Czterdzieści lat! Aż tyle czasu mija w tym roku, odkąd Chris Rea napisał nieśmiertelny hit Bożego Narodzenia – „Driving Home For Christmas”. Ale na wydanie musieliśmy czekać jeszcze całą dekadę.

Były w przeszłości takie lata, że w grudniu padał śnieg. Dziś to może ciężkie do wyobrażenia, gdy temperatury kręcą się gdzieś w plusowych rejonach, a i deszcz często spadnie. W 1978 roku w Wielkiej Brytanii padał. I padał śnieg. Jednego takiego zimowego dnia Chris Rea był w odwiedzinach u wydawcy w studiu Abbey Road i musiał wrócić do swojego domu w Middlesbrough. Prawie cały kraj, ponad czterysta kilometrów. Nie mając podpisanej umowy z wytwórnią, nie mogąc liczyć na finansowe wsparcie wydawcy, Chris polegał na pomocy żony, która odebrała go z Londynu. Mało tego, przedświąteczny humor popsuł Rei manager, który zerwał z nim umowę. Do tego korek na autostradzie. I padający śnieg. Brzmi jak historia ze świątecznego filmu, gdzie wszystko pali się i wali, a główna bohaterka (na ogół to bohaterka, nie oszukujmy się) wpada w tarapaty. Widmo samotnie spędzonych świąt (narzeczony zdradził / zostawił)? Eksmisja z za dużego domu? Utrata pracy? Nieszczęśliwa miłość lub despotycznie zapowiadający się książę z jakiejś orientalnie brzmiącej nazwy kraju gdzieś w Europie? Znamy to. A Rea sięgał dna tuż przed Bożym Narodzeniem.

Żona w pogotowiu

Ale na szczęście czuwała żona, której nie straszne były setki kilometrów. Między Middlesbrough a Londynem jest ponad czterysta kilometrów, samochodem przejazd trwa jakieś cztery i pół godziny, pociągiem niecałe cztery. Ale w 1978 roku podróż koleją była dużo droższa niż dziś i bardziej opłacało się wracać samochodem.

Minusy przechodzące po czasie w plusy tej podróży były dwa. Pogoda i ruch. Najpierw ruch – tego grudniowego dnia był ogromny. Auta po prostu stały, kierowcy niecierpliwi się. Bębnili palcami po kierownicach, o rozmowach przez komórkę czy przewijaniu newsfeedów nie było czterdzieści lat temu mowy. Do tego pogoda. Śnieżyło, co dodatkowo spowalniało całą drogę. Austina Mini prowadziła żona, Chris Rea siedział z lewej strony, pisząc tekst.

Christmas is coming

Chris siedział obok małżonki, wykorzystując czas na pracę nad utworami, które mogłyby znaleźć się na płytach w 1980 roku. Wracając do Middlesbrough, znajdowali się w dość trudnej sytuacji finansowej. W portfelach mieli jedyne 200 funtów, w perspektywie brak kontraktu płytowego i odejście managera. Do tego po drodze kilka razy zabłądzili i… do domu przyjechali po trzeciej nad ranem. „W środku było tak zimno, że jak wchodziliśmy i naleciał do domu śnieg, to rano nadal leżał nieroztopiony na wycieraczce” – wyznał w jednym z wywiadów Chris Rea.

I tutaj znowu pojawia się wątek cudów na Boże Narodzenie – gdy Rea z żoną wrócili do domu, w skrzynce znajdował się list z firmy publishingowej w Stanach, która zarządzała prawami do utworów z jego płyty Whatever Happened to Benny Santini? Wiadomość? Za sprzedaż „Fool (If You Think It’s Over)” Brytyjczyk otrzymał czek na piętnaście tysięcy funtów. Tekst, który zaczął nabierać swoich kształtów w drodze z Londynu do Middlesbrough, poszedł w zapomnienie.

Do „We;’re Driving Home For Christmas”, bo taki pierwotnie tytuł – od pierwszych napisanych słów w Mini – Rea wrócił kilka lat później, podczas próby z Maxem Middletonem, który odpowiadał w zespole Chrisa za keyboard, muzycy sprawdzali nowe instrumenty. I właśnie wtedy wykluł się pomysł, by przywrócić życie świątecznej piosenki z samochodu. Pierwotnie utwór miał być stroną B singla „Hello Friend”, ale przez błąd DJ-a w rozgłośni radiowej, który najpierw puszczał „Driving Home For Christmas” i ogromną popularność nagrania, Rea postanowił nagrać utwór jeszcze raz. Poprawiono to i tamto, dograno perkusję, Middletone przygotował jazzowe pianino. Tak, to te klawisze robią w piosence robotę. Słyszymy pierwsze akordy i wiemy, że gra „Driving Home For Christmas”.

Hit, ale z czasem

Z perspektywy czasu trudno uwierzyć, ale w 1987 i 1988 roku utwór wcale nie trzymał się tak dobrze, jak autorzy tego chcieli. Raptem 53 miejsce na liście najczęściej granych kawałków to słaby wynik, ale… Czas umie zrobić robotę, a ludzie – wiemy to bardzo dobrze – lubią te melodie, które i łatwo wpadają w ucho, i są często grane. A urokliwe, dodane brzmienie dzwoneczków sań, świąteczne pianino, chwytliwy tekst i mocny, charakterystyczny wokal Chrisa Rea sprawiły, że dziś, po trzydziestu latach, ten utwór to top of the tops bożonarodzeniowych standardów.

Warto rzucić okiem na pierwszy oficjalny teledysk. Co ciekawe, powstał dopiero w 2009 roku. Może nie jest to najlepszy klip, jaki w życiu widziałem… OK., jest fatalny. Ale obejrzyjcie. 

A wiecie, że „Driving Home For Christmas” to nie jest jedyne świąteczne nagranie Chrisa Rea? Brytyjczyk wydał też utwór „Joys of Christmas”. 

 

%d bloggers like this: