ciągnąć wątek Fairytale of New York, ale MacGowan i Finer mieli problem z połączeniem swoich części. Radę, najprostszą w świecie, miał Lillywhite: nagrać wszystko osobno, potem wspólnie usiąść nad materiałem, po czym Lillywhite miał w swoim domowym studiu wszystko montować. Problemem był damski wokal. Z zespołu odeszła Cait O’Riordan, zresztą jej wokal nie pasował MacGowanowi w Fairytale of New York. Był moment, że Shane sam próbował śpiewać obie partie, ale efekt… nie był zadowalający. W końcu Lillywhite postanowił poprosić ówczesną żonę, by ta spróbowała. I tak narodził się legendarny team, the Pogues i Kirsty MacColl, Anglicy byli pod wrażeniem głosu i ekspresji wokalnej Kirsty.

A teledysk? Wyreżyserował go Peter Dougherty w Nowym Jorku w listopadzie 1987 roku, tuż przed mroźnym Świętem Dziękczynienia. Początek wideo to Shane MacGowan grający na fortepianie, choć tak naprawdę to w teledysku widzimy dłonie Jamesa Fearnleya, pianisty Pogues, imitujące MacGowana za sprawą sygnetu wokalisty Pogues. Co ciekawe (kolejny już raz), w klipie występuje też Matt Dillon, będący już przyjacielem zespołu. Zdjęcia wykonano na prawdziwym posterunku na Lower East Side w Nowym Jorku. Aresztowanym jest… sam MacGowan, a jakże! Co ciekawe (ostatni już raz!), funkcjonariusze wkurzali się nie na żarty na Brytyjczyków, bo ci cały dzień pili, awanturowali się i hałasowali. Doszło do tego, że sam Dillon musiał łagodzić sytuację.

Wokół piosenki nie zabrakło też należytych kontrowersji. BBC Radio One banowało utwór ze względu na słowa w tekście („faggot”, „arse”, „slut”, czyli „pedał”, „dupa” i „dziwka”). W grudniu 2007 roku jednak Radio 1 wycofało się ze swojego stanowiska. Ale sprawa powróciła w tym roku za sprawą DJ-a Eoghana McDermotta, który na Twitterze nawoływał do cenzurowania utworu ze względu na homofobiczny akcent w tekście. Co ciekawe (żartowałem z tym ostatnim razem), w irlandzkim slangu „faggot” może oznaczać nie tylko geja, ale też osoby leniwe. Warto sobie wyobrazić, jaką radość MacGowanowi sprawiała ta gra słów przy pisaniu piosenki.

Dziś the Pogues mogą odliczać tantiemy za listopadowo-grudniowy czas, kiedy ich Fairytale of New York znajduje się na szczytach rankingów i plejlist, ale historia piosenki musi mieć też swoją smutną stronę. Od 2000 roku nie ma już z nami Kirsty MacColl, która będąc na urlopie w Meksyku ze swoimi synami i partnerem, została zabita podczas nurkowania. Gdy grupa wynurzyła się z wody, Kirsty zauważyła motorówkę płynącą wprost w stronę jej syna Jamiego i odepchnęła go w ostatniej chwili. Ratując życie dziecka, sama została stratowana przez łódź. To było 18 grudnia 2008 roku. 

%d bloggers like this: